Zaraz po wyjściu Aerona z domu Jordan popadła w płacz upadając na podłogę. Złapała się za bolące serce mocno zaciskając swoje załzawione powieki. Czuła się jakby traciła kontrolę nad wszystkim. To w jakim tempie jej serce uderzało można było porównać do wbijania gwoździ młotkiem. Kłuło ją prosto w samym środku nie pozwalając żyć w normalny sposób.
On wyszedł, a jednak wciąż czuła go nad sobą, jakby nigdy nie zniknął. Tak dobrze mogła jeszcze oddychać jego zapachem roznoszącym się po całym domu. Jego dotyk dalej był na niej. Pozostawiał blizny na całym jej ciele, które miały nigdy nie zejść.
W którym momencie popełniła błąd, że musiała teraz nienawidzić samą siebie? Dlaczego to w ogóle robiła? Gdy powiedział, że ją kocha przez mały moment wydawało jej się to czystą halucynacją. Od zawsze sądziła, że miłość nie może boleć. Gdy jedna osoba widzi jak druga cierpi to nie było przecież w żaden sposób zdrowe.
Zaczęła się drapać po ramionach wydrapując te rany, które zostawiał. Drapała tak mocno, aż nie dostrzegła stróżki krwi spływającej po jej ręce, a mimo to dalej wydrapywała paznokciami te czerwone ślady. Musiała się umyć z niego. Nie chciała już nim pachnieć. Pragnęła zapomnieć o nim. Zatracić się w czymś innym, co już nie będzie bolało.
Przeszła do łazienki, gdzie zdjęła z siebie jego koszulkę oraz swoją bieliznę. Nie mogła wchodzić na górę, dlatego po raz pierwszy znalazła się w dolnej łazience. Ciemne płytki wydawały się być nim. Wszystko w tym domu było Aeronem. Każdy najmniejszy element przypominał jej o nim.
Weszła pod ciepły strumień cicho sycząc z bólu ran, gdy wrzątek zetknął się z nimi. Zaczęła znowu szorować swoje ciało szybko i energicznie, tak by zamienić pamięć w coś innego, ale przecież to wciąż było za mało. Nie ważne ile by tam stała i jak mocno ucierpiałaby jej skóra, Jordan wciąż by to czuła. Wyszła dłuższy czas później ponownie zakładając na siebie przesiąknięte nim ubranie. Dotknęła opuszkami miękkiego materiału przejeżdżając po nim. Ciepły impuls spowodował, że podskoczyła w miejscu przełykając nerwowo ślinę.
W życiu nastaje taki moment zawahania, w którym wyłącza się swoje człowieczeństwo i na pewną chwilę wyrzuca się je jak najdalej. Pozostaje w nas wtedy tylko potwór, który pragnie naszej krzywdy. Nie zależy mu na niczym innym jak tylko na tym.
Człowiek chcąc, żeby przestało boleć posunie się nawet za daleko. Zrobi taką rzecz, która sprawi, że poczuje się dobrze, ale tylko na moment. Przecież nigdy nie może być lepiej, a właśnie to obiecywała jej Stephanie. Że będzie już tylko lepiej.
Z dziwnego dla Reyes powodu przestała pamiętać o tym, żeby myśleć o czymś miłym.
Zaczęła rozglądać się po domu z początku ciągnąc za klamkę od drzwi, a następnie dopatrując się klamek w oknach. Przyglądała się niemal wszystkiemu co mogłoby jej choć trochę pomóc. Zdołała nawet wejść do kuchni i pootwierać wszystkie szuflady, w których jak się okazało nie znajdywały się żadne sztućce. Zabrał stąd wszystko czym mogłaby zrobić sobie krzywdę. W łazienkach brakowało maszynek nie mówiąc już o żyletkach. W szufladach nie znajdywało się nic, co najmniej tak jakby wszystko wcześniej wyczyścił wiedząc co będzie chciała zrobić.Złapała się z nerwów za obolałe skronie kręcąc się w kółko i myśląc nad tyloma rzeczami. Jej głowa pulsowała próbując walczyć z całym złem jaki miała teraz w sobie.
Mimo, że nigdy nie kochała swoich rodziców za to co jej robili, teraz chciała tylko ich zobaczyć i wiedzieć, że jest w domu. Poczuć ulgę z końca tego koszmaru i już nigdy nie zasnąć ponownie.
Tutaj, w tym miejscu lubiła zasypiać, bo budziła się z nadzieją, że to koniec. Gdyby tylko udało jej się stąd uciec, nigdy by już nie zmrużyła oka z obawy, że on wróci.
CZYTASZ
Wypatrzona 18+
RomansaPo każdą dziewczynkę musi przyjść kiedyś jej własny Piotruś Pan. W tej historii nie nazywał się tak, lecz Aeron i nie zabrał Jordan do Nibylandii, a wywiózł do domku w lesie.