ROZDZIAŁ VII

9 2 0
                                    

David zamknął teczkę i przetarł oczy palcami, odganiając zmęczenie. Z kuchni dochodził zapach pieczeni. Minęło prawie dwa tygodnie odkąd Jones z nim zamieszkał i dzień, w którym powinien zniknąć nadal nie nadchodził. Po pogrzebie zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Nie rozmawiali, a chłopak go unikał, bojąc się, że zostanie wyrzucony z mieszkania. Prawo nie zabraniało mieszkać nastolatkowi z funkcjonariuszem Służb, ale i tak ludzka wścibskość dopowie to co nie istniało. David wzbudzał duże zainteresowanie odkąd tylko pojawił się w Divided. Teraz doszedł problem szczeniaka, który czuł się jak u siebie. Tylko przydomek Upiora Storm chronił go przed pomówieniami i plotkami.

Wstał. Przeciągnął się. Zajrzał do kuchni: Lenny siedział przy stole ze wzrokiem wbitym w piekarnik, kurczowo zaciskając palce na puszce pepsi.

David oparł się o ścianę, krzyżując ramiona na piersi. Powinien się przyzwyczaić do blizn na twarzy i ramionach, ale gdy Jones siedział w bezruchu w świetle ledowych lampek, w mikroskopijnej kuchni z trzema szafkami, kuchenką i lodówką oraz podłużnym stołem dla trzech osób, wyglądał jak żywcem wycięty z horroru.

Westchnął. Lenny przypominał mu pewną osobę.

- Kiedy zamierzasz się wynieść? - zapytał David, siadając na krześle.

- Tak bardzo przeszkadza ci moja obecność? - zakpił Lenny. - Powinieneś być zadowolony za pomoc domową.

- Nie jestem.

Lenny wstał. David zesztywniał, gdy chłopak podszedł bliżej i prawie wylądował mu na kolanach. Zanim David zdążył się powstrzymać, złapał Jones'a za nadgarstek, wykręcił rękę do tyłu i przygwoździł twarzą do zielonych płytek. Ledwo nad sobą panował, oddychając szybko. Dopiero gdy dostrzegł łzy w kącikach ciemnych oczu, opanował się i puścił chłopaka. Usiadł ciężko na krześle, a mięśnie drżały. Wziął głęboki wdech. Po chwili znów na szczupłej twarzy widniał wyraz obojętności.

- Powinienem cię ostrzec - powiedział chłodnym tonem. - Nie zbliżaj się do mnie. Zachowaj odstęp co najmniej pół metra, jeżeli nie chcesz znaleźć się w szpitalu.

- Poślizgnąłem się idioto - warknął Lenny, rozcierając nadgarstek. - Nie jestem zainteresowany psem.

David uniósł głowę. Gdyby Lenny zamieszkał z kimś innym za takie słowa od razu trafiłby do Asbestos. David zrozumiał drugie dno tego zdania. Nie wiedział czy chłopak, aż tak mu ufał, czy był po prostu głupi i naiwny.

- Radzę wrócić do chłopaka - powiedział David, obserwując uważnie Jones'a. Chłopak zesztywniał i odwrócił się w stronę zlewu.

- Odpierdol się od Hirano - powiedział drżącym głosem.

- Mieszkasz u mnie, więc należy się wyjaśnienie. Twierdzisz, że nie masz przyjaciół.

- Dlaczego mam ci zaufać?

- W tym momencie nie jestem na służbie i przypominam, że to TY, a nie ja siedzisz na głowie psa, którym tak gardzisz - odpowiedział David spokojnym tonem.

- Jasne - prychnął Lenny. - Ja powiem ci prawdę, a ty zakujesz mnie w kajdanki i odprowadzisz do szefa. Masz mnie za idiotę?

- Potrafię oddzielić życie prywatne od zawodowego - odpowiedział David. - Nie krępuj się i tak większości się domyśliłem, więc co ci szkodzi?

- A później wykorzystasz....

- Jones.

Ostry ton Davida spowodował, że Lenny urwał w połowie zdania, a jego gniew zniknął od razu. Spojrzał na szatyna, który siedział dumnie wyprostowany, niczym władca.

Światło MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz