— Można wiedzieć, gdzie ty się z tą walizka wybierasz w środku nocy? — zapytał Gavi, patrząc na mnie jak na skończoną idiotkę.
W sumie to skończyła mi się dawno cierpliwość, a idiotką byłam od urodzenia, więc mniej lub bardziej, ale nawet się to kleiło.
— No... do domu?
Kiedy powiedziałam to na głos brzmiało to odrobinę durniej niż gdy wymyśliłam sobie ten plan w pokoju. Właściwie plan to trochę nadinterpretacja tego co zaszło. Bo planu jako takiego nie było, za to była wielka chęć powrotu do domu. Do taty i Ines. Miałam ochotę choć na chwilę zostawić cały bajzel, na który skrupulatnie pracowałam w Barcelonie tutaj i odciąć się od tego... choćby na krótką chwilę.
— Jesteś w domu, Lara — odpowiedział spokojnie Pablo, przyglądając mi się ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
Zastanawiałam się, czy właśnie myślał nad tym czy odbiła mi szajba. Może tak było.
— Nie, nie jestem. Mój dom jest w Andaluzji. Tam jest mój tata i Ines — odpowiedziałam twardo, a zaraz jeszcze się skrzywiłam. — I niestety czasami także Margot.
Wciąż byłam na nią wściekła. Ba! Do usranej śmierci planowałam się na nią wściekać. Wiedziałam, że zdarzało jej się w życiu nie patrzeć na to jak jej decyzje wpłyną na mnie. Ale mimo wszystko uważałam jeszcze niedawno Margot za dobrą osobę. A na pewno nie za okrutną. A zwodzenie kogoś przez całe lato tylko po to by złamać mu serce... to było okrutne i nigdy nie powinno mieć miejsca.
Tak samo jak zdaniem Gaviego moje opuszczenie tego do domu w nocy nie powinno mieć miejsca — przynajmniej wnioskując po jego niezadowolonej minie.
— I na co wpadłaś? Że wyjdziesz w środku nocy, nic mi o tym nie mówiąc? Że w środku nocy, sama będziesz jechać przez pół Hiszpani? Na litość boską, Rojas! — zawołał zdenerwowany, na wszelki wypadek stając między mną a drzwiami.
Próbowałam go wyminąć, ale bez skutku.
— Nie jestem tu więźniem, Gavira, a ty nie jesteś moim ojcem. Mogę wychodzić z tego domu kiedy chcę i nie muszę cię pytać o zdanie. Więc z łaski swojej zejdź mi z drogi — oznajmiłam rozkazująco, ale nie zrobiło to na nim wrażenia, bo nie ruszył się nawet o milimetr.
— Mhm, zmuś mnie, Rojas — zakpił w odpowiedzi. Byłam bliska tupnięcia nóżka i rozpłakania się na miejscu, tak bardzo miałam wszystkiego dość. Brunet chyba to wyczuł, bo jego wyraz twarzy złagodniał, a on znów spojrzał na mnie z troską. — Pożyczę ci auto, pojedziesz w ciągu dnia. Jeśli nie chcesz zawiozę cię na pociąg, na autobus na co tam będziesz chciała, ale w ciągu dnia. Ale nie będziesz do cholery sama jechać przez pół Hiszpanii w środku nocy. Masz pojęcie jak bym się martwił gdybym zorientował się rano, że cię nie ma? Czy ty w ogóle czasem myślisz zanim coś zrobisz? — zapytał i choć treść jego ostatniego pytania była obraźliwa, zadał je w taki sposób, jakby naprawdę był zmartwionym rodzicem, które zastanawia się, czy jeśli pewnego dnia nie upilnuje swojego dziecka ono zginie w mgnieniu oka.
— Myślę, że nie martwiłbyś się wcale. Bo może nie umiem myśleć, ale przypominam ci, że jedyną dziewczyną która cię obchodzi jest Marika — odparłam uciekając się do totalnie żałosnej małostkowości niczym rasowa zazdrosna dziewczyna, której skończyły się argumenty.
Dlaczego jestem taką kretynką? Przecież nie mogłoby mnie mniej interesować za kim ugania się Gavi! Czemu ja zawsze muszę palnąć coś głupiego?
— Ale chrzanisz, Rojas. To, że nic do ciebie nie czuję, nie znaczy, że mi na tobie nie zależy — odpowiedział stanowczo, a ja przełknęłam głośno ślinę. Utrzymuję wersję zdarzeń, że absolutnie mnie nie interesują uczucia romantyczne Pabla, ale nie dało się zignorować tego, że to zdanie było dla mnie niczym cios w twarz. Auć. — Jesteś moją przyjaciółką, a co najważniejsze jesteś córką Pana Rojas, który by mnie zabił, gdybym wypuścił Cię teraz z domu — dodał żartobliwie, na rozluźnienie atmosfery.
CZYTASZ
TO ALL THE BOYS I'VE LOVED BEFORE | PABLO GAVIRA
FanfictionLara byla wulkanem energii, książkarą i największą fanką Taylor Swift na całym wszechświecie. Tak się również składało, że miała wiele wspólnego ze swoją imienniczką, bohaterką książki „Do wszystkich chłopców, których kochałam". Właściwie, jak się...