~rozdział 4 "Niespodziewane spotkanie"~

26 7 7
                                    

Dark Enchantress POV

- Witajcie, moje drogie... - z ciemności wyłoniła się postać Moonlight Cookie z lampionem w dłoni.

Rany, to znowu on...
Ciekawe, co tym razem ma do powiedzenia.
Po raz kolejny będzie mnie przekonywać?

- No witam. Co tym razem? - zapytałam.

- Coś na pewno... Zresztą sama zobaczysz. - szepnął.

Spojrzałam na niego z wyrzutem.

- W-witaj, Moonlight Cookie... Wiesz może, dlaczego tu jestem? - zapytała nieśmiało White Orchid.

- Znasz tą kobietę, prawda? - zapytał Evilglaze pod postacią Moonlight, wskazując na mnie.
Dziewczynka przytaknęła, lekko zdezorientowana.

- To dobrze... Tak, wiem, wielu zrujnowała życie. I pewnie zaraz zrujnuje je tobie... Biedactwo.

Co do jasnej-
SŁUCHAM?
O co tu chodzi?
Typie, jak myślisz, że ci się uda mnie przekonać do tego, co robiłam kiedyś, to zapewniam, że się grubo mylisz.

- Słuchaj, Dark Enchantress... Mam dla ciebie kolejną ofertę.

No, czyli tylko potwierdziłeś moje założenia. Zobaczymy, co dalej przedstawisz, wielki geniuszu...

White Orchid spojrzała na mnie z jeszcze większą dezorientacją. Jej wyraz twarzy mówił "O co tu chodzi?"

- Gadaj. - westchnęłam. - Chociaż i tak pewnie mnie nie przekonasz.

- Tym to na pewno mi się uda. - powiedział z przekąsem. - Zasada jest jedna... Albo przechodzisz na moją stronę, albo następnym razem zobaczysz tę młodą tylko w zaświatach.

CO?!
TY SOBIE CHYBA ŻARTUJESZ, VANILLA I LILY MNIE ZABIJĄ JEŚLI DOPUSZCZĘ DO TEGO DRUGIEGO-
A nie mogę też przecież zostawić ciastek z tego świata samych sobie!

- Każesz mi wybierać między bezpieczeństwem tego świata a CZYIMŚ ŻYCIEM?! Chyba sobie żartujesz...

- Nie żartuję, moja droga. - "Moonlight" uśmiechnęła się. - Tylko tak wiem, że się zgodzisz... Bo czy coś innego lepiej by pobudziło instynkty obronne przybranej matki? Przyznaj się, udało mi się znaleźć twój słaby punkt.

No kurde, masz rację.
Niestety.

- Chwila, a nie potrafisz przypadkiem kontrolować umysłów innych ciastek? Mógłbyś to zrobić tak po prostu, bez przekonywania mnie, więc po co to wszystko? - spytałam, chcąc zyskać na czasie.

- Och, to nie takie proste, moja droga. "Tak po prostu" to się udaje tylko z tymi pączkami... Ciastkami już nie. A zwłaszcza, jeśli nie pochodzą z tego świata. Muszę wtedy mieć ich zgodę. Chociażby minimalną.

Kurczę, naprawdę mam coraz większy problem z tym wszystkim-

Nie mogę tak zostawić Stardust'a i Milky Way samych przeciwko mnie i niemu... Ale też nie mogę pozwolić, by White Orchid straciła życie.
Co robić, co robić, CO ROBIĆ-

Dobra, może się uda coś wymyślić... Tak, żeby do żadnego z tych nie dopuścić...

Ta sytuacja była naprawdę ryzykowna.
Myśli latały mi po głowie z prędkością światła.

Co w takiej sytuacji zrobiłby ktoś, komu zależy na przetrwaniu wszystkich?...

"To nie tak, że komukolwiek tutaj na tobie zależało, co?"
Miałeś rację, Evilglaze. Miałeś stuprocentową rację.

Pomyślmy tylko.
Ciastka Ciemności to już praktycznie młodzi dorośli - albo zaraz nimi będą - i bez problemu by pewnie sobie beze mnie poradzili. White Lily ma już dosłownie całe królestwo i rodzinę na głowie, więc po co ma zawracać ją sobie jeszcze mną?
Właśnie.
Co mówi mi tylko jedno... Czas wprowadzić plan w życie.

Gdzie koszmar spotyka się ze snem [CRK AU fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz