Rozdział XIV

864 31 11
                                    

Siedzieliśmy u chłopaków i opowiadaliśmy sobie historię z ich i mojego dzieciństwa siedzieliśmy tam do późnego wieczora więc w końcu Will poszedł po jakieś jedzenie. Wrócił 20 minut później z burgerami i frytkami dla wszystkich. Shane, Tony i Dylan usiedli na łóżkach, Vince siedział na kanapie Will zajął krzesło koło łóżka Shane'a a ja siedziałam na łóżku Dylana i pomagałam mu jeść bo jedną rękę miał w gipsie. Około godziny 23 Vince kazał mi wracać do rezydencji bo jutro szkoła, próbowałam go przekonać żebym jednak jutro nie szła ale był nie ugięty. Mówił że nie możemy po sobie poznać że coś sie stało naszej rodzinie bo ktoś mógłby to wykorzystać. W aucie jak wracaliśmy do domu to do Vinca zadzwoniła jakaś pielegniarka ze szpitala że z sali naszych braci słychać głośne śmiechy, podniesione głosy, i sprośne żarty. Próbowałam udawać że mnie to nie śmieszy ale chyba słabo mi szło bo Vincent spojrzał na mnie upominającym spojrzeniem, a sam złapał się za głowe i obiecał że coś im powie. Takim oto sposobem Vince odwiózł mnie i Willa do rezydencji a sam musiał jeszcze tam pojechać i upomnieć chłopaków bo przecież nie mieli telefonów. W domu poszłam się napić a potem od razu do łóżka nie kłopotałam się w przebieranie się w piżamę bo mi się zwyczajnie nie chciało. Rano totalnie nie chciało mi sie wstać. Zwlekłam sie z łóżka później nież zwykle dlatego szybko ubrałam sie w mundurek i zrozumiałam że nie wiem jak mam pojechać do szkoły przecież chłopacy leżą w szpitalu. Zeszłam na dół aby zjeść śniadanie i poszukać któregoś z braci. W kuchni nikogo nie było więc szybko zjadłam jajecznicę przygotowaną jak zgaduje dla mnie przez Eugenie, postanowiłam że zadzwonie do Willa, odebrał po trzech sygnałach
- No co tam Malutka? - zapytał
- Will z kim ja jade dzisiaj do szkoły? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Jasna Cholera zapomniałem o tym czekaj zadzwonie do Vinca - i się rozłączył a ja zdałam sobie sprawę że nie wiem co mam robić do lekcji zostało mi 30 minut a do szkoły jechało się 15. Czekałam, czekałam i czekałam aż w końcu zadzwonił telefon. Dzwonił Vince
- Hailie dzisiaj do szkoły zawiezie cię Sonny bo ja i Will jesteśmy w pracy na drugim końcu miasta a chłopaki wiesz, masz jakieś pytania?
- Tak, kto mnie odbierze?
- Ja - Vincent mi odpowiedział
- Ok to ja jade do szkoły pa
i sie rozłączył. Sonny chyba dostał instrukcję do mojego brata bo od razu po zakończonej rozmowie zaprowadził mnie do swojego auta. Podróż do szkoły mineła mi bez przeszkód ale przyjechaliśmy na ostatniął chwilę. Pierwsza lekcja to biologia więc fajnie bo umiem biologię. A akurat dzisiaj spośród całej klasy pani wybrała mnie do odpowiedzi
- Dobrze Hailie powiedz nam ile kręgów ma człowiek?
- 33 albo 34 proszę panią - odpowiedziałam zgodnie z prawdą
- Okej to podaj mi jakieś nazwy układów - zapytała nauczycielka
- Układ oddechowy, układ krwionośny, układ limfatyczny i układ ruchu
- Dobrze, jaką funkcję pełni przysadka w układzie hormonalnym?
- Przysadka wydziela hormon wzrostu i wydziela hormony tropowe
pani zadała jeszcze jakieś pytania ale na wszystkie odpowiedziałam dobrze więc dostałam 6,super!!! Po pierwszej lekcji jak tylko wyszłam z sali to obleciały mnie jakieś typiary i się przekrzykiwały:
- POWIEDZ TONEMU ŻEBY WRACAŁ DO ZDROWIA!!! - krzykneła któraś z nich
- NIE, POWIEDZ TO DYLANOWI JEST TAKI PIĘKNY!!! - któraś jej odkrzykneła
- NIE, NAJLEPIEJ POWIEDZ TO SHANE'OWI, MA TAKI CZARUJĄCY UŚMIECH!!! - jeszcze ktoś krzyknął
zostałam obsypana kwiatami, czekoladkami i jakimiś torbami prezentowymi. Miałam dość
- ZOSTAWCIE MNIE W SPOKOJU!!!!!!!!!! - wrzasnełam
wszyscy zamilkli i się oddalili oprócz jednej dziewczyny. Wiedziałam kto to jest to była Marge, ta Marge z którą Shane miał mieć dziecko
- Hej dałabyś to może Shane'owi osobiście, proszę - powiedziała nieśmiało i dała mi kopertę. Zrobiło mi się jej żal
- Okej spoko - powiedziałam odbierając kopertę
- Dziękuję!!! - powiedziała i odeszła a ja włożyłam sobie tą kopertę do spodni
Czyli tak podsumujmy stoje na środku szkolnego korytarza z wielką górą prezentów dla moich braci no po prostu zajebiście. Wszystkie osoby które mnie mijały patrzyły na mnie z rozbawieniem i ze współczuciem. W końcu znalazła mnie Mona i pomogła mi wszystko gdzieś zanieść. Nie wiedziałam co z tym zrobić bo do szafki mi się to nie zmieści. Poszłam do pani woźnej po durzy karton i wrzuciłam tam wszystkie prezenty. Cały karton razem z Moną zaniosłyśmy do sali lekcyjnej z której nikt nie korzysta bo jest za mała żeby w niej prowadzić lekcje.
- Dziękuje ci za pomoc - powiedziałam Monie
- Spoko, nie licz że nic sobie nie wziełam - powiedziałam i pokazała mi żelki - zarąbałam Shane'owi żelki
Oby dwie wybuchłyśmy śmiechem i poszyłyśmy pod sale w której teraz miałam mieć lekcje. Potem wszystkie lekcje mineły mi dobrze no może oprócz tego ze ciągle przybywało mi prezentów dla chłopaków. Właśnie szłam do starej sali lekcyjnej z Moną zeby mi pomogła przenieść ten karton bo był taki ciężki. Jak tylko wyszłyśmy na parking zlokalizowałam czarne auto Vincenta. Podeszłam do auta z Moną (i kartonem) a Vince z niego wysiadł żeby zobaczyć co mam w rękach
- Co to, Hailie? - zapytał
- To są prezenty od fanek naszych braci - na słowo "fanek" przewróciłam oczami - Pomożesz mi to zapakować bo nie wiem czy długo to urzymam
Vincent od razu przejął odemnie i Mony karton i jakimś cudem wepchnął go do bagarznika (było to jakieś sportowe auto więc nie wiedziałam czy sie zmieści). Pożegnałam się z moją najwspanialszą przyjaciółką i wsiadłam do auta zaraz po mnie wsiadł Vince
- Ty ten karton nosiłaś dzisiaj cały dzień? - zapytał
- Nie, zostawiłam w jakiejś nie używanej sali, nie wiedziałam że nasi bracie mają taki klub fanek - odpowiedziałam
- Jedziemy do nich - poinformował mnie jak włączył auto.
Już po chwili wyjechaliśmy z terenu szkoły i pojechaliśmy w stronę szpitala. W szpitalu dziwnie się na nas patrzyli że wchodzimy z wielkim kartonem ale to ignorowaliśmy. Weszliśmy do sali braci w której siedział już Will
- Co jest? - zapytał Dylan jak tylko weszliśmy
- Właśnie co jest? - powtórzył Shane
- Dzisiaj przez cały dzień uganiały się za mną wasze "fanki" - odparłam ze znużeniem
- Wow - skomentował Shane
Vince położył karton na ziemię i każdy już zbierał się żeby wstać po to żeby zobaczyć zawartość. Dylan i Tony już podchodzili a Shane wykopywał się z pod kołdry. Szybko do niego podeszłam...
------------------------------------------------------------
Hejka macie nowy rozdział myśle że jest całkiem spoko i mam dla was pomysł: piszcie w komentarzach jakieś randomowe słowa a ja będe musiała je wpleść do opowieści <3 Pozdrawiam
Słowa: 1049

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 01, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Rodzina Monet moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz