Pięć

2K 166 18
                                    

ROYCE

Najgorsze. Posunięcie. Ever. 

Panna Terry się waha, ale koniec końców robi kilka kroków w przód, tym samym wchodząc do mojego penthouse'u. 

Dlaczego ja to zrobiłem?

Dlaczego wpuściłem ją do środka? 

Jestem w samym cholernym ręczniku, a ona ma na sobie śliską białą  koszulę i obcisłą spódnicę, a małe stopy znów przyodziane są w wysokie różowe szpilki. Ten dysonans pomiędzy naszym ubiorem daje mi się we znaki i niemożliwie mnie podnieca. Jestem prawie nagi i o krok od tego, żeby zrobić się twardy jak skała, więc odchrząkuję głośno, próbując nie gapić się na jej tyłek. 

Naprawdę mocno się przed tym powstrzymuję. To nie tak, że ją uprzedmiotawiam. Po prostu chciałbym bez skrupułów móc podziwiać to miękkie ciało, wielbić je samym wzrokiem i dotknąć… przede wszystkim dotknąć. 

– Proszę dać mi sekundę – mówię szybko, po czym znikam w sypialni i wyobrażam sobie kolegów z pracy, siedzących na spotkaniu biznesowym, żeby wprowadzić do mózgu trochę nudy i ochłonąć. 

Przebieram się w koszulkę i zwykłe jeansowe spodnie, a potem przykładam na moment czoło do chłodnych drzwi, bo wiem, że ona stoi za nimi i czeka na mnie. W moim apartamencie. W tych swoich eleganckich pracowniczych ciuchach. Z długimi blond włosami gładko podpiętymi wsuwkami za uszami. 

Na pewno nie przyszła tutaj, żeby się z tobą zabawić, Hamilton. Przestań to sobie ciągle wyobrażać, podsuwa mój mózg notorycznie. Nic nie poradzę na to, że mam ochotę zaciągnąć ją do tego jacuzzi na tarasie i karmić świeżymi owocami. Chcę, żeby jadła mi z ręki, żeby się o mnie ocierała i pokazała mi, jaka jest gibka, zwinna i gorąca. 

Wypuszczam powietrze ustami, poprawiam fiuta i naciskam klamkę. Blake podskakuje – chyba nieco ją przestraszyłem – i zabiera rękę ze złotej butelki z szampanem. 

– W czym mogę pomóc, panno Terry? 

Ona unosi obie brwi. 

– Nie ma pan garnituru – wymyka jej się. – To znaczy… to nie ma znaczenia… ja… to zupełnie nie moja sprawa. Przepraszam. 

No, czasami gdy siedzę w swoim pokoju, nie ubieram się elegancko. 

– Przyszłam porozmawiać na temat tego incydentu z portierem – oznajmia spokojnie. – Chciałabym wyjaśnić kilka kwestii i usłyszeć od pana, co tak naprawdę się wydarzyło. 

Nie wiem, czy chciałaby faktycznie to słyszeć, a ja raczej nie jestem fanem kłamstwa ani owijania w bawełnę, więc możemy mieć tutaj konflikt interesów. Rzeczywiście niepotrzebnie ją w ogóle goszczę.

– W porządku. Porozmawiajmy. 

Kobieta cofa się dwa kroki i opiera pupę o krawędź  wielkiej kuchennej wyspy. 

– Ten incydent wywołał bardzo duże poruszenie w moim zespole – oznajmia rzeczowo. – I chciałabym się dowiedzieć, dlaczego w ogóle do tego doszło? 

– A ja sądzę, że nie chce pani tego wiedzieć – odbijam piłeczkę. 

– Myli się pan. Cokolwiek się zadziało, to moja rola, by wniknąć w sprawę i rozwiązać ją tak, by obie strony były zadowolone. Pracownicy, jako moi koledzy i koleżanki, i pan, jako nasz gość. 

Och, ja wiem, jak mogłaby sprawić, że byłbym zadowolony, ale nie jestem nietaktownym zboczeńcem, więc zachowam to dla siebie. 

– Wasz pracownik po prostu zachowywał się niestosownie i powiedział kilka słów za dużo. 

Wszystkie twoje kłamstwa (Boston boys #2) [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz