Rozdział 11 "Na ratunek drużynie"

2 0 0
                                    

8:21 28.07.1347 rok

Pov: Christian

Słońce od dawna było na niebie, a łowcy wracali do obozu. Poszedłem na obchód i nie zobaczyłem nikogo. Wróciłem do kryjówki i usiadłem obok Mike'a.

# Udajmy się na południe - mruknąłem biorąc bukłak.

! Tam się nas spodziewają. Przecież idziemy z północy, więc w pierwszej lepszej wiosce bądź mieście rozstawili patrole. - wziął ode mnie bukłak wyciągając z torby mapę.

# A zachód?

! Pasmo górskie. Ksavier nie da rady tyle przejść.

# Wschód?

! Tam jest morze, więc pewnie rozstawili kontrole w porcie.

Wstał powoli odchodząc w stronę drzew. W tym momencie podszedł do mnie Ksavier biorąc bukłak z mojej ręki.

- O czym rozmawialiście?

# o niczym... - wstałem i poszedłem za Mikiem, jednak kątem oka zauważyłem jednego z łowców przeczesującego teren. Chwyciłem broń i naskoczyłem na niego od tyłu podrzynając mu gardło i wyciągając z jego napierśnika kawałek perły. Wróciłem do obozu by ostrzec resztę, ale nikogo tam nie było. Spostrzegłem na ziemi ślady krwi, za którymi pobiegłem docierając do baru. Powoli wszedłem do środka będąc w gotowości do ataku. Usiadłem za barem i wyciągnąłem z kieszeni kilka srebrników.

(# - Christian)

([ - Barman)

# Kufel pszennego. - mruknąłem kładąc pieniądze na blat.

[ Na razie nic nie podajemy.

# A to dlaczego?

[ Jakichś 2 gości wparowało do baru z trzema zakładnikami, których wzięli na zaplecze dając mi kilka złotowców.

Zerwałem się gwałtownie z miejsca idąc szybkim krokiem w stronę drzwi na końcu budynku, jednak drogę zagrodzili mi czterej mężczyźni z broniom w ręku. Też chwyciłem za moją i rozpoczęła się bójka. Unikałem ciosów raz po raz prowadząc kontratak. Machnąłem nożem raz, drugi trzeci i po czwartym przeciwnik leżał martwy na podłodze. To samo z resztą. Po kilku minutach walki utorowałem sobie przejście do pomieszczenia.

8:33 28.07.1347 rok

Pov: Ksavier

Kiedy rudowłosy poszedł w stronę lasu usłyszałem szelest za namiotem. Obok mnie leżał jeden z noży do rzucania Christniana, który pewnie upuścił gdy wstał. Podniosłem go i wycelowałem w krzaki, z których wyskoczył jeden z łowców, jednak różnił się od reszty. Był wyższy bardziej umięśniony i jego napierśnik świecił dwa razy mocniej. Rzuciłem trafiając prosto w perłę, jednak tak mi się tylko zdawało, ponieważ przedmiot odbił się i ze zdwojoną mocą uderzył w drzewo. Barbarzyńca rzucił się na mnie powalając mnie na ziemię ciosem w twarz. Czułem jak krew wypływa mi z nosa, a ja nie mogłem się ruszyć ze względy na moje rany. Wtem z kryjówki wyszedł też chłopak, którego bardzo dobrze znałem. Johan. Powoli traciłem przytomność słysząc tylko niektóre słowa. Kiedy się obudziłem byłem przywiązany do krzesła a w rogu pomieszczenia leżała pobita do nieprzytomności Amelin i Mark przywiązany do sufitu.

9:03 28.07.1347 rok

Pov: Ksavier

Z każdym ciosem coraz mniej rozumiałem pytania Bruneta, który chodził po pokoju. Wtem ktoś wyważył drzwi, a następnie jednym uderzeniem pokonał łowcę obezwładniając Johana. Wszystko działo się tak szybko, że nie będąc w stanie wypowiedzieć nawet jednego słowa byłem na zewnątrz budynku położony obok pozostałej dwójki.

||W związku z rozpoczęciem wakacji mam zamiar wrzucać rozdziały coraz częściej.||

After Life Story Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz