🌒13🌘

802 49 21
                                    

James prowadzi Regulusa po najbardziej opuszczonych korytarzach Hogwartu. Cały czas trzyma jego rękę. Po drodze oczywiście nie obywa się bez gapiów i zaczepek.

- Taki przystojny, a gej. Jaka szkoda. - jakaś czternastoletnia krukonka z brązową skórą i czekoladowymi włosami zaczepia Pottera.

- Po pierwsze nie jestem gejem, tylko jestem bi, nie zmienia to jednak faktu, że i tak bym się z tobą nie umówił. Po drugie, nie szkoda mi, że jestem przystojny, bo dzięki temu mam tego cudownego chłopaka.

Dziewczyna chyba nie wie, co odpowiedzieć, więc chłopcy idą dalej.

- Wiesz, że nie jestem z tobą tylko dlatego, że jesteś przystojny, prawda? - szepcze Regulus i wtula swój blady policzek w jasno brązową szyję bruneta.

- Tak? To jakich na przykład?

- Masz piękne oczy. Jesteś troskliwy, miły, dobry i w ogóle, ale jesteś też zabawny i potrafisz być sprytny. Jesteś przy mnie, wspierasz mnie. Akceptujesz mnie i moje wybory, szanujesz moją przestrzeń osobistą i nie robisz nic wbrew mojej woli. Wymieniać dalej?

James uśmiecha się szeroko i całuje delikatnie usta swojego chłopaka.

- Chodź, to już nie daleko.

- Dowiem się w końcu, gdzie idziemy?

- Nie. - uśmiecha się i ciągnie Regulusa za sobą.

Trafiają na siódme piętro.

- Pomyśl o idealnym miejscu na randkę z mugolską muzyką i miejscem do tańczenia.

- Co?

- Po prostu pomyśl.

Po chwili pojawiają się drzwi. Chłopcy wchodzą za nie i pojawia się pokój z radiem, gramofonem i piękną kanapą z kocykiem. James wkłada vinyl z piosenkami zespołu Queen i podchodzi do Regulusa.

- Zatańczysz?

- Z wielką przyjemnością.

***

Remus Lupin zjada prawie cały posiłek, który podała mu pani Pomfrey. Dzięki tym rozpiskom jest trochę łatwiej. Problem nie zniknął i prawdopodobnie nie zniknie, ale jest odrobinę lepiej. Dzisiaj zjadł prawie całą kaszę że śniadania, a z obiadu zostawił tylko brukselkę. Odpowiednie porcje i pilnowanie pory jedzenia, rzeczywiście w miarę pomaga. Ale teraz Remus ma jeszcze dodatkową motywację: wyjaśnić Syriuszowi wszystko. Kazał mu wyjść, bo zaskoczył go tym wyznaniem. Remus musiał to wszystko przeanalizować i na sto procent upewnić się, że to prawda. Nawet przypomina sobie przebłyski tej pełni. I tak, to możliwe, że Black go pocałował i możliwe, że zrobił to szczerze. Wtedy w trakcie tej rozmowy, nie był wstanie nic powiedzieć i nie wiedział, jak zareagować, ale teraz już wie. Powie Syriuszowi, co czuję. Skoro ten go pocałował, to to musi coś znaczyć. A nawet jeśli nie znaczy, to mu powie.

Dostaje pozwolenie od pani Pomfrey na opuszczenie skrzydła, ubiera się w swój ulubiony sweter i wychodzi.

***

Tymczasem Syriusz leży na wpłask na łóżku. Nie płacze. To było oczywiste, że Remus nic do niego nie czuje. Tak, cholernie, oczywiste.

- Jestem debilem. - mówi cicho do siebie.

No, bo jak mógł sądzić, że taka cudowna osoba, jaką jest Remus Lupin może poczuć, coś do takiego idioty, jak Syriusz Black? Wiadomo, Remus też ma wady, ale w porównaniu z tym jaki jest dobry, troskliwy i mądry, wydają mu się one mało ważne. Bo każdy ma jakieś wady. Niektórzy niewielkie inni okropne. Syriusz czuje, że on ma te okropne. Poczynając od nazwiska, poprzez impulsywne i bezsensowne zachowania, takie, jak ten pocałunek, kończąc na rozklejaniu się i załamywaniu na wspomnienia przeszłych wydarzeń związanych z rodziną.

A największą jego wadą jest to, że za bardzo chce pomóc i nie wie sjak. Tak było z Remusem. Nie wiedział, co robić, gdy ten zaczął mniej jeść. Nie zrobił nic i teraz jego przyjaciel ma problemy.

Już nie może dłużej powstrzymywać łez. Słone krople wypływają z jego oczu. Zaczyna szlochać, jak dziecko.

Dlaczego miłość jest taka bezsensowna? Dlaczego to wszystko jest takie bezsensowne?

Wstaje i idzie do łazienki. Obmywa twarz. Ma zapuchnięte oczy. W lustrze dostrzega odbicie srebrnego nożyka. Chwyta go delikatnie opuszkami palców. Przykłada do nadgarstka i lekko nacina skórę. Krew wycieka niemal natychmiast. Podtrzymuje się umywalki, aby nie upaść. Słyszy trzask drzwi. Ktoś wchodzi do dormitorium.

- Syriusz? - woła.

Drzwi od toalety są nie domknięte.

- Syriusz? Wszystko w porządku?

Nie odpowiada. Czy jest w porządku? Nie, raczej nie. Ale nie chce, żeby Lunatyk widział go w takim stanie.

- Łapo, przepraszam. - mówi przez drzwi. - Przepraszam, nie powinienem był ci kazać wyjść, to wszystko po prostu... mnie przytłoczyło i... przepraszam.

- Nie przepraszaj. - przerywa mu Black, dalej nie pozwalając szatynowi wejść. - Nie przepraszaj, za to, że ja jestem beznadziejnym, impulsywnym, idiotą, który najpierw robi potem myśli. - głos ma ochrypnięty po płaczu.

- Syriusz... To nie tak. Ja... ja czuję, coś do ciebie. Nie wiem, jak ty... Ale...

Brunetowi serce zaczyna bić nieco szybciej. Czyli Remus, coś do niego czuje.

- Ja też, Remi.

- Mogę wejść? - pyta Lupin.

Syriusz waha się. Po czym odpowiada:

- Tak. - głos mu się trzęsie i lekko załamuje, tak jakby zaraz znowu miał się rozpłakać.

Remus wchodzi i zastaje Syriusza siedzącego pod umywalką z nadgarstkiem we krwi. Szybko klęka przy nim.

- O, Merlinie, Łapo...

- Mówiłem, że jestem beznadziejnym idiotą. - próbuje się uśmiechnąć.

- Nie, to raczej ja jestem idiotą. Powinienem był od razu ci powiedzieć, co czuję, a nie...

- Oboje jesteśmy. - stwierdza brunet.

- Tak. Racja.

Remus wyciąga różdżkę i za pomocą zaklęcia usuwa ranę z nadgarstka Syriusza. Zostaje tylko drobna blizna. Delikatnie całuje jego usta i szepcze:

- Obiecaj, że już nigdy więcej tego nie zrobisz.

- Dobrze. - odpowiada Łapa niepewnie. - A ty obiecaj, że postarasz się trzymać tych rozpisek od pani Pomfrey i nie będziesz się głodził.

- Postaram się. Obiecuje.

Odgarnia czarne loki z twarzy chłopaka i podnoszą się z podłogi.

- I pamiętaj, że zawsze masz mnie. Zawsze możesz mi powiedzieć co się dzieje, Łapo.

- Ty też o tym pamiętaj, Luniek. Proszę.

Tej nocy zasypiają wtuleni w siebie. Syriusz ma kolejny koszmar, ale gdy się budzi z krzykiem w środku nocy, Remus jest przy nim. Zawsze był, ale teraz jest jeszcze bliżej. Brat i najlepszy przyjaciel na drugim łóżku, a jego miłość z nim. Wszystko się w miarę układa, chociaż problemy nie rozwiązują się od razu. Zanim koszmary przestaną dręczyć jego i Regulusa minie mnóstwo czasu. Remus też jeszcze przez długi czas będzie miał gorsze dni i nie chęć do jedzenia. Ale wszystko powoli się układa.

Bo miłość nie jest lekiem na wszystko, ale czasem bliskość drugiej osoby wystarcza.
  

                             KONIEC

rany z księżyca. WOLFSTAR & JEGULUS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz