1. didn't they tell us don't rush into things?

416 33 12
                                    

{zmieniłam nazwisko Lary na Rojas:) pozdrawiam wszystkich, którzy czytali/oglądali one of us is lying!!}

— Laro Rojas, myślę, że powinnismy ludziom pozwolić myśleć, że jesteśmy razem.

Zamrugałam kilka razy, tępo wpatrując się w chłopaka. Czekałam na wybuch śmiechu i zapewnienie, że absolutnie nie mówił na poważnie. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Chłopak po prostu wpatrywał się we mnie swoimi brązowymi oczami i czekał na moją odpowiedź na — jakkolwiek absurdalnie to nie brzmiało — szczere pytanie.

— Dobrze, że płacą ci za kopanie piłki, a nie za myślenie — burknęłam poirytowana. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Przecież to wszystko nie trzymało się kupy! — Co to w ogóle za pomysł?!

— Wiem, że to brzmi jak totalne szaleństwo, ale myślę, że to coś, co opłaci się nam obu — zapowiedział spokojnie, a ja prychnęłam pogardliwie.

No, jakoś tego nie widzę.

— Ach, tak? Oświeć mnie.

— Inés wygadała się, że jedziesz do Barcelony na studia. Mogłabyś pomieszkać ze mną i moimi rodzicami, nie musiałabyś płacić za wynajem — wyjaśnił, a ja wywrocilam oczami.

Oczywiście, że każdy woli nie płacić za coś niż płacić, ale to wszystko to był absurd!

— Och, pewnie. Może od razu się pobierzemy, żeby było zabawniej? — zironizowałam, krzyżując ręce na piersiach. Chciałam być złośliwa, ale Gavira tylko zaśmiał się pod nosem — z całą pewnością rozbawiony, ale nie urażony.

— Wolałbym nie, bo ja chcę się pobawić w ten teatrzyk, by odzyskać Marikę — wyjaśnił, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy wszechświat nie robi sobie ze mnie żartów.

Bo ja naprawdę zaczynałam żyć życiem Lary Jean. Tylko, że w książce jej przeżycia wydawały się ekscytujące i nieco cukierkowe. Ja miałam za to wrażenie, że następuje apokalipsa z prawdziwego zdarzenia, a ja mocno przegrywam z ponurym żniwiarzem zwanym śmiercią.

Życie nie jest sprawiedliwe.

— Kimkolwiek jest Marika.

Chciałabym powiedzieć, że wypowiedziałam te słowa pogardliwie i kompletnie nie obchodziło mnie kim była ta dziewczyna, ale byłabym wstrętną kłamczuchą.

— Moja była — na te słowa chłopak skrzywił się. — Rzuciła mnie dla modela, kolegi po fachu.

Parsknęłam śmiechem.

Laska go rzuciła, możliwe, że nawet zdradziła, a ten chce sprawić, żeby do siebie wrócili? Gavira uwielbia toksyczne czerwone flagi, czy o co chodzi? Postanowiłam tego nie komentować, a raczej skupić się na innej luce logicznej w jego rozumowaniu.

— Wspaniale, Gavira. Chcesz wcisnąć ludziom, że po tym jak umawiałeś się z cholerną modelką, ja zawróciłam ci w głowie? Czy ty jesteś poważny? — zapytałam poirytowana, patrząc na niego jak na skończonego kretyna.

Lubiłam siebie — serio. Ale byłam również realistką. Do Belli Hadid i innych dziewczyn z jej branży było mi daleko. Nie czułam się przez to gorsza czy niegodna powietrza, którym oddycham, ale fakty były takie, że ja modelką nie byłam i nie miałam wizualnie do nich podjazdu. Miałam inne talenty. Znałam znakomitą większość piosenek Taylor Swift na pamięć!

— Nie przesadzaj, Rojas. Niczego ci nie brakuje — mówiąc to przeskanował mnie wzrokiem od stop do głowy, a ja nagle poczułam się nieswojo. Szczególnie, że pewność z jaką wypowiedział te słowa była naprawdę niepokojąca.

TO ALL THE BOYS I'VE LOVED BEFORE | PABLO GAVIRAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz