23

23 1 2
                                    

Susanne:

Odwróciłam się szybko patrząc na niego gniewnie zrzucając jego ręce z siebie.

- Ja tu pracuje..

- Ale ja nie chce żebyś pracowała..

- Nie rozumiem? - zapytałam głupio.

- Jeszcze dziś rozpocznę sprawę o rozwód z Leylą chciałbym..

- Nie - przerwałam mu.

Spojrzał na mnie bez tych iskierek co przed chwilą były w jego oczach.

- Nie? - powtarza pytająco.

- Nie Natan.

- Jak to nie? - prostuje się zakładając ręce na piersi - To nie ty jeszcze wczoraj drżałaś pode mną błagając bym cię pieprzył? - mówi prosto z mostu.

Speszyłam się odwracając wzrok moje policzki na pewno zrobiły się czerwone.

- To był błąd - mówię odwracając się.

- Co? Błąd ? W moim życiu niema błędów ! - podniósł głos.

Aż podskoczyłam nie chciałam się z nim kłócić. Więcej się nie odezwałam on zaś nie dawał za wygrana:

- Naprawdę myślisz, że nasze uczucia są błędem?

- Ale ja nic do ciebie nie czuje - mówię - Nie wyznałam ci miłości jedynie ty to zrobiłeś ja tego nie potwierdziłam - dodaje szybko.

Szarpnął mnie za rękę tak ze aż talerz który trzymałam w ręce roztrzaskał się na mak. Spojrzałam w jego rozgniewane spojrzenie:

- Nie baw się mną - mówi.

- A ty każdymi kobietami się bawisz! - krzyczę - Patrz co robisz ?! Przez ciebie znów rozbiłam talerze - jęczę klękając chcąc to sprzątnąć.

- Pieprzyć talerze ! - krzyknął ciągnąc mnie za ramie w górę.

Wstałam pod wpływem jego mocnego szarpnięcia.

- Czego chcesz !? - krzyknęłam.

- Jedynie czego chce to ciebie! - mówi przyciągając mnie do siebie i łącząc nasze usta.

W pierwszym momencie chciałam go odepchnąć lecz nie zdołałam tego zrobić. Chciałam tego chciałam jego całego a teraz miałam okazje może się już nie powtórzyć. Podniósł mnie a ja owinęłam nogi wokół jego pasa łapiąc się za jego szyje. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Gdy położył mnie na jednej z sof w salonie. Zrozumiałam, że ja tak naprawdę nie chce już mu się oddać. Tak odrazu? Czuła bym się źle z rozmyśleń wyrwał mnie moment gdy byłam już w pół naga. Gdy sięgnął do spodni by się zsunąć. Chwyciłam je szybko patrząc na niego.

- Nie chce - mówię.

- Ale ja chce - mówi poważnie.

- Puść mnie!

- Nie! - warknął. 

Zaczęłam się z nim szarpać w końcu zrzuciłam go z siebie. Zaczęłam uciekać w stronę drzwi złapałam swoje rzeczy z wieszaka.

- Susanne wracaj! - usłyszałam.

I wybiegłam bez górnej części garderoby szybko ubrałam bluzę. Oglądając się za siebie widziałam jak wychodził.  Zaczęłam biec przed siebie ile sił w nogach. Łzy nie pomagały mi w niczym. Płakałam niczym małe dziecko. Biegłam boso nie zdążyłam ubrać butów.

W biegu zatrzymywałam taxi w końcu się zatrzymała. Weszłam i podałam adres domu. Przez całą drogę płakałam nie potrafiłam się uspokoić on naprawdę chciał wziąć mnie siła ? Naprawdę był by do tego zdolny? Z rozmyśleń i płaczu wyrwał mnie głos kierowcy.

- Wszystko w porządku? Może jechać na policję ?

- Nie, jest w porządku - mówię pociągając nosem.

- W zasadzie jesteśmy na miejscu - mówi parkując pod moim domem.

- Dziękuję - mamrocze dając mu za kurs pieniądze.

Wysiadłam z taxi i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na mój dom i modliłam się w duchu by nie było tam Barana. Bo jak on mnie zobaczy w takim stanie nie wiem co zrobi jak się dowie co się stało.

Pomoc Domowa / Miłość wiele nas nauczy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz