Rozdział 11

22 2 5
                                    

Siedzimy w moim pokoju z Polą, Tiną i Aurelią. Przygotowywaliśmy się na moją randkę z Jamesem. Mówiąc "randka" mam na myśli wyjście do parku, restauracji. W sumie to serio brzmi jak randka. Kiedy powiedziałam o tym Dawidowi nawet się ucieszył że kogoś sobie znalazłam. Nie wypytywał się o szczegóły, takie jak gdzie będziemy chodzić lub z kim.

Nie wiem czy mam być wystrojona czy nie. Lepiej tak niż nie.

Na sobie miałam obcisłą, do połowy uda, czarną sukienkę z dekoltem w kształcie karo. Do tego na stopach znajdowały się tego samego koloru szpilki. Całość dopełniał perły na szyi i piękne kolczyki w uszach. Na ręce wisiała bransoletka, dostałam ją od mamy na Pierwszą Komunię Świętą.

Od James:

Jesteś gotowa?

-Co ja mam mu odpisać? - Zapytałam dziewczyn.

-No napisz że tak. - Odpowiedzialna Polka.

-Dobra.

Do James:

Tak. Możesz po mnie przyjechać.

Od James:

Będę pod twoim domem za 5 minut. Ubrałaś się elegancko czy na luzie?

Do James:

Może elegancko, może na luzie. Kto to wie?

Od James:

Wyjdź przed dom.

-No idź. Nie każ chłopakowi czekać.- Wypchnęła mnie z mojego pokoju Aurelia.

-A wy co będziecie robić?

-No ogarniemy tu i pojedziemy do mnie. -Odpowiedziała Pola przyłączając się do Aurelii.

-No dobra idę. Do zobaczenia.

-No papa. -Wypchnęła mnie z kuchni Tina.

-Stoi już.

-Jak będziesz kazała mu czekać to cię zostawi. - Uprzedziła Polka.

-No właśnie. -Zgodziła się reszta dziewczyn.

-Dobra przecież idę. -Broniłam się.

Usiadłam do auta chłopaka i postanowiłam zagadać.

-To gdzie jedziemy? -Zapytałam przerywając ciszę.

-Jesteś głodna?- Zmienił błyskawicznie temat.

-Na razie tak średnio.

-To pojedziemy do parku na krótki spacer, potem do restauracji, w miejsce niespodzianka i do mnie. Może tak być?

-Oczywiście. -Odpowiedziałam podekscytowana.

-Cieszę się że ci się podoba plan na dzisiejszy wieczór.

-A ja się cieszę że wyjdę wreszcie z domu oprócz do szkoły.

Chłopak zaśmiał się pod nosem, dalej jechaliśmy w ciszy w miłej atmosferze.

Gdy dojechaliśmy do pierwszego punktu naszego planu, zaparło mi dech w piersiach. Nie wiedziałam że z nim ten park w takiej ciemności może być aż tak piękny.

-Wow, ale tu jest ładnie.

-No, racja.

Chodziliśmy jeszcze jakieś 10 minut tak rozmawiając i podziwiając widoki ale nadeszła bardzo niezręczna chwila ciszy.

Nagle usłyszałam burczenie w brzuchu.

-To co, idziemy coś zjeść? -Zapytał troskliwie chłopak. W odpowiedzi pokiwałam głową na znak "tak".- To chodź, zapraszam. -Otworzył drzwi od samochodu, zapraszając do jego wnętrza.

Miało być na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz