Minęły dwa tygodnie od grilla, a ja wciąż nie poznałam Mariki.
Zaznajomiłam się za to ze wszystkimi powodami, dla których będę miała przejebane na studiach. Profesorka od anatomii podobno zawsze uwala połowę roku i to są jej statystyki, kiedy akurat ma dobry humor. Łacina od zawsze mnie przerażała, bo nie byłam dobra w naukę języków obcych, a jeśli takowy język był martwy... nie chciałam sobie tego nawet wyobrażać. Ale czego się nie robi, żeby zostać lekarzem, prawda?
Zawsze byłam zwolenniczką systematycznej pracy (nie dlatego, że byłam porządna, ale raczej dlatego, że nie wierzyłam, że jestem na tyle mądra, żeby ogarnąć wszystko na kilka dni przed egzaminami). Nic więc dziwnego, że już od pierwszych zajęć, starałam się na bierząco przygotowywać notatki, powtarzać materiał i modlić się, żeby rozumieć jak najwięcej. A to zajmowało dużo czasu, więc nawet specjalnie nie miałam możliwości spędzać czasu z Gavirą, a co dopiero mieć możliwość poznać jego byłą.
Pablo zresztą i tak był przekonany, że Marika wie już o moim istnieniu. Po pierwsze, dlatego że jego zdaniem jeszcze podczas grilla Sira z całą pewnością zaspamiła ją wiadomościami. Po drugie dlatego, że byłam jego stałym bywalcem na insta story dla bliskich znajomych, do których zaliczała się dziewczyna. Trochę było to irytujące, gdy starałam się wbić sobie do łba wiedzę, a Gavi przychodził jak gdyby nigdy nic i robił mi zdjęcie, jak się uczę. Byłam przekonana, że odkąd przyjechaliśmy do Barcelony, większość jego zdjęć w galerii to ja podczas wykonywania różnych czynności.
Tak czy siak, miałam wrażenie, że moje życie nieco zeszło z tego szalonego toru i było naprawdę spokojne i poukładane. Jedyna rzecz, która mi przeszkadzała to brak kontaktu z Antoniem. Z początku jeszcze odpisywał mi na wiadomości, ale z każdą kolejną jego odpowiedzi były tylko krótsze i krótsze, aż w końcu w ogóle przestał je odczytywać. Starałam się tym za bardzo nie przejmować, oddając się w wir nauki, ale... dziwnie jest nagle stracić kogoś, z kim spędzało się każdą wolną chwilę. To było tak, jakby nagle czegoś w twoim życiu brakowało. Pyk, budzisz się jednego dnia i nagle pustka.
— Rojas, powiedz mi, jakie masz plany na wieczór? — zapytał Pablo, wpadając do mojego pokoju. Zanim w ogóle zdążyłam odpowiedzieć zabrał głos ponownie. — Mniejsza, ja ci powiem. Idziemy na kręgle.
Nowe łacińskie słówka zdawały się wywiercać mi dziurę w żołądku, jakby chciały przypomnieć, że nie umiem jeszcze żadnego z nich.
— Ale...
Gavi pokręcił głową i zamknął mi zeszyt przed nosem. Zdążyłam już się nauczyć, że ten chłopak nie był fanem kompromisów i zawsze stawiał na swoim. Inaczej mówiąc: był uparty jak osioł.
— Żadnych protestów. Doceniam to, że mam super ambitną niby-dziewczynę i prawdę mówiąc, jestem pod dużym wrażeniem twojej zawziętosci do pracy, ale ktoś musi zadbać o to, żebyś się trochę rozerwała — oznajmił poważnie, jakby był sędzią wydającym wyrok, z którym nie można już dyskutować.
Wiedziałam, że powinnam była próbować zaprotestować, ale prawda była taka, że naprawdę nie po drodze mi dziś było z nauką i wcale nie chciałam spędzić choćby minuty nad książkami.
— Rozumiem, że cały skład idzie? — zapytałam zaciekawiona.
Ciemnowłosy zmarszczył brwi, chyba trochę go zaskoczyłam tym pytaniem. Tym razem ku mojemu zaskoczeniu pokręcił powoli głową.
Zgaduję, że nie przewidywałam, że będzie chciał spędzić ze mną czas... no, tak po prostu. Niby złapaliśmy wspólny język, ale ja całe życie przyjaźniłam się tylko z jedną osobą, a dla reszty byłam raczej niewidzialna, więc wychodzenie gdziekolwiek z kimkolwiek, kto nie był Antoniem, wciąż było nowością.
CZYTASZ
TO ALL THE BOYS I'VE LOVED BEFORE | PABLO GAVIRA
FanfictionLara byla wulkanem energii, książkarą i największą fanką Taylor Swift na całym wszechświecie. Tak się również składało, że miała wiele wspólnego ze swoją imienniczką, bohaterką książki „Do wszystkich chłopców, których kochałam". Właściwie, jak się...