IX

148 10 8
                                    

Dźwięk budzika rozległ się po pomieszczeniu kiedy brunetka niechętnie go wyłączyła. Wczorajszy dzień ją zmęczył i wstawanie o tak wczesnej godzinie było ostatnim co chciała robić. Wstała i po pościeleniu łóżka odsłoniła rolety aby wpuścić do pokoju trochę światła. Patrzyła się chwilę przez okno i przeklinała ten dzień ponieważ nie zapowiadało się na ładną pogodę. Skierowała się do łazienki i po kwadransie stała już przed szafą przeszukując jej zawartość. W końcu po ubraniu się zeszła do kuchni gdzie spotkała Wandę. Wiedźma była jedną z najmilszych osób, które Yn dotąd poznała. Rudowłosa nawet z rana wydawała się radosna i Yn naprawdę zastanawiała się jak to robi. Po niezamierzonym, wspólnym śniadaniu Wanda wyszła mówiąc, że ma coś do załatwienia a brunetka skierowała się do strzelnicy. Pomieszczenie znajdowało się na jednym z niższych pięter tego budynku i najczęściej było okupowane przez Barnesa. Dlatego bardzo się nie zdziwiła, gdy zobaczyła tam swojego przyjaciela.

- Hej Buck - przywitała się, gdy ten odwrócił się w jej stronę zdejmując słuchawki zagłuszające.

- Cześć Yn - uśmiechnął się - Podobno wczoraj się spotkałaś z Nick'iem - spojrzał na nią pytająco.

- Ah, tak. Spotkałam się. To nie było nic ważnego - odpowiedziała niemal automatycznie uśmiechając się przy tym promiennie.

- Skoro tak mówisz...- westchnął brunet i powrócił do swojego zajęcia - Jesteś jakaś rozkojarzona, stało się coś?

- Ehm, nie, wszystko jest w porządku.

Kolejne godziny spędziła na ćwiczeniu swoich umiejętności. Naprawdę chciała się poprawić dlatego starała się na każdym treningu. Bucky dał jej kilka wskazówek, które zdecydowanie pomogły. Barnes był dosłownie perfekcyjny w posługiwaniu się bronią i Yn naprawdę mu tego zazdrościła. Cieszyła się jednak, że zgodził się jej pomóc. Teraz tylko musi znaleźć kogoś kto mógłby trenować z nią walkę wręcz.

Kiedy siedziała już w swoim pokoju i rozpakowywała się jej myśli krążyły gdzieś naprawdę daleko od tego co robiła. Po ułożeniu wszystkich swoich rzeczy na szafie i innych półkach zastanawiała się co wcale nie tak dawno temu powiedział jej Diego. Ten mężczyzna o mało jej kiedyś nie zabił. Skoro miał na myśli... Skoro mówił, że Yn ma do wykonania misję to musiał mieć jakąś gwarancję na to, że owe zadanie brunetka wykona. Przecież nie rzucał by słów na wiatr. Ale... Nie. To niemożliwe. On chciał ją tylko wystraszyć. Ten rozdział w jej życiu został zamknięty. Zamknięty raz na zawsze i nigdy nie miała w planach do tego wracać. Hydra zniszczyła jej życie i nieodwracalnie zabrała cenne lata, które spędziła na... Właśnie, na czym je spędziła?

Była dzieckiem. Dzieckiem, którego rodzice nie chcieli. Nie żeby im się dziwiła. Byli bardzo młodzi i kompletnie nie gotowi na zostanie rodzicami. A kiedy zdarzyła się okazja aby pozbyć się tego jednego utrapienia, które zniszczyło im karierę nie wahali się ani chwili. Co nie zmienia faktu, że nikt nie powinien tak zrobić. Trafiła do Hydry jako zupełnie wystraszone i nic nie wiedzące sześcio-letnie dziecko. Niejednokrotnie zastanawiała się jakby potoczyły by się jej losy gdyby tam nie trafiła. Od najmłodszych lat była jednym wielkim eksperymentem. Niekończące się badania, testy, zastrzyki, ćwiczenia gdzie miała uczyć się wszystkiego o czym nie miało prawa wiedzieć dziecko.

Pochłonięta własnymi myślami nie zauważyła gdy do pomieszczenia ktoś wszedł. Drzwi były otwarte a gość najwyraźniej stwierdził, że skoro osoba  w pokoju nie odpowiada to mógł wejść.

Materac się ugiął informując, że brunetka już nie jest sama. Otrząsnęła się z dziwnego letargu, w którym tkwiła i przeniosła wzrok na osobę siedzącą obok niej. Jej wzrok dotąd rozbiegany skupił się na rudowłosej.

- Pukałam ale nie odpowiadałaś dlatego stwierdziłam, że wejdę - rozejrzała się po pokoju - Już się rozpakowałaś?

- Mhm - przytaknęła Yn nadal lekko nieobecna co nie umknęło uwadze Natashy.

- Wszystko w porządku? - zapytała lekko zmartwiona.

- Tak, spokojnie, wszystko jest okej. Coś ode mnie potrzebujesz?

- Bucky powiedział, że potrzebujesz kogoś z kim mogła byś trenować. Tony za to stwierdził, że mam być to ja i Yelena. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?

- Nie, jest w porządku.

- Świetnie, to jutro widzimy się na sali treningowej o ósmej. Tylko się nie spóźnij jak to masz w zwyczaju - zaśmiała się rudowłosa.

- Bardzo śmieszne - odpowiedziała i przewróciła oczami próbując powstrzymać śmiech kiedy kobieta opuściła pokój.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Teraz stało się bardziej żywe i rzeczywiście wyglądało, że to ona tu mieszka. Zrobiło jej się zbyt ciepło dlatego wzięła coś na przebranie i skierowała się do łazienki.

Stała przed lustrem i spoglądała w nie krytycznie. Nie bardzo czuła się dobrze w jej własnym ciele ale co zrobić. Nie można przecież dramatyzować. Blizny na jej ciele były mniej i więcej widoczne. Mogła by opowiedzieć o każdej jednej jak i skąd się wzięła co zajęłoby jej chyba pół dnia. Rana po postrzale, kiedy była na misji w Tokio. Blizna od noża kiedy jej napastnik stracił cierpliwość i rzucił się na nią niespodziewanie. Wszystkie rany po eksperymentach można było zobaczyć na całym jej ciele. Blizna na karku jednak najbardziej ją interesowała. Przypomniała sobie o tym, o czym wcześniej rozmyślała a jej dłoń sięgnęła właśnie do tego miejsca. Rana była świeża. Nowo otwarta i zaszyta tak precyzyjnie, że nawet nie zorientowała się, że w trakcie jej ostatniego, krótkiego spotkania z Diego coś jej zrobili. Była nieprzytomna kiedy tam się znalazła... Dlatego musieli wtedy coś jej zrobić.

Cholera jasna no trzymajcie mnie bo się zabiję.

Wzięła uspakajający oddech. Czynność tę powtórzyła jeszcze kilka razy zanim wyszła z pokoju. Szła korytarzem i szybko znalazła się w windzie. Po niedługim czasie znalazła się przed laboratorium Bruce'a. Przystanęła przed drzwiami myśląc jak by to wytłumaczyć.

Jej przypuszczenia są prawdziwe. To wiedziała na pewno. Tylko właśnie jak to racjonalnie wytłumaczyć? Odetchnęła głośno i zapukała a potem weszła do pomieszczenia. Lustrowała je wzrokiem szukając Banner'a, który gdzieś tu powinien się krzątać. Kilka sekund później wspomniany mężczyzna wyszedł z innego, mniejszego pomieszczenia trzymając w ręku dwie różne fiolki. W jednej ciecz była fioletowa, zaś w drugiej przezroczysta. Zastanawiała się do czego mu są one potrzebne lecz nie długo, ponieważ przypomniała sobie z jaką sprawą do niego przyszła. Obawiała się teraz spotkania z tą jedną osobą mieszkającą w siedzibie a tylko Bruce mógł te obawy zniszczyć. W tym wszystkim nie pomagał również fakt iż brunetka nie wiedziała kogo jutro oczekiwać na treningu.

Błagam niech Bruce mi pomoże

Ta sprawa jest tak jebnięta, że zaraz rzucę się z najwyższego piętra tej wieży.

Nieznajoma | Yelena Belova X Reader Story Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz