~rozdział 2 "O mały włos"~

33 8 5
                                    

Dark Enchantress POV

Szarpałam się z drzwiami, które uparcie nie chciały się nawet uchylić.
Walić to.
Westchnęłam cicho.
Dobra, cudem to się one nie otworzą.
Muszę znaleźć ten przeklęty klucz do nich!
Tylko gdzie?

No właśnie.
Oto jest pytanie.

Lepiej może trzymać tę klamkę... Na wszelki wypadek, gdyby właściciel klucza próbował wejść. Bo nie wiem, czy miałby dobre intencje...

Ale muszę w końcu znaleźć klucz!
Okej, okej. Raz się żyje...

Usłyszałam głośne skrzypnięcie, gdy puściłam zardzewiały metal klamki.
Zaraz potem deski na podłodze zaczęły trzeszczeć. Jakby ktoś nadchodził...

No i kurde lipa.
Brawo ja.
Teraz pewnie ten ktoś zauważył, że tu jestem.
ŚWIETNIE, PO PROSTU ŚWIETNIE!
Co jak co, ale do wpadania w kłopoty to mam talent...
Dzięki mojemu zbyt ryzykownemu podejściu do wszystkiego.
Znowu byłam w sytuacji, która mogłaby zagrażać memu życiu, a przy sobie nie miałam NIC. Wszystko, co wcześniej wzięłam, zostało w Świecie Snów.

Słyszałam szybkie i paniczne bicie własnego serca.
Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju. Co prawda teraz już pewnie nie mam czasu, aby znaleźć klucz, ale gdybym go teraz zauważyła, to przynajmniej wiedziałabym, gdzie leży.
Niestety, nigdzie go nie było. A raczej nigdzie w zasięgu mego wzroku.
Trzaski stawały się coraz głośniejsze.
Jedyna żarówka na suficie zaczęła się psuć i była coraz bardziej bliska wygaśnięcia.

Dobra, opanuj się. Zostań na swojej pozycji. Nie ruszaj się. Wydostanie się z takiej sytuacji wymaga trzeźwości umysłu-
Wzięłam kilka głębokich oddechów.
Myśl, myśl, myśl... Czym da się otworzyć drzwi oprócz klucza?

Los zdecydował, że nie da mi znaleźć odpowiedzi na to pytanie, ponieważ chwilę potem żarówka zupełnie zgasła.

No to pięknie. Co mam teraz niby zrobić?
Nawigować po pokoju na ślepo, próbując wyczuć jakikolwiek kawałek metalu, który nawet nie wiem, czy będzie tym kluczem? I czy w ogóle będzie kluczem?

Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
Rany, nie-
No i się spóźniłam.
Już się stąd nie wydostanę. Nie ma opcji.
Jeśli ten ktoś już tu jest, to zapewne nie ma dobrych intencji. A przynajmniej nie takich, żeby mnie stąd wypuścić.
Z tego co wyczułam, tajemnicze ciastko – czy cokolwiek innego – nosiło rękawiczki. Przynajmniej na jednej dłoni.

– Wiiiitaaaaj... – nieznajomy szepnął mi do ucha.

– KIM. JESTEŚ. – warknęłam, gwałtownie odsuwając rękę.

– Śmiało... Sama zobacz.

Tajemnicza postać się schyliła. Coś metalowego lekko uderzyło o podłogę. Po niemal pustym pokoju rozszedł się dźwięk zapalającej się zapałki i zapach dymu.
Po chwili obok mnie palił się płomyk.
W tym momencie obecność światła była dziwnie kojąca...

Odwróciłam głowę i spojrzałam na nieznajomego, który trzymał w dłoni zapalony lampion. Spod białych rzęs patrzyły na mnie niebiesko-fioletowe oczy, a po granatowej sukience spływały włosy w kolorze nocnego nieba. Przypominały mi kogoś...

– M... Moonlight?! – sapnęłam z zaskoczenia.

Kurde, moje najgorsze koszmary się spełniały...
Jeśli teraz jeszcze się okaże, że też mnie tu przywlekła, by się ze mną rozprawić, to-
To co?
No właśnie.
Nawet nie wiem, co bym zrobiła.
Bo jeśli tak ma wyglądać życie... To sama już mam go dość.
Bez niczyjej zachęty.

– Nie jestem Moonlight, moja droga... Ona jest tylko moją przykrywką. Przebraniem, można powiedzieć. Ja ją po prostu zahipnotyzowałem.

– W takim razie kim niby jesteś?!

Gdzie koszmar spotyka się ze snem [CRK AU fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz