Ola od zawsze o wielu rzeczach bała się powiedzieć rodzicom. To nie to, że rodzice źle ją traktowali - wręcz przeciwnie - byli bardzo kochający i jeśli już któryś z nich się wkurzał, to była to mama, ale ona i tak dosyć rzadko była wyprowadzana z równowagi, a wtedy to tylko pokrzyczała sobie przez minutkę, potem zaraz jej przechodziło. Ola była po prostu bardzo nieśmiała. Bała się też powiedzenia prawdy, przykładowo:
Ola: *gra na telefonie*
Mama (z pokoju obok): co tam porabiasz?
Ola: nic, czytamI tak to właśnie wyglądało. Ola szła potem do spowiedzi, mówiła, że kilka razy okłamała swoich rodziców i kontynuowała swój żywot w ten sam sposób. Potem spowiedź, kłamanie, spowiedź, kłamanie.
Czasami też kradła rodzicom parę złotych. Kiedy posyłali ją po coś do sklepu, ona kupowała potrzebne rzeczy, ale oprócz tego kupowała sobie batonika za jakieś 2 zł, żeby rodzice nie zauważyli braku dużej kwoty.
A najgorsze w tym wszystkim było to, że mimo tego, iż zdawała sobie sprawę ze zła, które czyni, zawsze tłumaczyła się przed sobą, że to wcale nie są grzechy.
Przecież czytałam napisy w grze, wcale nie powiedziałam, że czytam książkę. Poza tym nie ma przykazania "nie kłam". Przecież rodzice dali mi pieniądze na zakupy, czyli w sumie były moje, mogłam z nimi zrobić, co chciałam.
Wymówki dotyczące tego drugiego tak bardzo ją przekonały, że nigdy nawet nie pomyślała, aby się z tego wyspowiadać.
CZYTASZ
Opowieść odnalezionej owieczki
SpirituellesBóg Jest. Był zanim byłam ja, był ze mną zanim go poznałam. Pukał do drzwi mojego życia. Dał się odnaleźć, kiedy go szukałam i kiedy nie wiedziałam, że go szukam. Był ze mną we wszystkich momentach. Pomagał, wspierał. Odnalazłam go, a potem zaczęłam...