29

23 3 5
                                    

Susanne:

Poszliśmy na spacer po lesie miał rację wszystkie emocje odpuściły. Był jedynie spokój szliśmy trzymając się za ręce. W pewnym momencie się zatrzymał powoli zapadał półmrok co sprawiało, że las z pięknego miejsca stawał się bardziej upiorny.

- Szczerze ? - mowie.

- Hm?

- Boję się tu jest strasznie.

- Fakt wieczorami jest tu dość niemiło. Wracajmy - mówi i idzie spowrotem.

- Baran..

- No? - odezwał się.

- Dlaczego trzymasz mnie jak małą dziewczynkę za rękę ?

- By dodać ci otuchy ale już ją puszczam - mówi robiąc to co powiedział.

Szłam kilka kroków za nim jednak gdy tylko usłyszałam sowę. Wręcz wpadłam na niego i w efekcie razem wylądowaliśmy na trawie. Znaczy najbardziej to Baran bo ja byłam na nim. Spojrzałam na niego uśmiechał się szeroko.

- Wiedziałem, że nie zdążę policzyć do pięciu..

Patrzył na mnie po czym odsłonił moja twarz ze włosów patrząc mi w oczy. Czułam rosnące napięcie między nami jednak zaczęłam wstawać przerywając to. Odwrócił się do mnie plecami kiwając głową na boki.

- Przepraszam - mówię niekoniecznie wiedząc dlaczego w ogóle go przepraszam.

Nie odezwał się stał tyłem widocznie bijąc się z myślami. Nagle odwrócił się i podszedł do mnie szybko. Złączył nasze usta w pocałunku wbijając moje ciało w drzewo za nami. Moje ręce powędrowały wokół jego szyi. Jego zaś pod moją bluzkę jeździł zimnymi rękami wzdłuż mojego kręgosłupa. Odsunął się robiąc kilka kroków.

- Przepraszam to impuls nie wiem co we mnie wstąpiło - mówi.

- Baran - mówię znów go przyciągając do siebie.

Oparliśmy się czołami będąc w ciszy w tym czasie całkiem ciemność zaplanowała wokół nas.

- Zakochałam się w tobie.. - mówię patrząc mu w oczy które iskrzyły się.

- We mnie się coś zmieniło od pierwszego pocałunku. Nie potrafiłem dziś inaczej postąpić jak iść za tobą.. szukać cię śledzić..

- Co z nami będzie ? Co z tym zrobimy? - mówię odsuwając się lekko.

- Nie wiem Susanne. To nie może ujrzeć światła dziennego za żadne skarby. Znajdą pretekst, przepis, prawo i nas rozdzielą a mnie zamkną.

- Wiem będziemy ostrożni - mówię i przytulam się do niego na co mocno mnie objął.

Po chwili wróciliśmy do domku trzymając się za ręce. Gdy weszliśmy do wnętrza uśmiechnięci przeżyliśmy szok.

- Babcia?! - mówię patrząc na starsza kobietę.

- No babcia, babcia - mówi - co wy tu robicie ? - zapytała.

- Właśnie to przyjechaliśmy by uciec trochę od zgiełku miasta - tłumaczy Baran.

Który gdy tylko ona się odwróciła w nasza stronę puścił moją dłoń. Nie wiedziałam jak się mam zachować.

- Co tak stoicie w drzwiach wchodźcie - mówi.

Weszliśmy po chwili dołączył do nas dziadek który był gdzieś na dworze. Usiedliśmy przy stole tak długo nas nie było, że babcia zdarzyła ogarnąć kolacje? Wszyscy siedzieliśmy jacyś tacy spięci. Babcia patrzyła na dziadka potem na nas. W końcu ona sje odezwała.

- Była u nas policja dziś robili wywiad w waszej sprawie ? Wytłumaczycie mi to? - patrzy na nas.

- Jakie przesłuchanie ? - zapytał Baran.

- Zapytam w prost ale nie bierz tego do siebie Baran dziękujemy ci bardzo, że po stracie jej rodziców zaopiekowałeś się nią ale muszę zapytać - Odezwał się dziadek - Czy was coś łączy oprócz ojcowskiej miłość do córki? - babcia tez spojrzała na nas.

- Nie - odpowiedział od razu Baran.

Co sprawiło nie lada podejrzenie wśród dziadków który na nas dziwnie patrzyli.

Pomoc Domowa / Miłość wiele nas nauczy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz