Jordan w tej grze stała się celem, o który nawet się nie prosiła. Aeron znowu zadecydował o jej życiu. Teraz musiała uciekać nie tylko przed nim, lecz przed przeszło dwudziestoma mężczyznami, którzy chcieli ją złapać.
Jej czarna suknia plątała się po ziemi zahaczając o patyki i korzenie. Dziewczyna czuła zimny pot na karku, gdy w panice oraz strachu co chwilę odwracała się za siebie.
Bała się, że jeżeli nie będzie za szybka oni wszyscy ją znajdą.
Przedzierała się przez zagęszczony las słysząc jedynie bicie własnego serca, które nabierało tempa z każdym kolejnym krokiem.
Goniło mnie dwudziestu mężczyzn, lecz dwadzieścia jeden osób chciało mojego życia.
Oni biegli by mieć moje życie, a ja biegłam by je zachować.
Dokładnie dziesięć minut temu Marquez kazał jej się schować w głębi lasu. Teraz rozległy się strzały z pistoletów oznaczające rozpoczęcie polowania.
W tej jednej sekundzie wszyscy zgromadzeni mężczyźni zaczęli biec za brunetką próbując ją nadgonić, lecz ona nie słuchając się Aerona również biegła.
Jak wspominała Cassie zasady tej gry były szczególnie brutalne, a więc Reyes również musiała tak postępować.
Dyszała ciężko przedzierając się przez chaszcze w lesie. Chciała znaleźć jak najszybciej rzekę i obejść ją, by znaleźć się w mieście.
— Cholera. — zaklęła pod nosem, gdy jej sukienka ponownie zaplątała się o wystającą gałąź.
Przystanęła na chwilę łapiąc za bok materiału i rwąc go na długości kolan, tak by mieć swobodny ruch podczas ucieczki.
Wyrzuciła skrawek ciemnego materiału i zaczęła ponownie biec ile miała sił. Czuła jak od ciężkich oddechów jej gardło zaczyna piec przez co zapragnęła napić się wody. Przystanęła tylko na moment podpierając się pobliskiego drzew.
Spojrzała w górę na korony drzew pogrążone w czerni tej nocy. Te polowanie było naprawdę specyficzne, bo na tle mroku Jordan wyróżniała się nazbyt dobrze.
— Nie mam już siły. — upadła wprost w stos liści za nią.
Wciąż nie była do końca zdrowa, a jej nogi puchły coraz bardziej. Nie przebiegła zbyt dużego dystansu i przez to zaczęła się obwiniać. Obwiniać za to, że nie była wystarczająco szybka.
Jordan nigdy nie wierzyła w Boga przez co mogła nazywać się hipokrytką co noc odkąd skończyła osiem lat modląc się do czegoś co miało zmienić jej los.
Teraz też się modliła do czegoś co jak uważała nie istnieje. Chciała pomocy co było normalne, niczym odruch, który masz w chwili zagrożenia własnego życia.
Przez lata musiała żyć z potworami, aż kiedyś zapragnęła sama się nim stać, tej jednej nocy chciała, by role się odwróciły.
Żyjąc latami bez miłości uczysz się szukać jej we wszystkim innym. Jordan już będąc nastolatką zaczynała ją dostrzegać wszędzie tam, gdzie nie powinna. Źle dobrani ludzie, którzy zamiast pomagać coraz bardziej sprowadzali ją na dno człowieczeństwa.
Widziała miłość nawet w rodzicach, którzy znęcali się nad nią odkąd tylko przyszła na ten świat. Wszędzie było to uczucie, lecz nie w niej.
Dziewczynka, która bała się kogokolwiek dotknąć myśląc, że jej dotyk jest obrzydliwy. Niby zwykłe złapanie za rękę czy nawet przytulenie okazywały się być dla niej zakłopotaniem. Ciągle zastanawiała się skąd ludzie umieją dotknąć kogoś z taką pewnością, że drugiej osobie nie przeszkadza ten dotyk.
CZYTASZ
Wypatrzona 18+
RomancePo każdą dziewczynkę musi przyjść kiedyś jej własny Piotruś Pan. W tej historii nie nazywał się tak, lecz Aeron i nie zabrał Jordan do Nibylandii, a wywiózł do domku w lesie.