Han spojrzał krytycznie na dwa splecione ze sobą ciała. Wciąż sceptycznie podchodził do Changbina, ale sam musiał przyznać, że wczorajsze zachowanie zrobiło na nim niemałe wrażenie. To jak osłonił Felixa, gotów zderzyć się z tłumem rozwrzeszczanych fanów... Han zazdrościł takiego oddania. Nigdy nie przywiązywał uwagi na takie rzeczy, ale patrząc wstecz, mało kto byłby wstanie zrobić dla niego to samo co Changbin dla Felixa.
Oczywiście, nie brał pod uwagę Felixa. Byli zgodni w tym, że dla siebie skoczyliby w ogień. I to bez ułamka sekundy zawahania. To co ich łączyło było czymś więcej niż przyjaźnią. Han wiedział, że żaden z nich nigdy nie będzie mieć takiej więzi z kimkolwiek innym. Nie wierzył w te wszystkie magiczne bajki o miłości, ale oczywistym było, że chciał, aby i jego i Felixa kiedyś spotkała ta właściwa osoba, ta jedyna. Żeby Felix mógł skakać wokół niego i opowiadać jaki jest szczęśliwy, rozsypując wokół nich kwiaty.
Ale nawet ta miłość nie będzie w stanie pokonać ich więzi. To było równie oczywiste jak to, że rano wzejdzie słońce, a wieczorem zajdzie. Tak samo jak deszcz był mokry, a pustynny piasek suchy. Tak samo on i Felix byli połączeni nierozerwalną czerwoną nicią przeznaczenia. Na pewno spotkali się w poprzednich wcieleniach, spotkali się w tym i na pewno spotkają w kolejnych.
Oczywista oczywistość.
Jednak każdy z nich miał również drugą czerwoną linie przeznaczenia przywiązaną do palca, a na jej końcu był ktoś. I stojąc w progu sypialni przyjaciela, wpatrując się w to w jaki sposób model wtula się w ciało detektywa, jak detektyw otacza ramieniem ciało modela, Han zastanawiał się, czy Felix przypadkiem nie odnalazł końca swojej linii. I czy jest tego świadomy.
Jednak znał Felixa lepiej niż samego siebie. Wiedział, że chłopak nie jest niczego świadomy.
Uśmiechnął się lekko, wyciągając telefon z kieszeni, robiąc najpierw kilka zdjęć, a następnie odpalił kamerę.
-Proszę państwa, cóż za widok! – powiedział głośno, planując obudzić dwie śpiące postacie. – Nadajemy na żywo z sypialni Felixa Lee! To właśnie dzięki niemu wczorajszy piknik odniósł takie spektakularne zwycięstwo! To właśnie on zachęcił setki was, aby wspomóc tak cudowną inicjatywę! A wraz z nim drugi cichy bohater wczorajszych wydarzeń. Detektyw Changbin! Chociaż cichy to chyba nie jest dobre określenie... – dodał, uśmiechając się szeroko, gdy postacie na łóżku zaczęły się poruszać.
-Śpij jeszcze... pozbędę się go... – pierwszą osobą, która otworzyła oczy był Changbin. Niechętnie zabrał ramie z talii Felixa, ale ten wydał z siebie jedynie pomruk niezadowolenia i nie sprawiał wrażenia jakby miał mężczyznę gdziekolwiek puszczać. Han nie mógł go za to winić, ramiona Changbina musiały być wygodne. – Felix... – sposób w jaki detektyw wypowiedział imię modela był tak intymny, że Han nie mógł nic poradzić na to, że się zarumienił. Widział, jak dłoń mężczyzny przesuwa się po udzie młodszego, w górę na talie. I Han wiedział, że mimo iż Felix miał na sobie ubrania, ten dotyk musiał go palić. I było widać to po tym, jak Felix poruszył się na łóżku, próbując przysunąć się jeszcze bardziej do mężczyzny. A Han wiedział, że fizycznie nie było już to możliwe. Nie było! – Zaraz do Ciebie wrócę, ale mamy towarzystwo... - Changbin nie przestawał próbować przemówić do chłopaka, który wciąż był na granicy snów. Za to mężczyzna był już wystarczająco rozbudzony. Nawet nie spojrzał na Hana, cały czas skupiony na modelu. Jego dłoń wciąż wędrowała po ciele Felixa, zatrzymując się na jego szyj. Mężczyzna uniósł się na łokciu, pochylając głowę w kierunku czarnowłosego, sięgając jego ust, a Felix tuż przed pocałunkiem wydał z siebie tak niesamowicie nieprzyzwoite westchnienie...
Han chyba pierwszy raz w życiu poczuł się niekomfortowo. Jak intruz, który przeszkadza dwójce zakochanym.
Właściwie... był tym intruzem do cholery!
CZYTASZ
Modus Operandi - Changlix
FanfictionModus operandi definiowany jest jako szczególny, charakterystyczny i z zasady powtarzający się sposób zachowania... "-Changbin, mówiłem Ci już... -Oh, więc to musiał być naprawdę ciężki dzień. - mężczyzna przerwał mu, odkładając zakupy na blat. Feli...