4. tell me that we'll be just fine

286 31 16
                                    

— Gavira, jeszcze raz powiesz mi, że musimy już wyjść i za twoją dziewczynę na tym durnym grillu, będzie robić twoja babcia — fuknęłam wściekła, nakładając na swoje policzki delikatny rozświetlacz.

Dobra, ta obsuwa w czasie była trochę moją winą. Trochę. Różowa sukienka, którą miałam założyć uległa małemu wypadkowi (pobrudziłam ją, myjąc zęby). Musiałam więc wybrać na nowo strój, przebrać się i jeszcze pomarudzić. Ta, to ostatnie pewnie mogłam sobie darować.

— Rojas, jeśli mamy być na czas będę musiał złamać wszelkie możliwe przepisy drogowe — wycedził wściekły, kolejny raz stukając w drzwi od łazienki. Rozpuściłam wcześniej związane do robienia makijażu włosy i w końcu wyszłam z łazienki.

Pablo stał tam, patrząc na mnie z irytacją. Ubrany był w szerokie, beżowe długie spodnie i niebieski T-shirt i zdecydowanie już od dawna był gotowy. A ja... no cóż, teraz już też byłam gotowa.

— Och, bo jeszcze uwierzę, że zawsze wszędzie przychodzisz na czas. Nie osłabiaj mnie.

Prawda była taka, że nie miałam pojęcia, czy był punktualną osobą, czy wręcz przeciwnie, więc był to czysty strzał. Ja ogólnie jestem zdania, że wszyscy ludzie na ziemi to spóźniające się niedojdy, a tylko nielicznym udaje się to przezwyciężyć.

— Rany, gdybym wiedział, że jesteś taka irytująca, serio rozważyłbym wzięcie swojej babci — fuknął chłopak, a ja parsknelam śmiechem.

Wtedy Marika z całą pewnością oszalałaby z zazdrości, nie ma watpliwości!

— Droga wolna! Jak teraz wsiądziesz do samochodu, powinieneś być na grillu za jakieś plus minus osiem godzin — odparłam rzeczowo, uśmiechając się na pół złośliwie a na pół uroczo.

Gavi wywrócił oczami.

— No, niestety teraz jestem już skazany na ciebie, Rojas — stwierdził niezadowolony, puszczając mnie w drzwiach wyjściowych.

— Oj, tylko się nie popłacz — sarknęłam.

Przypomniałabym mu teraz, że powinien okazać mi choć trochę wdzięczności za to, że w ogóle zgodziłam się na jego szalony pomysł z udawaniem jego dziewczyny, ale ostatecznie sobie odpuściłam, mając na uwadze, że w zamian mam dach nad głową. Mienie jakichkolwiek roszczeń w takiej sytuacji byłoby conajmniej nie na miejscu.

— Nie kuś — odparował krótko. — Czy możemy już iść? Proszę? — zapytał błagalnym tonem.

Uśmiechnęłam się ciepło i dałam mu pstryczka w nos.

— Skoro tak ładnie poprosiłeś, nie mogę się chyba nie zgodzić, nie?

— Nie możesz. Wsiadaj do auta — powiedział niemal natychmiast. Jego niecierpliwość niezmiernie mnie bawiła.

Spodziewałam się, że Gavi będzie się wpisywał w temperament choleryka. Nie oglądałam może wszystkich meczy Barcelony, ale od czasu do czasu zdarzało mi się obejrzeć jakiś dobry pojedynek el classico, gdzie rywalizowali z królewskimi, a emocje kibiców sięgały zenitu. Pablo definitywnie nie był typem spokojnego gracza, a żółtą kartkę dostał chyba w każdym meczu. Dlatego spodziewałam się charakteru osoby w gorącej wodzie kąpanej, ale mimo wszystko bardzo mnie to bawiło.

Szczególnie to, jak łatwo było go sprowokować, drocząc się z nim.

— Nie pali się. Może jeszcze pójdę się przebrać? Mam taki jeden top, który...

Miarka chyba się przebrała, bo Gavi dosłownie podniósł mnie, posadził w aucie i zamknął mi drzwi. Następnie usiadł na siedzeniu kierowcy i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.

TO ALL THE BOYS I'VE LOVED BEFORE | PABLO GAVIRAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz