*Mansi*
Pan Montgomery stwierdził, że nie mogę zostać sama w samochodzie, tylko muszę iść z nim do jego mieszkania, aby mógł się przebrać. I pewnie kazał mi iść z nim tylko dlatego, żebym mu nie uciekła.
Na pewno.
W końcu sama powiedziałam mu, że nie uciekam tylko pierwszego dnia. Otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem. Weszłam do mieszkania, w którym były praktycznie same kartony. Nawet nie było po czym się rozejrzeć.
– Nie zdążyłem się rozpakować.
– Nie szkodzi. Mogę usiąść? – Zapytałam, patrząc na kanapę.
– Oczywiście. Napije się pani czegoś?
– Nie, dziękuję. Zaczekam, aż pan się przebierze. Tylko niech pan nie zamyka drzwi, jak będzie pan to robił, bo nigdy pan nie wie, kiedy ucieknę. Żartuję. Wtedy już nie mogłabym wyjść nawet na głupi spacer.
– Dla pewności zostawię uchylone drzwi.
– Czy ja też powinnam nosić kamizelkę?
– A nie nosi pani?
– Nikt mi nie kazał – wzruszyłam ramionami. – Nawet nikt mi tego nigdy nie zaproponował. Coś mi grozi?
– Jakby groziło pani niebezpieczeństwo, to na pewno kazaliby ją pani nosić.
Pewnie moja śmierć ułatwiłaby Danielowi życie. Od razu w mojej głowie pojawiła się myśl, że muszę jakąś załatwić za jego plecami. Nie wiedziałam, czy mogłam poprosić o pomoc mojego ochroniarza. Trochę bałam się, że mu o tym powie. Chociaż w taki sposób mogłam się dowiedzieć, czy faktycznie ma zamiar mówić mu o wszystkim. Daniel na pewno by mnie o tym poinformował i mi ją zabrał, jeśli by mu to przeszkadzało.
– Kupi ją pan ze mną? – Zapytałam, a on zerknął na mnie w lustrze, gdy rozpinał koszulę. – Kamizelkę. Doradzi mi pan? Ja się na tym przecież kompletnie nie znam. Chciałabym jakąś mieć. Tak na wszelki wypadek. Ciężka jest?
Zdjął ją z siebie i po przebraniu koszulki podszedł do mnie wolnym krokiem, trzymając kamizelkę w ręce. Od razu wstałam i wyciągnęłam swoje, żeby sprawdzić.
– Nie jest tak źle – spojrzałam mu w oczy, gdy ją chwyciłam, a on skinął głową.
– Mogę to załatwić.
– Naprawdę?
– Oczywiście.
– Dziękuję panu. Tylko niech jej pan nie przynosi do mojego domu. Da mi ją pan kiedyś w samochodzie – powiedziałam, a on przez chwilę milczał, jakby się nad czymś zastanawiał, ale w końcu kiwnął głową. – Spodni pan nie zapomni przebrać.
Gdy wracał do pokoju, mój wzrok zjechał na jego umięśnione bicepsy i tatuaże, których nie było widać, gdy był w garniturze.
– Nie zamierza się pan rozpakowywać?
– Nie. Raczej nie.
– Czemu?
– Bo wystarczy, że raz pani ucieknie i stracę pracę, więc to kwestia kilku dni – powiedział poważnie. – Mogłem nawet wszystkiego ze sobą nie przywozić.
– No tak. Racja.
– No właśnie. Możemy jechać, pani Langley.
Spojrzałam na niego, gdy włożył czapkę z daszkiem i chwycił okulary przeciwsłoneczne. Wyglądał w takim wydaniu równie dobrze, co w garniturze. Po dotarciu do domu poprosiłam ochroniarza, żeby usiadł sobie w salonie, a ja poszłam na górę, zerkając na zegarek. Mieliśmy jeszcze sporo czasu do wyjścia na spacer, więc mogłam na spokojnie się przebrać.
CZYTASZ
Ochroniarz serca +18
RomanceChciałam uciec. Wiele razy uciekałam, ale to nie były wielkie ucieczki. Przeważnie sama wracałam do domu albo ktoś mnie w końcu łapał... Jednak chciałam kiedyś naprawdę uciec. Uciec i nie oglądać się za siebie. Uciec z tego cholernego piekła i zaczą...