Przemiana Oli była procesem, w którym równocześnie doskonaliły się w niej różne rzeczy. Kolejne zmiany następowały względem ludzi. Na jednym filmiku Ola przeczytała, że nigdy nie spojrzymy na człowieka, którego Jezus nie kocha. Te słowa były kolejnym pchnięciem na drodze przemiany. Zaczęła jeszcze bardziej kochać ludzi. Od tamtej chwili na każdego człowieka patrzyła z miłością.
Dla każdego starała się być jeszcze milsza niż wcześniej. Zainspirowana Biblią chętnie pożyczała innym pieniędzy, nie żądając od nich zwrotu. Zawsze próbowała pomóc każdej osobie w potrzebie. Wybaczyła Wiktorii (tej zastępowej), starała się z nikim nie kłócić. Próbowała też w żaden sposób nie robić na złość swojemu młodszemu bratu. Stała się wobec ludzi śmiała i otwarta. Nie pozostał ślad po dawnej, nieśmiałej Oli.
Zaczęła też dawać ubogim ludziom na ulicy. Brzmi to trochę jak wątek ze średniowiecznych legend o świętych, Ola na początku też tak do tego podchodziła. Najpierw nie była zbyt chętna do robienia tego. Ale pewnego razu, kiedy wracała z koleżanką ze szkoły, jakiś pan zaczepił je na ulicy i prosił o 2 zł. Obie powiedziały, że nie mają, co nie było prawdą. Ola mówiła potem koleżance, że w sumie nie ma dwuzłotówki, ale ma inne nominały. Sama jednak wiedziała, że okłamała tego człowieka. Do domu wracała z wyrzutami sumienia, smutkiem i ogromnym poczuciem winy. Chciała cofnąć czas i dać mu pieniądze. Ale wiedziała, że już go nie odnajdzie. Dodatkowo, kiedy była już w klatce swojego bloku i weszła do windy, ta nie chciała ruszyć, więc Ola z niej wyszła. Usłyszała też, że ktoś wchodzi do klatki, ale postanowiła uniknąć spotkania i pobiegła na schody. Człowiek ten wcisnął przycisk w windzie, ale ona już pojechała na piętro, które wybrała Ola. Podsumował to klasycznym polskim przekleństwem. Ta sytuacja dodatkowo przygnębiła Olę. Gdyby nacisnęła przycisk, mężczyzna ten od razu wszedłby do windy. Tego dnia Ola całkiem się na sobie zawiodła. Kiedy wieczorem się modliła, leżała na podłodze (wcześniej też tak czasem robiła), ale była skulona i zbliżona głową do ściany. Prawie że leżała krzyżem. Przepraszała Boga całą sobą. Było jej wstyd. Okropnie wstyd.
Nazajutrz otworzyła Biblię, chciała kontynuować w miejscu, w którym skończyła czytać Ewangelię. Akurat natrafiła na fragment, w którym Jezus mówił Marii (tej, która umyła jego stopy łzami i wytarła włosami), że odpuszcza jej grzechy. Ola zrozumiała, że i jej wybaczył.
*<>*
Kilka, może kilkanaście dni później, nastąpiła podobna sytuacja. Ola miała tego dnia wycieczkę szkolną, z której wracali autobusem przez długi czas, była zima, ale w środku było bardzo duszno i gorąco, ponieważ był on przeładowany ludźmi. Dlatego też, kiedy Ola podjechała pod szkołę, postanowiła wracać do domu na nogach (ma niecałe 40 minut, ale lubi spacerować). Kiedy była w krótkim tunelu, zobaczyła jakąś panią siedzącą z psem na kocu, miała przed sobą zakrętkę po płynie do prania, do której niektórzy ludzie wrzucali pieniądze. Ola postanowiła uczynić to samo. Trochę się bała, ale mimo to zatrzymała się i wyjęła swój portfel. Miała tam maksymalnie dwa złote. Dała tej pani wszystkie pieniądze, jakie miała (nie licząc tych na karcie). Kiedy odeszła, była naprawdę szczęśliwa, że zdobyła się na odwagę. Dodatkowo przypomniała sobie, że przecież o tym marzyła, kiedy była dzieckiem! Chciała dać jakiemuś bezdomnemu cały swój portfel! I spełniła je! Kiedy odeszła już daleko, przypomniała sobie, że miała przecież jeszcze ciasteczka, które mogła jej dać, ale o nich nie pamiętała. To jednak zainspirowało ją na przyszłość.
Po jakimś czasie znowu się na sobie zawiodła, ale nie całkiem. Kiedy szła do szkoły, zobaczyła kolejną osobę, która wyglądała na ubogą i potrzebującą pomocy. Mężczyzna ten siedział obok Żabki z kilkoma kubkami po kawie z tego sklepu i jakimś workiem. Wyciągał do ludzi rękę, prosząc. Chociaż nic nie mówił, prosił całym sobą. Ale Ola przeszła obok niego. Kiedy to czyniła, wewnętrznie płakała. Dlatego, że nie potrafiła mu pomóc. Im bardziej się od niego oddalała, tym bardziej chciała wrócić, a jednocześnie coś ją powstrzymywało. Boże, pomóż mu, bo ja nie potrafiłam. Proszę. Ale nagle coś sobie uświadomiła. Miała jeszcze pół godziny do rozpoczęcia lekcji, a i do szkoły i do tego człowieka miała tylko kilka minut. Przecież jeszcze może wrócić! Ma swoje szkolne śniadanie, może je mu dać, a sobie dokupić w szkole! Zatrzymała się, wyjęła swoją kanapkę i włożyła do kieszeni (żeby nie musieć potem jej wygrzebywać z plecaka), zawróciła.
Kiedy doszła do niego, zobaczyła, że jest gdzieś odprowadzany przez innego człowieka. Domyślała się, że pewnie chce mu pomóc.
Wtedy pomyślała, że był to test, który zdała. Wróciła, żeby mu pomóc i zobaczyła, że już ktoś nim się zajął. Jej modlitwa została wysłuchana. Mimo, że na początku przeszła obok niego, to kiedy wróciła aby naprawić swój błąd, otrzymała nagrodę w postaci pocieszenia. Cieszyła się, bo wierzyła, że się nim dobrze zaopiekowano. Dziękowała Bogu, że wróciła.
*<>*
Jakieś kilka tygodni później, wracała do domu z rekolekcji organizowanych przez szkołę z dwoma koleżankami. Ola szła na przystanek autobusowy, a one na pociąg. Nagle zorientowały się, że muszą biec, aby im nie odjechał. Nie pożegnały się z Olą, ale ona się tym nie przejęła. Kiedy została sama, zobaczyła kolejnego ubogiego. Była to, tak jak w pierwszym przypadku, pani na kocu z pieskiem, ale tym razem w innym miejscu, inna pani, na innym kocu, z innym pieskiem. Ola, zanim ją zobaczyła, zastanawiała się, co zrobi ze swoją kanapką, bo na rekolekcjach dostali drożdżówki, więc była już całkiem pojedzona. Kiedy ją ujrzała, wiedziała, co musi zrobić. I to zrobiła. Zwycięstwo!
Co ciekawe, na następny dzień jedna z tych koleżanek przeprosiła ją, że się nie pożegnała. Powiedziała też, że widziała, jak Ola daje pieniądze tamtemu panu. Na co ona śmiechła i wyprowadziła ją z błędu.
*<>*
"We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: <Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu>" (Dz 20,35)
CZYTASZ
Opowieść odnalezionej owieczki
SpiritualBóg Jest. Był zanim byłam ja, był ze mną zanim go poznałam. Pukał do drzwi mojego życia. Dał się odnaleźć, kiedy go szukałam i kiedy nie wiedziałam, że go szukam. Był ze mną we wszystkich momentach. Pomagał, wspierał. Odnalazłam go, a potem zaczęłam...