🌘4🌒

854 39 50
                                    

Regulus Black stoi przed wejściem na balową salę. Czuje, jak go mdli. Jego matko jest tuż koło niego i trzyma Oriona pod rękę.

- Synu, masz się zachowywać. Idziemy na spotkanie, a ty masz towarzyszyć pannie Parkinson na balu.

Brunet kiwa głową. Nie ma najmniejszej ochoty towarzyszyć jakiejś dziewczynie na balu.

Nie pewnym krokiem wchodzi do sali i rozgląda się. Podchodzi to stolika z ponczem. I wtedy go zauważa. Stoi przy stole z ciastem i rozmawia z jakąś brunetką ubraną w granatową sukienkę. Regulus po chwili zauważa, że to krukonka z jego roku. James śmieje się do niej. Chłopak ma na sobie elegancki, czarny garnitur, ale nie byłby sobą, gdyby nie rozpiął dwóch górnych guzików białej koszuli. Przy tej postaci Black czuje się taki nie idealny, wybrakowany. Nagle zauważa, że krukonka odchodzi od stołu z wkurzoną miną. To jest jego szansa. Kieruje się w stronę Jamesa Pottera. Teraz albo nigdy.

- Cześć.

- Hej.

Chwila ciszy. Chwila w cholerę niezręcznej ciszy.

- Twoja partnerka, jak widzę cię opuściła. - Reg wskazuje na brunetkę w niebieskiej sukni, która tańczy z Evanem Rosierem.

- To nie moja partnerka. Przyszedłem sam. - odpowiada Potter.

- Pozazdrościć. Mi matka kazała przyjść z Parkinson. - Teraz pokazuje wysoką, chudą dziewczynę z przesadnym makijażem.

- Ja mam to szczęście, że moja mama wie, że moje serce jest zajęte.

- Lily Evans?

- Nie. Już nie.

- To mogę w takim razie spytać, kto skradł serce najlepszego szukającego Hogwartu? - Black stąpa po cienkim gruncie.

- Jesteś równie dobrym szukającym. - mówi James, a Ślizgon czuje, jak na jego policzki wkrada się delikatny rumieniec.

Postanawia jednak zachować opanowanie i nie wypadać z Ślizgońskiego sposobu bycia.

- Nie odpowiedziałeś na pytanie.

- Kiedyś się dowiesz. - James mruga jednym okiem i odchodzi.

Regulus stoi jak wryty. Czy James Potter właśnie mrugnął do niego? Czy ma omamy? Pewnie to drugie.

Idzie to toalety, aby przemyć twarz zimną wodą. Wchodzi to pomieszczenia i staje przy umywalce. Przemywa swoje lekko purpurowe policzki. Myśli w jego głowie kłębią się niczym kłębek wełny.

Co miało znaczyć to oczko?

O co chodzi z tym ,,Kiedyś się dowiesz''?

Przez to nie zauważa, że to łazienki wszedł nie kto inny, jak James Potter we własnej osobie.

- Hej. - mówi okularnik i uśmiecha się szelmowsko.

- Emm... Cześć. - odpowiada szybko Reg i wychodzi z pomieszczenia.

Co ten cholerny Potter odwala?

A może... O, nie. Syriusz mu napisał. I teraz... O cholera. Potter wie, że Regulus Black coś do niego czuje i teraz bawi się uczuciami biednego pedała.

Takie scenariusze przechodzą przez głowę najmłodszego z Blacków, gdy Parkinson do niego podchodzi.

- Zaprosisz mnie może do tańca?

- Nie, dzięki.

Nagle czuje jak jego zielony garnitur robi się cały mokry i lepki. Ta idiotka wylała na niego poncz!

- Spierdalaj! - krzyczy dziewczyna.

Regulus przyśpiesza kroku i wychodzi na dwór. Opiera się o ścianę i wyjmuje z kieszeni paczkę mugolskich papierosów. Niektóre są przemoczone od trunku, ale udaje mu się znaleźć suchego. Wyciąga również mugolską zapalniczkę z rysunkiem czaszki i zapala papierosa. Oddycha głęboko i w głębi duszy liczy, że brat nic nie napisał Potterowi. Chociaż nic nie wiadomo. Zbliżył się do Syriusza przez kłótnie, w której palnął, że woli chłopców. Ten zamiast go zwyzywać poprosił o wyjaśnienie. Ale James to najlepszy przyjaciel Gryfona, więc na pewno nie zostawił obojętnie tego faktu.

Regulusowi nie było dane nacieszyć, bo po chwili na tarasie zjawia się, rzecz jasna, Potter.

- Mogę zapalić? - pyta.

- Bierz.

Rogacz zapala papierosa i się zaciąga.

- Ładny księżyc. - zagaduje i pokazuje głową na piękny, lśniący półksiężyc

Black nie uznaje tego jednak, jako miłe zaczęcie rozmowy, tylko jako okropne potwierdzenie faktu, iż Syriusz mu powiedział.

- Odwal się. Nie wiem co ci nagadał Syriusz, ale... - chce powiedzieć nie prawda, ale zmienia decyzję. - Ale to, kurwa, prawda! Tylko, że nic na to, do cholery jasnej, nie poradzę. Mów sobie co chcesz, myśl sobie co chcesz, ale nie baw się moimi uczuciami! Nie mrugaj do mnie i nie uśmiechaj się tak, jakby tobie też zależało!

- Co? - mówi jedynie Gryfon. - Co niby Syriusz miał mi nagadać?

Ślizgon czuje jak znowu czerwienią mu się policzki. Czyli jednak jego brat jest lojalny.

- A... Nie powiedział ci?

- O czym?

- Nieważne. - Regulus szybko odchodzi od okularnika.

Obchodzi prawie cały budynek w koło wypominając sobie swoją głupotę. Wtedy słyszy ten piękny, zdyszany głos należący do obiektu jego westchnień.

- Regulus! Regulus, zaczekaj! - krzyczy James.

Black odwraca się i pyta poważnym tonem, tak jakby przed chwilą nie wybuchł że wszystkich emocji.

- Tak?

- Mówiłem, że kiedyś się dowiesz do kogo należy moje serce. Może to kiedyś nastąpi trochę szybciej niż sądziłem.

Policzki Ślizgona są coraz bardziej purpurowe, ale nie daje on za wygraną.

- A więc do kogo?

James robi dwa kroki w przód.

- Myślę, że już wiesz.

Kolejne dwa kroki.

Przybliża swoją twarz do jego i składa delikatny pocałunek na ustach Regulusa. Ten go oddaje. I się całują. I całują. I całują. Tak, jakby nic poza nimi nie istniało. Jakby, wcale nie było balu, dworu, a nawet podłogi. Tylko oni i blask księżyca.



rany z księżyca. WOLFSTAR & JEGULUS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz