Martwiłem się o Aethera. W chuj się martwiłem. Nie odzywał się bardzo długo. Do głowy przychodziły mi same czarne scenariusze. Widząc w chodzącą do pokoju Hu Tao, spojrzałem na nią błagalnie.
- Co jest? - zapytała. Wziąłem głęboki oddech. Opowiedziałem jej o wszystkim.Siedziałem z głową opartą o ramię Hu Tao. Nie odzywała się, więc ja też tego nie robiłem. Trwaliśmy w ciszy. Nie była ona niezręczna. Pamiętam, kiedy jako małe dzieci siedzieliśmy razem w ciszy, bo dziewczyna otworzyła się przede mną. Powiedziała o tym, co się dzieje w szkole. Cisza była naszym wspólnym znakiem, że rozumiemy druga osobę.
- Co mam zrobić? - zapytałem po cichu. Dziewczyna oczywiście to usłyszała.
- Pamiętasz, co mi kiedyś powiedziałeś? Kiedy płakałam w twoich ramionach, bo dostałam kosza od jakiejś dziewczyny? Że jeśli czujesz, że możesz zrobić coś, cokolwiek by to nie było, to rób to, nawet jeśli to głupie. Wydaje mi się, że to powinno ci pomóc. - powiedziała i znów nastała cisza. Miała rację. Czułem, że mogę coś zrobić, nawet jeśli nie do końca wiedziałem co.
- Pojedziesz ze mną? - zapytałem kuzynki.
- Za tobą zawsze i wszędzie nawet na koniec świata.POV: Aether
Siedziałem na dworze. Było w cholerę zimno. Patrzyłem na małe domy w oddali. W niektórych paliło się jeszcze światło. Spojrzałem na telefon. Miałem już siłę, żeby rozmawiać Axel, ale jakaś część mnie chciała, żeby się o mnie martwił. Czy było to egoistyczne? Bardzo. Ale nie wiedziałem, co mam zrobić. To było głupie, ale nie miałem siły, żeby walczyć sam ze sobą. Wdychałem świeże powietrze. Dobrze mi robiło. Chciałem już stąd zniknąć, ale czułem, że muszę jeszcze coś załatwić przed odejściem. Nie wiedziałem jeszcze co to. Jeszcze. Chciałem odejść z tego świata w spokoju. Bez żadnych spraw do załatwienia, ludzi do przeproszenia, konfliktów zamknięcia. Chciałem odejść spełniony. Wstałem z ziemi. Tyłek strasznie mnie bolał. Nie wiem czemu, ale odczuwałem silną potrzebę pójścia do pewnego miejsca. Ruszyłem polną drogą. Mijają te miejsca. Nasze wspólne miejsca. Kiedy doszedłem w końcu do celu mojej wyprawy, w oczy rzucił mi się plac zabaw. Był nowy, ale trochę zniszczony. Usiadłem na huśtawce. Zacząłem ruszać nogami, a po chwili już się huśtałem. Na moje usta pchał się uśmiech. Znów poczułem się, jakbym był małym dzieckiem, nieświadomym jak bardzo okrutny potrafi być los.
Nikogo nie były w pobliżu. Tylko drzewa i inne zabawki dla dzieci. Kiedy zaspokoiłem swoje wewnętrzne dziecko, wyskoczyłem z huśtawki na gumowe płytki. Jak to na placach bywa całe byłe w małych kamyczkach. Wbiły mi się w ręce, o trochę bolało. Otrzepałem ręce i ruszyłem kamienistą ścieżką.Kiedy wychodziłem z jakiejś ciemnej uliczki, zobaczyłem coś, czego bym się nie spodziewał.
DZIEŃ DOBRY KOCHANI WRACAM PO 3 MIESIĄCACH Z 400 SŁOWAMI. Tak długo mnie nie było. Ale. Mam pomysł, chęci tylko czasu brak ale zobaczę co da się wykombinować. Do zobaczenia mam nadzieje niedługo.
P.S: Szykują się zmiany więc czekajcie jeszcze trochę 🤫.

CZYTASZ
Wiem kim jesteś /// XiaoXAether
FanficXiao popularny stremer. Tysiące ludzi codziennie na stremach czego można chcieć więcej? Xiao nie ma nikogo bliskiego bo wszyscy chcą od niego tylko pieniędzy i zasięgów. Pewnego razu zakłada konto w grze pod inną nazwą i piszę do pierwszej lepszej...