Kiedy Ola postanowiła polepszyć relację z Bogiem, najpierw musiała w to wszystko na nowo uwierzyć. Chciała tego. I w teorii, Kościół powinien jej w tym trochę pomóc. Jako że jej rodzice byli katolikami, co tydzień chodzili razem na mszę.
Kiedy Ola była w wielu przedszkolnym, całkiem lubiła msze. Ale kiedy była już starsza, rodzice zaczęli ją czasami zabierać zamiast tych dla dzieci, na msze dla dorosłych. Ola na początku słuchała kazań, czytań i typ podobnych. Po dłuższym czasie przestała. A potem, kiedy chciała wrócić do Boga, znowu się im przysłuchiwała. Jednak im więcej nad tym rozmyślała, tym trudniej było jej w cokolwiek uwierzyć. Efekt był odwrotny od zamierzonego. Kiedy to zauważyła, uznała, że nie będzie już tego słuchać. Poza tym nie dostrzegała sensu w robieniu różnych "kościelnych" rzeczy, typu klękanie, wstawanie, siadanie, ale też to całe dzwonienie dzwoneczkami w konkretnych momentach, celibat, po części sakramenty, oraz wiele innych. Czasami jednak wsłuchiwała się bardziej w kazanie i słyszała coś, co nie wydawało jej się prawdziwe. Wtedy myślała sobie Nie, nie słuchaj tego. Przez to tracisz wiarę. Nie słuchaj tego. Albo Po co my robimy to wszystko? Czy Bóg potrzebuje tych wszystkich pieśni i formułek? A najgorsze w tym wszystkim było to, że kiedy Ola przychodziła do kościała, miała wrażenie, że Boga tu nie ma. Uczucie to znikało, kiedy tylko opuszczała kościół.
I kiedy tak nachodziły ją wątpliwości co do robienia w kościele różnych rzeczy, chciała wiedzieć, dlaczego tak jest. Skąd to się wzięło. Uznała, że jedynym sposobem na poznanie prawdy jest czytanie Biblii. Zawsze na mszy czuła chęć jej przeczytania. Gdy wracała do domu, trochę o tym zapominała, ale tydzień później znowu wracała ta myśl.
Pewnego razu, jak często, spotkała się na polu z Nikolą. Rozmawiały sobie jak zwykle, zaczęły mówić o Bogu. I wtedy Nikola powiedziała jej, że zaczęła czytać Biblię i że jest ona całkiem spoko. Okazało się, że jest tam wiele rzeczy, o których Ola w życiu nie słyszała, na przykład, że Noe był alkoholikiem. Albo że tęcza jest tam symbolem przymierza Boga z człowiekiem.
Ta rozmowa przeważyła i Ola zaczęła wczytywać się w Pismo Święte. Zaczęła od Księgi Rodzaju, była wtedy końcówka wakcji. Bardzo jej się to spodobało, więc czytała każdego dnia. Poznała dużo ciekawych faktów tam zawartych. Było tam na przykład o dwóch córkach, które nie mogły znaleźć odpowiednich mężów, więc aby przedłużyć swój ród, obie upiły swojego ojca i się z nim przespały. W ten sposób zapewniły sobie potomstwo. Kiedy zaczął się rok szkolny (i poerwsza klasa liceum!), Ola prawie zawsze czytała Biblię w drodze do lub z szkoły. Co ciekawe, zawsze w wersji elektronicznej, bo o dziwo w domu jej nie posiadała. Podobno kiedyś mieli, miała nawet wspomnienie z dzieciństwa o niebieskiej książce z gołąbkiem. Ale teraz jest tylko "Pismo Święte Nowego Testamentu oraz Psalmy", nie wiadomo jak do tego doszło.
Ola, mimo że wciąż chodziła do kościoła ze swoimi rodzicami, wiarę i wiedzę o Bogu zaczęła pozyskiwać sama. Kościoła nie lubiła. To Biblia stała się jej przewodnikiem po religii.
CZYTASZ
Opowieść odnalezionej owieczki
SpiritüelBóg Jest. Był zanim byłam ja, był ze mną zanim go poznałam. Pukał do drzwi mojego życia. Dał się odnaleźć, kiedy go szukałam i kiedy nie wiedziałam, że go szukam. Był ze mną we wszystkich momentach. Pomagał, wspierał. Odnalazłam go, a potem zaczęłam...