Aemond
Stchórzyłem. Miałem ochotę z nią pogadać, ale stchórzyłem. Stałem jak wmurowany i nie potrafiłem nic zrobić. Dopadł mnie stan, który można określić niemożnością. Mimo, że chciałem to nie potrafiłem. Ta nie moc jaka mnie opanowała.
- Nawet tego nie potrafisz zrobić. Impotent i ciota z ciebie wyszła. - wesoło się śmiał rozpijany Aegon.
- Co mamy teraz zrobić? - zdezorientowany Daeron popatrzył na mnie, na co ja podeszłem do Aegon i w złości kopłem go w krocze.
- Teraz albo szybciej ci stanie albo dalej musisz popracować, cioto - przykucnąłem przy skulonym bracie z bólu. - Teraz możemy iść.
Ruszyłem prowadząc nas prosto do zamku powolnym krokiem. Chciałem do niej podejść, lecz co jeśli ona by to odrzuciła? Ale jestem też, winien jej wyjaśnienia, czy też czułem się źle z tym co zrobiłem, zwłaszcza że napraede coś do niej poczułem, czego nie zaznałem z żadną inną kobietą.
- Nie możesz do niej pójść i o tym pogadać? - Daeron podszedł do mnie bliżej podtrzymując Aegona.
- Co? - wyrwałem się z rozmyślania.
- Czemu nie chciałeś z nią gadać? - młodszy chłopak powtórzył pytanie.
- Nie moc, bezsilność? Sam nie wiem, trudno mi określić. - próbowałem ukryć emocje, choć czułem się rozczłonkowany i zdezorientowany co mam zrobić.
- Mój boże naprawde nie potrafisz wejść pogadać jak ci na niej zależy. Już ona ma większe jaja. - marotałam podnosząc głos Aegon.
- Zamknij się. - jednocześnie z Daeron krzykneliśmy na niego.
- Jak chcecie. - mruknął krótko.
- Ale jest coś w tym racji, że ona bardziej przejmuje inicjatywe i pewniej. - wzruszył ramionami biało włosy ciagnąc Aegona.
- I to w niej lubie, że nie jest taka jak te inne panienki co wskoczyły, by od razu w ramiona. Jest buntownicza i nie lubi, gdy ktoś jej nie słucha. - delikatnie się uśmiechnąłem.
- Co jeszcze ci się w niej podoba? - spojrzałem podejrzliwie, na jego pytanie.
- Gdy się rządzi i nie boi się stawiać na swoim. Ma swoje zdanie, i nawet jeśli byłoby kontrowersyjne będzie się go trzymać, uparta też jest a jednocześnie życzliwa wobec potrzebujących i czuła.
- Czujesz coś więcej, no wiesz o co mi chodzi? - wzrokiem próbował mi przekazać co ma na myśli.
- Tak, dlatego nie chciałem jej bardziej ranić. To co nas łączy w naszym przypadku, może być okrutne.
- Ale kto powiedział, że musi być? - retorycznie spytał, dając jednoznaczne spojrzenie bym nie zwlekał. - Działaj, nie czekaj tyle ci powiem. A teraz pomóż mi, bo nie udźwignę do zamku taki kawał mięsa. - wskazał głową na usypiającego nam już Aemonda.
Rozmowa z Daeronem zdecydowanie mi pomogła, naprowadzić mnie na to co mogę wybrać i co zrobić. Wiedziałem, że musze to zrobić, jeśli chce coś z tego poratować.
*****
Viserra
Siedziałam przed lustrem na podłodze i czesałam włosy. Szykowałam się można, by rzecz do spania. Rano czekało mnie tyle rzeczy do zrobienia, ale po co to?
Nawet nie próbował patrzeć na mnie i ani jednej emocji mi nie wykazał. Nie wiem czy bolało mnie to, że był taki wobec mnie czy to, że zakochałam się w nim?Cisze martwą i bezwonną przerwał szelest, jakby drzwi się otwierały. Nie zwracałam uwagi, tylko dalej czesałam pojedyńcze pasma.
- Nie musisz się zakradać, domyślam się że to ty Aemondzie.
- Myślałem, że śpisz. - głos zza mnie się odezwał. - Nie chciałem cię budzić.
- Tylko po to przyszłeś, udawać że nic się nie stało. - nie odwracałam się w jego stronę. - Miałam nadzieję, na jakąś rozmowe.
- Po to tu własnie przyszłem, żeby z tobą pilnie porozmawiać - poczułam jak stoi obok mnie, a ja wstałam i odsunęłam się na bok.
- Słucham cię, ale szybko bo późno jest - odwróciłam się w jego stronę, gdzie znów od niego czułam to ciepło.
- Od czego, by zacząć. Zachowałem się okrutnie wobec ciebie, ale taki już jestem. - nie patrzył mi w oczy, ale widziałam stres w jego oku i patrząc po jego mimce.
- Spójrz mi w oczy jak mówisz - podeszłam bliżej patrząc prosto w jego twarz, gdy on skierował wreszcie swój wzrok na mnie. - Tak lepiej
- Nie jestem dla ciebie idealnym mężczyzną, miałaś racje że jesteśmy prędzej wrogami i że to takie łatwe nie jest, ale...
- Czy mnie kochasz? - rzuciłam pytaniem wcinając się słowo. - Odpowiedz.
- Viserro... - zdezorientowany westchnął.
- Czy mnie kochasz? - podniosłam głos głośniej.
- Daj mi dojść do słowa, Viserro. - widziałam jak westchnął głośno. Wyglądał na prawdę jak nie on.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie Aemondzie. Czy mnie kochasz?! - krzykłam w jego stronę.
- Jestem złym człowiekiem, zgorzkniałym i brudnym w głębi serca.
- Nie obchodzi mnie to, bo tak czy inaczej zrobiłabym wszystko dla ciebie. Stanełam bym między wrogością naszej rodziny, czy mnie kochasz?
- Tak, kocham cię. Kocham, gdy się złościsz o te drobne szczegóły, gdy przejmujesz inicjatywe, gdy traktujesz mnie inaczej niż wroga. Nie nienawidzę cię, tylko siebie, że będąc takim potworem pokochałem cię okrutnie, gdyż nie potrafie inaczej. Nie pokazano mi tego, ale żyć bez ciebie nie mogę, Viserro Targaryen. - błagalnie spojrzał w moje oczy, po czym odwrócił wzrok niczym przegrany. - Ale wiem, że się mną brzydzisz po tym wszystkim.
- Nigdy się tobą nie brzydziłam - dotknęłam jego twarzy, by jego wzrok znów powrócił na mnie. - Nie ważne, jaki jesteś. Mam gdzieś co inni pomyślą, ale kocham cię. Mam gdzieś to, czy się to komuś nie spodoba. Wierzę, że twoje zapewnienia uczuć są prawdziwe.
- Specjalnie posłuchałem się alkoholika i brata, którego pół życia nie widziałem, żeby tu przyjść i ci to wszystko powiedzieć. Mam się dać spalić Vhagar żywcem, żebyś wiedziała że nie chce cię oszukać.
- Czemu, by nie. - popatrzyłam na niego z udawaną powagą, po czym szeroko się uśmiechnęłam cicho śmiejąc się. - Choć wolałabym cię mieć w takiej postaci jak teraz.
- Idiotka - żartobliwie mnie nazwał śmiejąc się razem ze mną.
- Wybaczysz mi? - na jego twarzy pojawiła się lekka powaga.
- Zapominasz się, powinno być błaganie a nie... - przekręciłam oczami udając niezadowolenie. - Ale trzeba wybaczać niż zadawać sobie więcej ran. - nagle szczerze obdarowałam go skromnym uśmiechem, na co on szczęśliwie się uśmiechnął.
Nie wytrzymując przytuliłam go mocno do siebie. Poczułam się szczęśliwa. Gdy tylko znowu go mogłam poczuć czas dla mnie stanął w miejscu. Delikatnie się od niego oddaliłam i złożyłam mu delikatny pocałunek na jego ustach, który oczywiście odwzajemnił.
- Chyba muszę iść. - szepnął odrywając się z powodu braku powietrza.
- Dla mnie mógłbyś zostać. - lekko zasapana odpowiedziałam.
- Wolę sobie lepsze zostawić na późniejszą chwile. - uśmiechnął się szarmancko, po czym odprowadziłam go do wyjścia w ścianie.
Szczerze? Poczułam się lepiej, gdy powiedział że mnie kocha. Byłam trochę zbyt surowa wobec niego.
CZYTASZ
the cruel || aemond targaryen
Fiksi Penggemar"Alea iacta est" - Kości zostały rzucone Viserra Targaryen - pierworodna córka Rhaenyry i Daemona Targaryena, księżniczka, której nigdy nie miało być. Od dworu królewskiego, balów były jej bliższe podróże na smoku i walki. Wychowana przez ojca z dal...