sąd i prawnik matki

171 12 0
                                    

- Dzień dobry! - Dziewczyna weszła do domu Kaulitzów, jak do swojego. Była dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze. Ostatnio częściej wychodziła ze szpitala, bo u jej brata gościli również jego dziadkowie.

Mavee ubrana dzisiaj była inaczej niż zwykle. Obcisła i krótka jeansowa spódniczka oraz obcisły biały top na ramiączkach mało pasowało do tego, do czego Simone, Tom oraz Bill przyzwyczaili się przez ostatnie 2 tygodnie.

Nastolatka ściągnęła trampki, po czym weszła do kuchni starszej od siebie kobiety, w ręce trzymając bukiet białych tulipanów przeplatanych z różowymi goździkami. Z szafki zabrała biały wazon, po czym nalała do niego wody.

- Wow... Mavee, to ty?? - zapytała w formie żartu, na co ta zrobiła kółko wokół własnej osi.

- W rzeczy samej. Tylko śpiąca kilka godzin.- uśmiechnęła się, po czym do wazonu wstawiła kwiatki, dając dekoracje na stole.

- Wreszcie zaczynasz o siebie dbać... Jeszcze kilka dni temu bałam się o twoje zdrowie. - Uśmiechnęła się do niej, do ręki dając jej deskę do krojenia i nóż. Mavee sama domyśliła się o co chodzi. Zabrała kilka rzeczy z lodówki, po czym zaczęła robić swoją słynną sałatkę.

- Nasi dziadkowie od strony mamy często go odwiedzają. Mieli wcześniej zabroniony kontakt z nim. Jörg nigdy ich nie lubił. Mówił że ciągle go pouczają, więc mama przestała z nimi rozmawiać. - Podgłośniła piosenkę Britney, która aktualnie cicho leciała w radiu. - Oops! I did it again! - zaczęła śpiewać. Po chwili dołączyła się do niej również Simone.

- I played with your heart! - Wyśpiewała, do ręki biorąc ubijaczkę do jajek, jako mikrofon. Nastolatka zabrała łyżkę i dołączyła się do aktualnie tańczącej kobiety.

Obie śmiały się, podskakując rytmicznie i wygłupiając. Kiedy utwór dobiegł końca po raz kolejny wybuchły śmiechem. Simone pokręciła z rozbawieniem głową.

- Przy tobie czuję się jakbym znów była nastolatką.

- A nie jesteś?! - zdyszana od skakania dziewczyna wykrzyczała w jej stronę, znów wywołując uśmiech na jej twarzy.

- Lepiej rób sałatkę, zołzo. - jeszcze raz się uśmiechnęły.

***

- Do stołu nieroby! - po domu rozległo się wołanie Simone. Tom razem z Billym zbiegli na dół, śmiejąc się razem przy tym i co chwilę zaczepiając się nawzajem. Podeszli do stołu, a ich matka razem z dziewczyną nałożyły do stołu.

- Co ona tu robi? - zapytał Bill skanując ją wzrokiem. - Nie że to źle, bardzo się cieszę...

- Mavee jest moją przyszywaną córką. - kobieta pocałowała nastolatkę w czubek głowy, pokazując jak bardzo ją uwielbia.

- Aha?

- Mavee robi ci konkurencję ukochanego dziecka. - Zaśmiał się Tom, zabierając sałatkę na swój talerz. Obie kobiety usiadły razem z nimi, po czym wszyscy zaczęli jeść. - Co u Ricka?

- Dobrze. Jego dziadkowie wreszcie mogą utrzymywać z nim kontakt. Nigdy ich nie widział, więc dopiero ich poznaje. - uśmiechnęła się do niego, patrząc jak wsuwa do ust pierwszą porcję jedzenia. - Jest szansa że wyjdzie za kilka dni. Jak na razie będzie mieszkał u mnie, nie dam go do matki.

- Będziesz walczyć o prawa?

- Mhm. Na początku muszę się postarać o wolność. - Do jej myśli znów wrócił obraz jej brata skulonego na podłodze przy łóżku. Pamiętała wszystko, ze szczegółami. Pamiętała jak ciężki był pistolet i jak trudno się z niego strzelało.

Jednak szybko się ogarnęła, popijając wszystko szklanką wody z cytryną. Nie chciała tego pamiętać. Wmawiała sobie, że zabiła go przez przypadek. To był cholerny, nieszczęśliwy przypadek. To nie ona pociągnęła za spust, to nie ona wpadła na pomysł, aby go zastrzelić oraz że to nie ona tak bardzo od dawna chciała tego co się stało. Czy była normalna? Jasne że tak, ale tylko w głowie innych osób.

15 listopad 2008 rozprawa sądowa

- Proszę. - Sędzia ręką pokazał prawnikowi że może wstać. Prawnik matki Mavee, która była przeciw niej. Postanowiła bronić swojego dawnego męża. Nie chciała aby był on uznany za winnego, przedewszystkim dlatego że go kochała.

- Dziękuję. - Odpowiedział starszy mężczyzna wstając z miejsca. Uśmiechnął się miło do wszystkich zebranych, jednak uśmiech zszedł mu z twarzy, kiedy popatrzył na Mavee. - Więc było to przez przypadek, a ty wcale nie miałaś na celu nic mu zrobić?

- Tak.

- Możesz zaprezentować jak to wyglądało? - Dziewczyna zobaczyła wyraz twarzy matki. Nigdy jej takiej nie widziała. Cholera, wyglądała jak kobieta sukcesu, nie jak kura domowa z agresywnym mężem-pedofilem.

Młoda brunetka wstała. Stanęła obok i wysunęła ręce na przód.

- Stałam przed nim mniej więcej w ten sposób. Zaczął mi go wyrywać.

- W jaki sposób?

- Nie pamiętam.

- Jaka dobra wersja zdarzeń. - Zaczął krążyć wokół zdezorientowanej dziewczyny. - Dobra dla ciebie oczywiście. Nikt nic nie widział, jesteś jedynym świadkiem. Możesz powiedzieć cokolwiek.

- Sugeruje pan że kłamię? Myśli pan że mogłabym zabić człowieka? - przejęła inicjatywę. - Nienawidziłam go. Dalej to utrzymuje, ale był okej, gdy był trzeźwy. Chociaż nie zdarzało się to często. On i matka zawsze byli nawaleni... Znaczy pijani. Mocno pijani.

- Nie prawda! - wykrzyczała jej rodzicielka, na co została zgaszona 50€ w ramach kary, za przeszkadzanie w procesie.

- Powiedzmy sobie szczerze... Nienawidziłaś go, dalej go nienawidzisz. Nie masz skrupułów. Nie żałujesz jego śmierci, nie zjawiłaś się na pogrzebie.

- Bo na niego nie zasługiwał. - wcięła się w zdanie. - Był zboczeńcem, pedofilem, alkocholikiem, a w innych okolicznościach wymieniłabym jeszcze kilka podmiotów. Nie jest mi przykro że umarł. Ale to nie ja go zabiłam.

- A kto? Sam się zabił? Albo przylecieli obcy i przecięli go na pół laserem? - wyśmiał ją, a ona poczuła jak brzuch zaczyna ją niemiłosiernie boleć. Strasznie się stresowała, ale przecież była aktorką, jak na razie dawała radę to ukryć.

- Nie zrobiłam tego z własnej woli. To był przypadek. Nigdy nie chciałam go zabić! - przerwała na chwilę. Na sali panowała cisza, przeplatana krótkimi szeptami.

Mavee czuła na sobie wzrok wszystkich zebranych. Odwróciła się. Bill patrzył na całą sytuację zaciekawiony. Kiedy ją zobaczył zrobił zatroskane oczy. Tom z kolei szybko uśmiechnął się do niej, chcąc pokazać że wspiera ją duchowo.

- Dlaczego go zabiłaś? Za to co ci zrobił?

- Nikogo nie zabiłam. Proszę nie wmawiać mi swojej wersji zdarzeń.

- Zeznałaś że po otwarciu drzwi zaczął być agresywny. Co dokładniej zaczął robić?

- Krzyczeć na mnie. Zwyzywał mnie od dziwek, jebanych małolat, suk... Może nie będę wymieniać wszystkiego. Kiedy tak na mnie krzyczał wycelowałam w niego. Chciałam go postraszyć i zabrać stamtąd Rickiego. Wtedy zaczął mi wyrywać pistolet. - znów zrobiła krótka pauzę, na spojrzenie na swoją matkę. Mavee jak dotąd wygrywała, obie kobiety o tym wiedziały. - Przez chwilę się ze mną szarpał. Jakoś przez przypadek któreś z nas musiało wystrzelić.

- Nie mam więcej pytań dziękuję. - Mężczyzna cofnął się, siadając obok 40 letniej blondynki. Pokiwał do siebie głową, po czym posłał jej karteczkę "nie wiem czy mówi prawdę, nic nie udowodnię"

4 Strzały, Które Wszystko Zaczęły // Tom X OcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz