Case XVI - Układy

86 8 1
                                    

To co obudziło Changbina, to brak ciepła tuż obok siebie. Uczucie to było dość niepokojące, co spowodowało całkowite rozbudzenie mężczyzny. Otworzył oczy, rozglądając się po pokoju. Po chwili jednak usłyszał cichą muzykę dobiegającą poza sypialnią. Felix był w domu, to najważniejsze. Mężczyzna spojrzał w sufit, zastanawiając się, co chłopak o nim teraz myśli. Czy uważa, że Changbin jest słaby, bo dał się ponieść emocją? Bo nie machnął ręką na to co robi, po prostu przyjmując do wiadomości, że ma na swoim koncie kolejną osobę. Tak po prostu się z tym pogodzić... On tak nie potrafił. Za każdy razem, gdy musiał sięgać po tak radykalne środki, jakaś część wewnątrz niego umierała. Wiedział, że gdy będzie już całkowicie zobojętniały na to, będzie to oznaczało jedno – gdzieś w głębi serca będzie martwy. Modlił się jednak o to, aby to nigdy nie nastąpiło.

Tylko czy wczorajsze najście nie było zbyt dużym pokazem tego jaki jest słaby? Przyjście tutaj po tym co się między nimi wydarzyło i liczyć na to, że chłopak po prostu go przyjemnie... Istne szaleństwo!

A jednak tak się stało. Dodatkowo Felix opatrzył jego ranę, dał mu czas, płakał za niego. Felix płakał, bo wiedział, że Changbin tego nie zrobi. Nikt nigdy tego nie zrobił. Klepali go po plecach, mówiąc, że każdy miał kogoś na swoim sumieniu. Że z czasem zacznie się do tego przyzwyczajać. Ale tak się nie stało, a Felix rozpłakał się za niego.

Za każdym razem, gdy myślał, że nie może go bardziej kochać, Felix udowadniał mu, jak bardzo się mylił. To sprawiało, że kochał go jeszcze bardziej i bardziej, i wiedział, że zostanie przy jego boku już na zawsze, jak piesek.

Wstał z łóżka, rozglądając się czy ma coś czym mógłby zakryć pół nagie ciało, ale było to nadaremne. Wyszedł z sypialni w samych spodniach idąc za muzyką, do kuchni. Zajrzał do środka, widząc jak chłopak nakłada z patelni jajecznicę na talerz. Nie zwrócił jeszcze na niego uwagi, więc mężczyzna mógł go obserwować. Patrzył jak spiął włosy w wysoką kitkę, ale grzywka zdecydowanie nie chciała poddać się jego stylizacji. Najwidoczniej w końcu pozbył się również doczepianych włosów. Changbin pamiętał, jak Felix na nie narzekał. Chłopak miał na sobie szlafrok, a pod spodem równie jedwabną pidżamę składającą się z koszuli i długich spodni. To był widok, który mógłby oglądać każdego ranka, chociaż dziwne było to, że chłopak był tak wcześnie rano na nogach. Dopiero gdy chłopak odwrócił się w jego kierunku, zapewne czując się obserwowanym, Changbin zauważył zmęczenie na twarzy chłopaka i zrozumiał co to oznacza.

Felix nie spał całą noc.

A powodem jego bezsenności był Changbin.

I gdyby spowodował to czymś innym niż zmartwieniem, to na pewno byłby z siebie dumny. Tym razem jednak poczuł jedynie ogromnie poczucie winny.

-Obudziłem Cię? - blondyn podszedł do niego, nie kryjąc zmartwienia. Chyba nie do końca wiedział, jak powinien się zachować, więc po chwili wahania chwycił jego dłoń, ściskając ją delikatnie. Mężczyzna pokręcił głową, poprawiając delikatnie jego grzywkę.

-Nie... obudził mnie brak Twojej osoby obok.

-Czyli jednak Cię obudziłem. - chłopak zaśmiał się cicho, a Changbin nie mógł nic na to poradzić, że po prostu uśmiechnął się lekko na ten dźwięk. Poczuł, jak chłopak ciągnie go delikatnie w stronę wyspy, aby ten usiadł. Posłużnie spełnił jego niemą prośbę, obserwując jak blondyn zabiera talerz z jajecznicą i kubek z kawą, które już po chwili wylądowały przed nim na blacie. Mężczyzna spojrzał niepewnie na talerz, zastanawiając się jak powiedzieć, że po tym co zrobił w nocy nie jest w stanie przełknąć ani kęsa. Spojrzał na Felixa, który bacznie go obserwował. W ułamku sekundy odczytał z twarzy detektywa, że ten raczej nie skorzysta z posiłku.

Modus Operandi - ChanglixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz