ROZDZIAŁ XXI

5 2 0
                                    

David obserwował Dominica, ukryty między dwoma krzakami hortensji. Nie znalazł w sobie odwagi, aby podejść. Ostatnim razem na niego nawrzeszczał z zakazem wpierdalania się w jego życie.

Dominic bez munduru i broni w białym fartuchu i białej czapce z daszkiem wyglądał jak student. Palił papierosa, obserwując niebo i słuchając szumu fal.

To był ostatni dzień ich pobytu w Spirit. Razem próbowali odszukać Nicka, ale reszta zrezygnowała ciesząc się ładną pogodą. Całymi dniami leżeli na plaży, korzystając z uroków urlopu. Tylko on się nie poddał. Wymykał się wieczorami, zastanawiając się gdzie przebywał i czy na pewno jeszcze był w Spirit.

Spacerował długą brukowaną ulicą w centrum miasteczka, gdy usłyszał znajomy głos, dochodzący na tyłach piekarni. Ten głos wyrył się w umyśle Davida, że nawet gdyby próbował to i tak by nie zapomniał, jednak nie odważył się wejść, więc przychodził przez trzy kolejne noce i obserwował.

- Na co czekasz? – usłyszał syk Hirano.

Tylko jemu przyznał się, dokąd znikał wieczorami. O ile Lenny'emu nie musiał nic mówić, tak Hirano okazał się bardziej dociekliwy i zagroził, że zacznie go śledzić, jeżeli mu nie powie dokąd się wymykał każdego wieczora, zamiast cieszyć urlopem z przyjaciółmi.

- To nie takie proste – wyszeptał David, odwracając głowę do tyłu.

- I mówi to gość, który zmusił mnie do konfrontacji z ojcem.

- Ty i Lenny to co innego – odparował David, spoglądając na piekarnię, ale Dominic wrócił do środka. Westchnął.

- Idiota – powiedział Hirano, wstając.

Złapał Davida za ramię i siłą zaciągnął w stronę pobielonego wapnem budynku. Otworzył drzwi i wepchnął chłopaka do środka. David szarpał za klamkę, ale Hirano ją zablokował. David usłyszał chichot po drugiej stronie.

- David to znaczy Ayame – zapytał Taiga. – Co tu robisz?

David przełknął ślinę.

- Jestem razem z przyjaciółmi na urlopie – odpowiedział, nadal trzymając klamkę, czekając aż Hirano go wypuści. – Zmieniłeś profesję? – zapytał, odwrócony do niego plecami.

- Nie – odparł Taiga ze śmiechem. – Kompletnie się na tym nie znam, ale to całkiem fajne. Po za tym...

- Jesteś szczęśliwy w Spirit? – przerwał David, wbijając wzrok w klamkę.

- Co to za pytanie? – Taiga zmarszczył brwi.

- Kellen mówiła, że zamierzasz dołączyć do oddziału specjalnego w Stoneheart, dlatego dziwię się, że pracujesz w piekarni.

- To tylko chwilowe – powiedział Taiga. – Wykorzystam urlop i jadę do Stoneheart jak planowałem.

Powietrze ulotniło się z Davida jak z dziurawej dętki. Odwrócił się powoli. Obok Taigi stał wysoki czarnoskóry mężczyzna i obejmował go ramieniem. David pozbył się wnętrzności.

- To twój kumpel? – zapytał Taigę.

- Da...Ayame to Stan, Stan to Ayame, mój były podwładny – powiedział Taiga.

- Miło cię poznać. – Ale zanim uścisnęli sobie dłonie, rozległ się długi dzwonek od pieca. – Już idę! – krzyknął Stan i pobiegł na pracownię, skąd dochodziła muzyka z radia i głośna rozmowa pozostałych pracowników.

David spojrzał ze złością na Dominica, który opierał się o stalowy blat.

- Jestem tylko „byłym podwładnym"? – zapytał David. – I co to w ogóle za gość?

Światło MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz