09 | use somebody.

99 15 2
                                    

"Posiedzisz sobie tutaj, mała Blue."

Nienawidzę, jak ta niebieska landrynka z zabójczą strzałką nazywa mnie małą. Telepie mną w takich momentach, przysięgam. Dlatego go nie lubię. Ale jestem w takiej beznadziejnej sytuacji, że wolę mu nie deptać po odciskach; grzecznie siedzę na jakiejś metalowej skrzynce w kokpicie dowodzenia, razem z dwoma innymi Łowcami, którzy czasami łypią na mnie spode łba.

Z wzajemnością, frajerzy.

Opieram się plecami o ścianę statku, wbijając wzrok w Knowhere, które widać w oddali przez te dwa spore okna. I wzdycham ciężko, bo naprawdę się martwię. Co w sumie nie jest do końca normalne, i, jak już wspominałam, nie przywykłam do tego. Los tych dziwaków powinien mi być obojętny, a ja dałam się zakuć w metalowe kajdanki na statku Yondu Udonty, żeby mogli spieprzyć.

...co się ze mną stało? Jak to zatrzymać? Ojciec nie byłby ze mnie dumny. Jak znam życie, opieprzy mnie przy pierwszej lepszej okazji, jak tylko się dowie.

Jeżeli w ogóle się dowie. Może uda mi się urobić wujka tak, że zatrzymamy to dla siebie. Cyrus miał rację. Mogłam zostać pilotem i siedzieć na dupie przez resztę życia, ale nie; mi zachciało się podbojów kosmosu. I oto jestem. Jak zwykle, po pas w gównianych kłopotach.

Uderzam potylicą o metal, przymykając na chwilę powieki i biorąc głęboki wdech. Nie wierzę, że to wszystko się dzieje.

― Kapitanie, odbieram coś na naszej częstotliwości ― odzywa się jeden z mężczyzn siedzących w fotelach obok mnie. Zaalarmowana, prawie podskakuję na miejscu, czekając na jakąś odpowiedź od Yondu, której i tak nie słyszę. ― Tak, to on. Ściągamy go? Jasne. Robi się.

Ściągacie kogo? Kto się odezwał? Co powiedział Yondu i ile przekleństw zawierała ta wypowiedź? Chcę odpowiedzi! Kręcę się na skrzynce, zniecierpliwiona, aż wreszcie dwóch kolesi z tej całej bandy mocno łapie mnie za ramiona i pociąga w górę. Będę miała siniaki. Ojciec ich pozabija. Ani grosza nie dostaną za uszkodzony towar.

Właśnie. Jeszcze to mnie męczy. Mianowicie? List gończy, który Yondu puścił w obieg jakiś czas temu; ten, o którym dowiedziałam się od Rocketa. Jaki był jego cel? Undonta nie jest głupi, więc do głowy przychodzi mi tylko jedna myśl: wiedział, że nie dam się nikomu dorwać i sam zgarnie kasę od mojego ojca za okup. Tylko to ma sens, i mogę się założyć, że tak właśnie było. Po tylu latach zdążyłam już zauważyć pewien schemat w jego działaniach.

Zdarza mu się odwalić coś w stylu tatka.

Kochani chłopcy prowadzą mnie do hangaru wlotowego, a ja nawet nie próbuję się z nimi szarpać. Serio, po co mi to? Akurat jeżeli chodzi o takie interesy, wolę słuchać się ojca dyrektora. Skoro Yondu powiedział, że jeżeli będę grzeczna, to nie kopnie mnie glanem w dupę, to ja będę najgrzeczniejszą dziewczynką w tej galaktyce.

...dlaczego Peter przytula Gamorę? Dlaczego leżą razem na podłodze?

Zaciskam dłonie w pięści, przygryzając dolną wargę z nietęgą miną. No, i tyle byłoby ze wzoru do naśladowania. Dlaczego do cholery tak bardzo mi to przeszkadza? Nie umiem tego rozgryźć. Nadszedł ten dzień, w którym nie rozumiem samej siebie, a ojciec mnie ostrzegał, że to nadejdzie. I teraz o, proszę. Nie mam pojęcia, dlaczego pałam nagle taką nienawiścią do Gamory. W końcu kobieta w sumie nie zrobiła mi nic takiego, co wypominałabym jej przez kolejne kilkanaście lat.

Ale mimo to, mam ochotę ją zabić, jak tak teraz na nią patrzę, podczas gdy ona ― biedna, skołowana ― próbuje wygramolić się spod cielska Petera. Kończy się na tym, że to chłopaki pod dowództwem Yondu ratują ją z opresji, bo podnoszą Quilla i prowadzą gdzieś w głąb statku. Co ja mam tu do roboty ― nie mam pojęcia. Ale siedzę cicho jak mysz pod miotłą.

✔ | SPIRIT IN THE SKY ― GUARDIANS OF THE GALAXY, VOL1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz