VII

540 23 2
                                    

Viserra

- Mógłbyś się przez chwilę nie ruszać. - nerwowo zwróciłam mu uwage, chcąc się przyjrzeć ranie.

- Nikt cię nie prosił, byś to dotykała. Dałbym sobie radę sam. - chłodnym tonem odpowiedział siadając na moim łożu.

- Słuchaj, może zawołam maestera, by się dowiedzieli, że lataliśmy w środku nocy. Albo się wykrwaw na śmierć i pozwól, by weszło ci zakażenie. - rzucałam nerwowo tekstem klękając przy łóżku, co wyglądało strasznie dwuznacznie. - Musisz chyba zdjąść koszule, bo słabo widać jak duża rana jest. - westchnęłam z nięchęci, wstając z miejsca.

- Wcześniej kazałaś mi się ubierać, teraz rozbierać. Teraz nie boisz się patrzeć na mnie bez tego? - rzucił sarkastycznie w moją stronę, a ja zaczynałam odpinać mu szate.

- Możesz przestać i choć raz nie komentować, to rozkaz. - nerwowo rozpinałam je, a on ucichł wykonując to co robię.

Delikatnie zdjełam ją, po czym pomogłam mu zdjąć jego delikatną białą koszule. Moim oczom ukazały się blizny na ciele i świeża rana prawie na torsie. Delikatnie dotknęłam dłonią jego klatki, czując jego bicie serca, lecz szybko ją zabrałam i odwróciłam się, by skupić myśli.

- Mogłbyś się położyć. Muszę jakoś cię opatrzeć. Mam coś do opatrywania, a obmyje ci to ciepłą wodą jak ją znajde.

- Jest duża łaźnia, obok nas tam znajdziesz ciepłą wodę. - cicho wtrącił, a ja poszłam w tamto miejsce.

Starałam się przejść cicho, by nikt mnie nie zauważył. Po cichu wtargnęłam do środka i wzięłam dzban ciepłej wody. Po cichu szłam, ale starając się nie wzbudzić nikogo podejrzeń. Będąc koło komnaty napotkałam się na idącego Aegona. Jeszcze mi tego brakowało. Ukryłam się za kolumną, żeby mnie nie zauważył i poczekałam, aż sobie pójdzie. Będąc pijany mógł nas wszystkich wkopać.

- Wieem co zrobiles - krzyknął przechodząc obok komnaty Aemonda. Próbował tam wejść, lecz przyszedł namiestnik z nikąd.

- Mógłbyś się uciszyć ktoś cię usłyszy, ty pijany gówniarzu. - starszy mężczyzna strzelił po głowie Aegonowi.

- Wiem co zrobiliście, świnie z was - rzucił tekstem i wyrwał się starcowi idąc w kierunku swoich komnat, a starzec za nim.

O co mu chodziło? Co oni mogli zrobić? Zastanawiało mnie to czy w słowach Aegona nie było jakiejś prawdy. Gdy tylko odeszli, szybko wróciłam do swojej komnaty. Aemond zamiast leżeć, usiadł i zaczął się przyglądać naszyjnikowi, który dostałam od matki.

- Valyriańska stal, najlepsze co może istnieć. Z tego samego wykonano Mroczną Siostrę i Blackfyre'a. - przyglądał się temu wisiorkowi.

- Dostałam go od matki - szykowałam rzeczy potrzebne, by go opatrzeć.

- Czemu go nie nosisz?

- Nie sądzę, że powinnam.

- Załóż go, załóż go na nasz ślub. Nie dla mnie, ale dla siebie. To prezent od matki, powinnaś go nosić z dumą, bo to valyriańska stal.

- Pomyślę. - usiadłam koło niego wraz z wodą i ściereczką.

- Nie... Nie dotykaj. - odepchnął moją dłoń. - Chce wziąć kąpiel, w łaźni.

- Co?! To nie jest pora na twoje zachcianki. Dopiero co specjalnie wodę przyniosłam. - z nerwów rzuciłam ściereczką o podłogę.

- Chce się cały wyzbyć krwi z ciała, tobie też by się przydało. - delikatnie przeleciał palcem po moim słabo wytartym policzku po krwi.

the cruel || aemond targaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz