2. i end up in crises, tale as old as time

318 30 20
                                    

Oczywiście, że czegoś nie przewidziałam w tym całym durnym planie.

Musiałam coś zrobić z Antoniem.

Wiedziałam, że prędzej czy później dowie się od kogoś o rzekomym związku moim i Pabla. To mała wiocha, tu każdy wiedział wszystko o wszystkich, a nawet więcej. Musiałam więc wyprzedzić wszystkie plotkary, bo cokolwiek zamierzałam mu powiedzieć, powinien to usłyszeć ode mnie. No i właśnie, tu dochodziliśmy do punktu kulminacyjnego. Co ja mu właściwie miałam powiedzieć? Zgodziłam się na całą tą maskaradę, bo to on mnie zdenerwował. Logicznym rozwiązaniem byłoby więc skłamać mu jak wszystkim innym. Tylko, że ja chyba nigdy nie skłamałam Antonio i dziwnie się czułam z tym, że miałabym zacząć. Boże, dlaczego ja tak wszystko komplikowałam? Byłam głupsza niż ustawa przewidywała, ot co.

No, a poza tym był jeszcze jeden problem. Może trzeba było powiedzieć Gavirze, że byłam beznadziejna w kłamanie zanim wpakowaliśmy się w to bagno. W każdym razie idąc spotkać się z Antoniem bałam się, że nawet jeśli będę chciała skłamać, wyjdzie mi to gorzej niż recytacja wierszyków w podstawówce. Dla kontekstu przyznam się, że wtedy zemdlałam przed całą klasą i do końca szkoły mówili na mnie „mdlejąca księżniczka". O panie, co za upokorzenie. Najgorsze, że na rodzinnych obiadkach też słyszałam o tym częściej niż pytanie „co tam u ciebie?".

Czy teraz miałam zaliczyć kolejną wpadkę stulecia? Rany, ile jedna osoba może mieć na koncie takich wpadek, czy ja mogę kolekcjonować inne rzeczy zamiast najbardziej przypałowe akcje?

W końcu uznałam, że może najbezpieczniej będzie na razie nie mówić Antoniu nic i liczyć, że jakoś to będzie. I w żadnym wypadku nie mówić mu prawdy. Nie sądzę, żeby zrozumiał. Był cudownym przyjacielem, ale dla niego na świecie wszystko jest albo czarne albo białe. Dlatego jego tolerancja na kłamstwa, przekręty i inne kombinatorskie sztuczki... cóż, była niska.

Wzięłam głęboki wdech, kiedy zobaczyłam jak Antonio wychodzi z domu. Umówiliśmy się na ostatni wspólny dzień przed moim wyjazdem.

Wyjazdem z Gavirą.

Lara, hej! — zawołał, gdy tylko mnie zauważył.

Pomachałam mu, z początku nie będąc w stanie wykrztusić choćby słowa.

Ach, tak, właśnie. Kolejny fakt o mnie: jestem najbardziej niezręczną osobą na świecie. Legenda głosi, że słowo cringe wymyślił człowiek, który spędził ze mną zbyt wiele czasu.

Później jednak na szczęście Antonio zaczął coś gadać o swoich planach na przyszły tydzień z kolegami. Nie znałam ich zbytnio, bo cóż, moim skromnym zdaniem byli bucami do kwadratu, ale ponieważ mój przyjaciel za każdym razem zarzekał się, że oni są w porządku, tylko ja nie miałam dość chęci by ich poznać... odpuściłam. Aczkolwiek takich cwaniaczków, którzy uważają się za śmieszków stulecia, bo co jakiś czas rzucą jakimś żarcikiem na temat kogoś, który ewidentnie ma ich urazić, a później bronią się frazą „trzeba mieć dystans do siebie", to jebać prądem. Czasami byłam zła na siebie, że nie miałam w sobie więcej odwagi, żeby przeciwstawiać się takim zachowaniom.

Tak samo jak byłam zła na siebie, że nie miałam w sobie umiejętności kłamania. Bo ja naprawdę chciałam zobaczyć minę Antonia jak się dowie, że kogoś mam.

Na szczęście moje modły zostały wysłuchane... w pewnym stopniu.

— Pani Soler ze spożywczaka powiedziała mojej mamie, że twoja babcia jej powiedziała, że masz chłopaka — wypalił nagle Antonio, a ja zmarszczyłam brwi.

— Pies kota wujka siostry też uczestniczył w tej rozmowie? — zapytałam żartobliwie, ale widząc niewzruszone, poważne spojrzenie mojego przyjaciela, westchnęłam ciężko. — Jezus, no tak. Mam chłopaka. To nie koniec świata.

TO ALL THE BOYS I'VE LOVED BEFORE | PABLO GAVIRAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz