8. and my words shoot to kill when i'm mad

322 33 14
                                    

— Pani Rojas, jest pani jeszcze z nami?

Ostry jak brzytwa głos profesor anatomii, przywrócił mnie do rzeczywistości. Zamrugałam tępo oczami i spojrzałam na nią zakłopotana. Czy siedziałam na dupie w przedostatnim rzędzie na sali? Tak. Czy słuchałam choćby słowa wypowiedzianego przez profesorkę albo czy coś zanotowałam? Absolutnie nie.

— Mogłaby pani powtórzyć pytanie? — poprosiłam nieśmiało, a profesorka spojrzała na mnie z mieszanką politowania, rozbawienia i również pewnej serdeczności.

— Wyśpi się pani, pani Rojas i wtedy wróci na moje zajęcia, dobrze? — poprosiła ciepło, a ja jęknęłam w duchu. Pierwszy raz w życiu zostałam wywalona z zajęć. Czułam się, jakbym właśnie została spisana na straty po tym jak się stoczyłam jako nastolatka.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie byłam przemęczona czy nie brakowało mi godzin snu. Spałam dziś w nocy osiem godzin, co było naprawdę wystarczającą ilością. Nie to było problemem. Problemem był cholerny Pablo Gavira i to głupie sobotnie wyjście do klubu. Nasz taniec, pocałunek. Jego usta na moich. Ilekroć zamykałam oczy, widziałam tę scenę od początku, na zapętleniu. Wydawało mi się wtedy, że wciąż czuję jego ciepłe dłonie spoczywające na moich biodrach. Nie potrafiłam wymazać z pamięci tego, jak blisko siebie byliśmy, a już tym bardziej tego, jak bardzo mi się to podobało. A przecież nie powinno. Moje policzki nie powinny się rumienić, gdy myślałam o tamtej chwili, a ja nie powinnam zastanawiać się, kiedy ponownie usta Pabla Gaviry odnajdą moje.

Bo to nie on skradł moje serce do jasnej cholery!

Westchnęłam ciężko. To tylko głupie myśli, które znikną tak szybko jak tylko się pojawiły. A ja musiałam wziąć się w garść. Nie mogłam tracić skupienia na nauce, tylko dlatego, że jakiś chłopak nie chciał wyjść z mojej głowy. Nie, nie upadłam aż tak nisko. Zostanę bez serca, jeśli będzie trzeba, ale zrobię wszystko, żeby zdać wszystkie egzaminy perfekcyjnie. Priorytety.

Nie mniej jednak profesor miała rację. Dziś nic tu po mnie. Wyjęłam z torby słuchawki i puściłam jeden z albumów Taylor Swift, następnie kierując się w stronę pobliskiej biblioteki miejskiej. Może uciekając do innej rzeczywistości, do innej opowieści uda mi się na chwilę zapomnieć o mojej.

Mojej, której tak bardzo nie rozumiałam.

Zanim jednak trafiłam na miejsce, usłyszałam dźwięk powiadomienia na telefonie.

od: Aurora

Masz dziś wolny wieczór? Potrzebuję kupić sukienkę na wyjazd z chłopakiem i chętnie przygarnę pomoc kogoś z nieziemskim stylem!

Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. Gavirowie mieli w sobie coś, co sprawiało, że nie dało się im odmówić. Bo przecież ja miałam w planach dziś wieczór z książką, herbatką i udawaniem, że sobotni wieczór nigdy się nie wydarzył. A tymczasem będę szła na zakupy, jednocześnie zmuszona non stop pilnować się, żeby nie powiedzieć o trzy słowa za dużo przy Aurorze, żeby nie wyłapała jakiegoś przekrętu.

Normalne popołudnie, tak?

***

— Myślisz, że czerwony to mój kolor? — zapytała Aurora, odsłaniając zasłonę w przymierzalni.

Zawahałam się. Coś mi nie pasowało w tej sukience — Aurora Gavira była śliczną kobietą, nie powinna mieć problemu, żeby wyglądać w czymkolwiek jak gwiazda. Kolor... nie był problemem tej sukienki.

— Myślę, że każdy kolor to twój kolor — odpowiedziałam pół żartem pół serio.

Okay, przyznaje się bez bicia: uwielbiałam modowe tematy. Tworzenie spójnych, fajnych kreacji czy dobieranie strojów wedle własnego zamysłu było dla mnie swojego rodzaju przyjemną odskocznią od "poważnych spraw życia codziennego". Dlatego zazwyczaj miałam opinię na temat tego, jak ktoś dobrał sobie strój. Nie dlatego, że byłam oceniająca czy wredna, a dlatego, że po prostu zdawało mi się ze wiem, jak sprawić by dana osoba wyglądała jeszcze lepiej.

TO ALL THE BOYS I'VE LOVED BEFORE | PABLO GAVIRAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz