BLAKE
Moczę dłonie po raz ostatni w zimnej wodzie i przykładam je do twarzy. Boże, jak mi gorąco. W życiu nie było mi tak gorąco. Jestem tak podniecona, że wilgoć pomiędzy nogami wydostaje się spod majtek i oblepia uda, a moje usta mrowią od pocałunków. Musiałam uciec, żeby ochłonąć. Dobrze, że Royce ustalił słowo bezpieczeństwa, bo gdyby go nie było, musiałabym błagać, by przestał.
Błagać siebie.
Bo wcale nie chciałam, by przestawał, i to przeraża mnie najbardziej. Zero kontroli nad sytuacją. Zwykle gdy już dochodziło między mną a mężczyznami do czegokolwiek, panowałam nad tym i nigdy nie pragnęłam ich tak mocno. Owszem, było nawet przyjemnie, ale w takim stopniu? Nigdy. Nie poddawałam się temu. Dbałam o to, by zachować trzeźwy umysł i skupić się na reakcjach i mowie ciała drugiej osoby. Royce za to… robi to inaczej. Sprawia, że to ja skupiam się na sobie i własnej przyjemności. Łaknę jego dotyku i pocałunków i robi mi się ciepło na samą myśl o tym, że mogłabym z nim zajść jeszcze dalej.
Nie wiem, czy jestem na to gotowa. Skoro tracę głowę już przy pocałunkach, to co będzie, gdy oddam mu się w pełni? Nie wiem. Nie znam tego. Przeraża mnie to.
Zsuwam majtki, siadam na kibelku i robię siku, a potem wycieram krocze papierem toaletowym, zbierając nagromadzoną wilgoć. Pierwszy raz widzę, że może być jej aż tyle. Nagle czuję się niedoświadczona i zagubiona, chociaż przecież uprawiałam w życiu seks.
Wychodzę z łazienki i wracam do sypialni, z ulgą stwierdzając, że Royce już się czymś zajął. Jednak kiedy widzę, co czyta, serce podchodzi mi do gardła, a wnętrzności zaciskają się na ciasny supeł. W pierwszej kolejności mam ochotę rzucić się na niego, wyrwać mu ten dziennik z rąk i wywalić go przez okno, ale przecież sama go tu przyprowadziłam i sama chciałam mu je pokazać.
On siedzi na krawędzi mojego materaca, nogi ma silnie zgięte w kolanach i wygląda trochę komicznie w tym eleganckim stroju niemalże na podłodze. Obok niego leży otwarte pudło ze stosem innych notatników. Staję jakieś trzy kroki przed Royce'em, a on unosi na mnie wzrok, w którym teraz błyszczy ciekawość. I jakiś taki niepokój.
– Co to jest? – pyta cicho.
Oddycham głębiej i zduszam w sobie potrzebę ucieczki. Specjalnie chciałam mu pokazać tę część siebie, bo zastanawiałam się, czy jak dowie się o mnie wszystkiego, to będzie chciał dalej kontynuować nasze spotkania.
– Jak widzisz – odpowiadam zawstydzona. – To takie… dzienniki. Coś w rodzaju pamiętników. Pytałeś, w jaki sposób pamiętam te wszystkie kłamstwa z przeszłości i to między innymi dzięki nim. Zapisywałam wiele istotnych kłamstw, dlatego notatników jest tak dużo.
Klękam na podłodze obok pudła i wyciągam jeszcze jeden. Royce unosi ten, który ma w dłoni i stuka w rok. Rozchylam usta w szoku. Cholera. Musiał wyciągnąć akurat ten?!
Ten, którego czas zmienił tak naprawdę moje życie.
– Na jakim wpisie jesteś? – pytam kompletnie zawstydzona.
– Pierwsza reklama – mówi lakonicznie.
Wiem, że czeka na wyjaśnienia, a ja powinnam mu je dać.
– Miałam wtedy się siedemnaście lat – wyjaśniam przygaszonym głosem. – Rodzice od małego wpajali mi, że będę śliczną dziewczynką, taką jak te z billboardów, i że na pewno dostanę mnóstwo zleceń i będę świetna w reklamach. Chcieli, bym w nich występowała, ale dopiero jak trochę dojrzeję, bo w młodszym wieku byłam niesamowicie nieśmiała i po prostu nie szło mi przed kamerami. Zapisywali mnie na różne zajęcia z aktorstwa oraz do logopedów, by ćwiczyć wymowę. Byłam śliczną, blondwłosą dziewczynką z loczkami, więc wszystko się zgadzało. Zrobiłam się trochę bardziej odważna mniej więcej jak skończyłam trzynaście, może czternaście lat, ale… stało się też coś innego. Zaczęłam dorastać. Dojrzewać.
CZYTASZ
Wszystkie twoje kłamstwa (Boston boys #2) [+18]
RomanceCzasami oblicze prawdy jest brzydsze niż jakiekolwiek kłamstwo. Piękne plaże, kurorty i zachody słońca to właśnie całe Westerly. To miejsce dało Blake Terry upragnioną pracę, gdy zdecydowała się opuścić rodzinny dom w Bostonie i zacząć życie na wł...