Urodziłem się w grudniu 1990r., ale o Bengalsach z 1988 mogę powiedzieć ci wszystko. Podobnie wyszkoliłem się o Hot in the Shade - piętnastym albumie studyjnym KISS z 1989r.
Kiedy miałem ok. siedmiu lat, kupując płyty CD z rodzicami w nieistniejącym już sklepie Media Play, zastanawiałem się, dlaczego nowa muzyka nie wydaje się mieć takiej samej trwałości, jak zespoły, które kochał mój ojciec, gdy dorastał. Wszystko, co współczesne stało się jednorazowe i nietrwałe. Początek i połowa lat 90. były wypełnione gwiazdami jednego przeboju, takimi jak Crash Test Drummers, Tonic, Marcy Playground i wieloma chwilowymi twórcami hitów.
Ja bardziej skłaniałem się ku muzyce poprzednich generacji.
To samo było ze sportem. Cincinnati Bengals regularnie brali udział w Super Bowl. Cincinnati Reds wygrali World Series w roku, w którym się urodziłem. Zainteresowanie zespołami, którym kibicowałem dorastając, wynikało z wcześniejszych sukcesów.
Tak więc, na najbardziej podstawowym poziomie, dwie rzeczy, które najbardziej lubiłem w okresie dojrzewania - muzyka i sport - były przesiąknięte nostalgią. Siedziałem w nostalgii za rzeczami, których nie mogłem doświadczyć, ale znałem wszystkie fakty i mogłem wyobrazić sobie, że w jakimś stopniu tam byłem.
Niemal każde wspomnienie, te które mam, te naprawdę żywe, wiążą się w jakiś sposób z występami. To, co lubiłem w sporcie jako dziecko, to możliwość obserwowania mnie przez ludzi. To była jedyna rzecz, przez która postanowiłem być bramkarzem. (Oczywiście najbardziej podobało mi się to, że mogłem nosić kozacką maskę.)
Chciałem być pierwszą na świecie gwiazdą rocka-profesjonalnym hokeistą-aktorem-komikiem, wszechstronnym człowiekiem. Wyobrażałem sobie żywe obrazy siebie w tych rolach.
Od chwili, gdy dowiedziałem się, że chcę być w zespole, zostałem frontmanem.
Trudno mi zrozumieć, że ktoś wybiera bycie gitarzystą lub perkusistą zamiast zostać wokalistą. Nie zrozum mnie źle - uwielbiam wszystkie instrumenty w muzyce rockowej i mam ogromny szacunek dla cierpliwości, praktyki, talentu i umiejętności wymaganych do nauki gry na instrumencie. Ja jestem zwolennikiem gry na perkusji lub gitarze, ale kiedy tworzyłem zespół, chciałem być wokalistą. Poza tym, wiedziałem, że jako autor tekstów mogę przekazać jakąś wiadomość. Pytałem wtedy mamę: "Dlaczego ktoś chciałby innej pracy?"
Kiedy miałem trzy lub cztery lata, nosiłem wrotki Fisher-Price i nalegałem, żeby rodzice przedstawiali mnie, zanim wszedłem do pokoju, słowami "Panie i Panowie, powitajcie Małego Johny'ego Rickfielda!" Podobało mi się imię "Johny". [przyp. tłumacza: Czy nie przypomina wam się "American Satan"? Przeraża mnie jak to wszystko jest powiązane] i usłyszałem nazwisko "Rick Springfield" w radiu. Dodałem "Mały", bo byłem mały - Mały Johny Rickfield.
Moja mama mówi mi, że moje zainteresowanie teatrem muzycznym rozwinęło się dzięki bajkom Disneya, takim jak "Król Lew" i jej kasecie Barbary Streisand w formacie VHS. Kiedy miałem około pięciu lat, zobaczyłem w telewizji kawałek "The Phantom of the Opera" i od razu mnie to zainteresowało, i przez długi czas stało się obsesją. Kiedy miałem siedem lat, wycięto mi migdałki i żeby mnie pocieszyć, ciocia przyniosła książkę "The Phantom...". Kochałem ją.
Michael Crawford miał najfajniejszą rolę. Mógł nosić makijaż, maskę i pelerynę. Teksty piosenek przekazywały jakieś historie. Chciałem tego samego.
Zadanie zawsze polegało na znalezieniu sceny do występów. Wiesz, kiedy w ośrodku muzealnym organizowane jest przedstawienie bożonarodzeniowe i czwórka dzieci ma tańczyć z bałwanem, lepiej, żebym był jednym z tych dzieciaków! Kiedy w mojej szkole podstawowej odbywał się konkurs talentów, śpiewałem "Music of the Night" z Phantoma, oczywiście w masce i pelerynie.
CZYTASZ
They Don't Need To Understand POLSKIE TŁUMACZENIE
No FicciónAutobiografia frontmana post-hardcore'owego zespołu Black Veil Brides Andy'ego Biersacka (znanego również z solowego projektu Andy BLACK) pt. "They don't need to understand: stories of hope, fear, family, life, and never giving in" przetłumaczona pr...