Rozdział 2

37 1 0
                                    

Ubrana w szkolny mundurek, weszłam do biblioteki, która była moim bezpiecznym miejscem. To tutaj jako mała dziewczynka, chowałam się przed nieprzychylnymi komentarzami i wzrokiem innych uczniów. Zajmowałam najodleglejszy stolik I czytałam. Czasami potrafiłam przesiedzieć tutaj cały dzień, po prostu się ucząc. Był to dla mnie rodzaj odskoczni, pomagającej zapomnieć o rzeczywistości.
-Dzień dobry.- mruknęłam, w stronę starszej kobiety, kierując się do mojego ukochanego stolika, na samym końcu, tuż przy dziale Ksiąg Zakazanych. Wpakowałam potrzebne mi rzeczy, czyli pergaminy i pióro, a następnie przeszłam do jednego z regałów, szukając interesującej mnie książki. A dokładniej księgi o zaawansowanych eliksirach i składnikach. Niestety Snape nie zamierzał marnować czasu i już dzisiaj, zadał nam wypracowanie na trzy rolki pergaminu o najtrudniejszych eliksirach do przyrządzenia, ich skutkach i efekatch ubocznych. Było to co prawda ciekawe, jednak napewno czasochłonne zajęcie.
-Uważaj Potter trochę.- mruknęłam w momencie, gdy Wybrańców spadły trzy książki na ziemię, robiąc ogromny hałas, w cichej bibliotece. Chłopak skinął przestraszony głową I czym prędzej pozbierał je, odkładając na miejsce. Z perfidym uśmiechem, wróciłam do siebie, rozkładając księgę, którą zaczęłam wertować w poszukiwaniu potrzebnych mi informacji.
Trzy godziny później, mój referat był skończony. Zadowolona zawinęłam pergamin i obwiązałam czarną wstążką, aby się nie pogniótł. Książkę odłożyłam na jej miejsce, sięgając po kolejną, dzięki której będę mogła wykonać zadanie zadane przez profesor Macgonagall na transmutację...

Zmęczona, przetarłam oczy I podniosłam się z krzesła, zgarniając spakowaną torebkę. Szybko przewiesiłam ją przez ramię i ruszyłam w kierunku lochów, ponieważ już za półgodziny zaczyna się cisza nocna, a ja nie chciałam dostać już na samym początku szlabanu.
-Odczep się.- usłyszałam po chwili damski głos. Jak się okazało należał do dziewczyny z trzeciego roku. Daphne Greengrass stała na przeciwko jakiegoś wysokiego blondyna, wyraźnie przestraszona.
-A co ty możesz mi zrobić?- zapytał że śmiechem, na co ta jedynie zagryzła wargę. Szybko podeszłam w ich kierunku, biorąc w obronę młodszą koleżankę z domu.
-Powiedziała odczep się Barness.- mruknęłam, rozpoznając Gryfona z szóstego roku. Chłopak widząc mnie cofnął się o krok, mimo to nie odszedł. Dziewczyna schowała się za mną, ja natomiast upewniając się, że mnie nie widzi, zmieniłam kolor oczu na czerwony. - Idź już lepiej.- dorzuciłam, na co ten jedynie przytaknął I odbiegł. Zadowolona zmieniłam kolor oczu na normalny i spojrzałam na dziewczynę.
-Dziękuję Bardzo.- posłała mi delikatny uśmiech, który odwzajemniłam i skinęłam głową, patrząc jak ta odchodzi. Kiedy zniknęła za zakrętem, westchnęłam I poprawiłam swoje spięte w koka włosy.
-Dziesięć punktów dla Slytherinu.- mruknął Snape, który wyszedł nagle z mroku. Uśmiechnęłam się pod nosem I uniosłam zaskoczona brwi.
-Widzę, że ma Pan dzisiaj dobry dzień.- rzuciłam rozbawiona, na co ten prychnął jedynie I wskazał mi ręką, abym szła za nim.
-Musimy omówić kilka rzeczy.- od razu skinęłam głową I weszłam do środka, tak samo jak wczoraj, zajmując fotel przed biurkiem. Machnęłam ręką, wyczarowywując dwa kubki z kawą. Jeden wylądował przed mężczyzną, drugi natomiast znalazł się w moich dłoniach, ogrzewając się swoją wysoką temperaturą.
-Więc?- pomagałam mężczyznę, który zajął miejsce za biurkiem I westchnął, upijając łyk ciepłego napoju.
-Zapewne Czarny Pan wezwie nas niedługo.- mruknął, z czym się naturalnie zgodziłam. Było to nieuniknione. - Pamiętaj, aby nie okazywać tam uczuć. Musisz grać Riddle. Tak jak tylko Ty potrafisz. - zaśmiałam się I ponownie skinęłam głową.
-Uznam to za komplement.
-Dodatkowo.- kompletnie zbył moje słowa, podniesieniem brwi.- Cały czas mur w głowie, aby nie przejrzał twoich myśli. Dobrze wiem, że znasz oklumencje i opanowałaś te sztukę, na bardzo wysokim poziomie.- uśmiechnęłam się I przytaknęłam.- Zdajesz sobie sprawę, jakie kary ponoszą śmierciożercy za niepowodzenia?
-Tak.
-To dobrze. Staraj się mu nie podpaść niczym. Mów to, co on chce usłyszeć. Nie staraj się przy tym nikogo ratować. Dbaj tylko o siebie.- ponownie przytaknęłam, rozumiejąc na co się zgodziłam. Zdawałam sobie sprawę, jakie to niesie ryzyko. Jestem jednak w stanie się tego podjąć, mając z tyłu głowy świadomość, że może to się przyczynić do upadku ojca i jego zniszczenia.
-Myśli Pan, że mamy jakieś szanse na to, że uda się go zniszczyć?- zapytałam po chwili ciszy, na co mężczyzna westchnął.
-Jeżeli Potter jest naszą nadzieją to nie. Całe jednak nadzieję są pokładane w tobie. Jako jego córka masz taką samą moc jak on. Postaraj się ją wykorzystać.- przytaknęłam od razu, wypuszczając z płuc, już i tak zbyt długo przetrzymywane powietrze.
-Dopije kawę i będę szła.- mruknęłam, na co ten skinął głową, upijając łyk napoju, który smakował naprawdę dobrze i pomógł mi zebrać myśli, które tak bardzo odbiegały do przyszłości. Bałam się, pierwszy raz w życiu się bałam. Nawet jako dziecko, kiedy byłam szkolona, nie obawiałam się, tak jak teraz. Bowiem Śmierciożercy są niczym w porównaniu z moim ojcem. Człowiekiem porównywanym do samego diabła. Człowiekiem, który już na zawsze pozostanie czarnym charakterem w świecie magicznym...

- Dobranoc Profesorze.- mruknęłam, wstając ze swojego miejsca. Mężczyzna skinął mi głową I wrócił do przeglądania jakiś dokumentów. Ja natomiast cicho zamknęłam za sobą drzwi I raźnym krokiem ruszyłam w kierunku wejścia do Pokoju Wspólnego.
-Czysta krew.- mruknęłam, dzięki czemu pojawiły się przede mną drzwi. Szybko przeszłam przez tunel prowadzący do salonu, w którym siedziało tylko kilka osób, włącznie z moimi współlokatorkami i Draconem wraz z Blaise'm. Przeszłam obok nich obojętnie, od razu kierując się do swojego dormitorium. Weszłam po stromych schodach, przystając na moment przy oknie, z którego widok miałam na jezioro, przez co wszędzie panowała zielona poświata. Uśmiechnęłam się na widok trytona przepływającego obok mnie I ruszyłam dalej, od razu wchodząc do siebie. Postawiłam torbę przy swoim łóżku, sweter natomiast poskładałam i ułożyłam na szafce nocnej. Włosy rozpuściłam i przeczesałam palcami, czując jak kilka z nich zostaję mi na dłoni. Westchnęłam I wyciągnęłam z torebki lusterko, aby choć chwilę porozmawiać z Salazarem.
-Rozmawiałaś z tym starcem?- zapytał od razu, na co przytaknęłam I machnęłam różdżką, na wszelki wypadek wyciszając pokój z zewnątrz, tak aby nikt nic nie usłyszał.- Widzę, że moja różdżka służy.- zaśmiałam się delikatnie I spojrzałam na Witkę z pięknymi wężami.
-Rozmawiałam. Opowiedziałam się po stronie Zakonu, wiem że tego nie popierasz...
-Popieram wszystko co robisz. Iris jesteś inteligentną Czarownicą, która dużo osiągnie. Rób to co uważasz za słuszne.- przytaknęłam I posłałam mu delikatny uśmiech, malujący się na moich ustach.- Ojciec cię wezwie niedługo.
-Też tak myślę. Od razu ci o tym powiem.- starzec przytaknął I usiadł wygodniej na swoim fotelu.
-jak w Hogwarcie? Kto został przydzielony do Slytherinu?
-Sami czystej krwi.- mruknęłam, na co ten dumny pokiwał głową I zaczął gładzić swoją brodę...

Pure Devil / Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz