Pociąg do Eldorado

609 53 9
                                    

Erwin rozstał się z Gregorym przed obozowiskiem. Nie chciał by szatyn wiedział gdzie znajduje się miejsce aktualnego pobytu jego i jego gangu. Z tego powodu odbił w innym kierunku by być pewnym, że zmyli Montanhe. Ostatnie czego było mu potrzeba to szeryf na jego ogonie.

Gdy był już pewien zniknięcia z wzroku starszego powoli zaczął kierować się w stronę obozu. Przedzierał się na swoim koniu przez drzewa. Ścieżka nie była jeszcze dokładnie wyznaczona przez to, że przybyli tu dopiero niedawno. Gregory dał siwowłosemu kilka porad w jeździe i rzeczywiście Light zdecydowanie lepiej się go słuchał. Wydawał się również zdecydowanie mniej spięty tak jak sam Knuckles. Po kilku minutach jazdy między zaroślami dotarł w końcu polanki, na której rozłożyli swoje rzeczy. Przywitała go wycelowana w niego dwururka.

- Stać! - wykrzyknął David. Zreflektował się jednak szybko kto przybył do obozu i opuścił broń. Przetarł nerwowo kark gdy został przeszyty wzrokiem przybyłego. Zaśmiał się nerwowo i tłumaczył ze swojej reakcji - Sorry, przed twoim przyjazdem kręciło się w okolicy parę szeryfów. Nie chciałem ryzykować i odruchowo wyciągnąłem broń.

- Mniejsza z tym - westchnął Erwin i ruchem ręki poprosił Davida by udał się za nim. - Jak sytuacja z Nicollo i Heidi? Pogodzili się?

- Ta, szybko ogarnęli się po twoim wkurwieniu. - roześmiał się. Reakcja kłócącej się dwójki na krzyk Knucklesa musiała być chyba bardzo zabawna. - Na znak "zawiązania pokoju" zrobili razem obiad - wskazał na gotujący się gulasz, przy którym kręcili się blondynka dosypująca przyprawy i Nicollo dokładający drewna do ognia. Do Erwina doleciał piękny zapach jedzenia i przypomniał sobie wtedy, że nie jadł śniadania.

Siwowłosy odprowadził Light do reszty koni i rozsiodłał go. Jeszcze raz zdziwił się, gdy nie sprawiło mu to aż tak dużych problemów jak zazwyczaj. Poproszenie Gregorego o pomoc było strzałem w dziesiątkę. Udał się szybko w stronę gotującego się gulaszu. Zapach był tak piękny, że jego pusty żołądek zaczął domagać się jedzenia przeciągle burcząc.

- Mam nadzieję na wcześniejszy obiad - zwrócił się z uśmiechem do Heidi. - Jeśli nie dostanę jedzenia, padnę tu z głodu - powiedział z dodanym dramatyzmem jakby rzeczywiście miał umrzeć. Blondynka roześmiała się.

- Już prawie gotowe - odpowiedziała do Knucklesa dalej się szczerząc. Erwin usiadł na pobliskiej kłodzie służącej jako ławka i niecierpliwie czekał na obiad. Zaczął wtedy rozmowę z Nicollo i Dią dzięki czemu dowiedział się, że jutro, niedaleko obozowiska, będzie przejeżdżał pociąg wypchany po brzegi sztabkami czystego złota. Kiedy tylko wspomnieli o tym Knucklesowi ten już obmyślał w głowie scenariusz na najszybsze i najbezpieczniejsze zabezpieczenie przewożonego złota. Nie było możliwości żeby przepuścili taką okazję. Zbierali pieniądze by kupić farmę w Blackwater i skończyć z gangsterką. Może było to efektywne źródło zarobku ale jednocześnie niebezpieczne i ryzykowne. Ostatni rabunek sklepu z bronią skończył się dla Davida dwoma kulkami w przedramieniu. Gdyby nie Heidi ze swoją wiedzą medyczną na pewno nie wylizał by się z tego tak szybko.

- Proszę. - z zamyślenia wyrwała go blondynka podając mu głęboki talerz z gulaszem. Pachniał dobrze doprawioną dziczyzną i gotowanymi warzywami - Mam nadzieję, że będzie smakować.

Erwin w chwilę wyczyścił talerz. Rzeczywiście smakował tak dobrze jak pachniał. Poprosił o jeszcze jedną porcję i zwrócił się w stronę Heidi - Świetnie ci wyszedł.

- Dzięki - powiedziała promiennie. Na jej twarzy pojawił się teraz lekki, wredny uśmieszek. - Ale bez mojego poddanego - Nicollo - na pewno nie wyszedłby tak dobrze.

- Nie jestem twoim poddanym - żachnął się białowłosy - Ale jeśli kiedyś będziesz chciała współpracować, tak jak podczas gotowania, z chęcią pomogę. Gulasz jest tak dobry, że może nawet propozycja wyjdzie ode mnie. - odparł z lekkim uśmiechem, który odwzajemniła blondynka. Erwin odetchnął w myślach z ulgą widząc dogadujących się przyjaciół. Nie widział, żeby wymieniali się szczerymi uśmiechami od kilku miesięcy. Chyba częściej powinien pozwalać im rozwiązywać konflikty między sobą niż bawić się w rozjemcę. Jeszcze nigdy oboje nie byli zadowoleni z jego decyzji.

Lasso *Morwin*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz