Rozdział 2

47 5 2
                                    

 To był ojciec. Wszędzie poznam ten zachrypnięty, niski, przerażający głos. Ale jak to. Przecież on miał wrócić za dwa dni. A słyszę jego głos. Tu i teraz słyszę tylko że za drzwiami. Nie umiem sobie tego ułożyć w głowie. Jak to się stało? Przecież on jest teraz na wyjeździe służbowym.

-Masz ją zostawić w spokoju! -Usłyszałam głos mojego brata. Jakie to słodkie. Wstawia się za mną przed ojcem. On też był z nim pokłócony. 

- Bo co mi zrobisz, smarkaczu?- Jak słyszę ten głos to przysięgam, że mam ciarki na całym ciele. Jak ja go nie cierpię. Niech idzie sobie stąd.

-Zgłoszę wszystko na policje. Nie wiem jak ty, ale ja mam świadków co do twoich wybryków.- Właśnie teraz mnie broni przed upośledzonym psychopatom. -Jeśli jeszcze raz mi powie że ją biłeś to sam się tobą zajmę.

- Już się ciebie boję gówniarzu.

-Wynoś się z domu mamy! Ona sama ciebie nie chciała. Zepsułeś tą rodzinę i nie ma dla ciebie w niej miejsca.- Krzykną Dawid, tak wkurzony że jak wystrzeli to się nie zdziwię. Odsunęłam twarz od drzwi żeby nie ogłuchnąć i znów przyłożyłam ją do poprzedniego miejsca.-TERAZ!!!!!- Kolejny raz chwilowo się odsunęłam i powróciłam do wcześniejszego ustawienia.

-Bo co? Jak byś nie wiedział to ta twoja cała "mamusia" umarła na raka. 10 lat temu.-Albo mi się wydaje albo się uśmiechną złowrogim uśmiechem. Mam takie jakieś uczucie.

-Chcesz zobaczyć co się stanie jak zaraz się stąd  nie wyniesiesz po dobroci?-Nie mam pojęcia co on tam zrobił, bo stałam za drzwiami, ale wydaje mi się że pokazywał mu coś np. jakieś dokumenty, telefon lub pistolet.-No tak myślałem, a teraz pakuj swoje manatki i uciekaj. Jadę teraz po Rozalię do szkoły, a ty masz czas na ucieknięcie, dopóki nie wrócę z nią do domu.

-Ehe-mrukną ojciec lekceważącym głosem. Czy ten mężczyzna może mi przestać przypominać złe wspomnienia??

-Lepiej weź te słowa na poważnie bo przypominam że to ja opłacam ten dom. I że ja mam na ciebie różnych światków oraz dokumentów.

-Dobra, Jezu już.

Usłyszałam jak chyba mój brat zbliża się do drzwi. Odskoczyłam od nich od razu i pobiegłam w stronę parku, który się znajduje niedaleko mojego domu. Usiadłam na ławce i zamknęłam swoje zaszklone oczy. Czemu on wrócił wcześniej? Miał być na wyjeździe. Nagle poczułam że ktoś dotyka mojego ramienia. Bałam się ruszyć, otworzyłam oczy i zobaczyłam...



... mojego brata. Od razu wstałam i przytuliłam się do jego torsu. Płakałam w jego brzuch tak długo że miał wielką plamę na nim. Na chwilę spojrzałam na jego twarz. Był zamartwiony. I to bardzo, ale jednocześnie mogłam odczytać z niego odrazę oraz zdenerwowanie na ojca jednocześnie.

-Już dobrze. Nie bój się.- Powiedział głosem kompletnie innym niż ten jakim rozmawiał z ojcem. Takim delikatnym i łagodnym. -Teraz już będzie coraz lepiej. Twoje życie zmieni się o 180 stopni. Uwierz mi.-Uśmiechną się tak, że wiedziałam że to co mówi, jest na poważnie, i że nie mam się naprawdę czego obawiać.

-Wierzę ci.- Wykrztusiłam; mój głos tak bardzo się łamał, że nie wiem czy cokolwiek zrozumiał, ale tylko tyle na tą chwilę potrafiłam powiedzieć. Zobaczyłam jak na jego twarzy namalował się smutny uśmieszek. 

Od wyjazdu chłopaka tęskniłam za nim jak cholera.

-Już nie płacz. Bo zaraz się odwodnisz.- Uśmiechnęłam się na te słowa. -No już cichutko. Nic nie jest warte twoich łez. No, masz taki piękny uśmiech. Musisz go częściej pokazywać.

-Dzziękkujje.-Tylko tyle potrafiłam na tę chwilę wydusić z siebie, dużo jąkając się. To i tak, że coś powiedziałam. Jąkałam się trochę ale on wziął mnie pod ramię i ruszyliśmy do domu.

Miało być na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz