Mąka

1.5K 50 31
                                    

Po zakończonych zajęciach zwłoki nauczyciela wyniesiono ze szkoły. Uparłam się że wszystko u mnie w porządku, niemniej jednak upór mojej mamy był silniejszy i ostatecznie zostałam przebadana przez lekarza.

 Przeszłam szereg badań sprawdzający moje zdrowie fizyczne. Ale co z moim zdrowiem psychicznym? Mogłam udawać że wszystko jest w porządku, co opanowałam do perfekcji, jednak w duchu wiedziałam że wcale nie jest tak dobrze. Próba gwałtu odbiła silne piętno na mojej duszy co ma wpływ na moje funkcjonowanie przez ostatnie 10 dni. Tak, minęło 10 dni od tego wszystkiego. Nie odbierałam telefonu od Victorii, nie podziękowałam nawet osobie którą znałam tylko z widzenia a która ocaliła mnie przed upadkiem.

Kolejny dzień z rzędu obrałam maskę uśmiechu na twarz i zeszłam na dół gdzie przywitał mnie ciepły uśmiech babci Eugenie. Wiedziałam, że nie była związana więzami krwi z moją rodziną. Ale mimo to nią była, była moją rodziną, dodawała mi otuchy w każdym tego słowa znaczeniu. Nigdy nie zapomnę słów które mama i wujek Vincent powiedzieli babci w jej ostatnie urodziny: Może i każde z nas ma inne matki. Ale matki mamy dwie, te które nas urodziły i ciebie, Eugenie. Bo ty jesteś naszą wspólną matką, i to ty sprawiasz że nie jesteśmy tylko przyrodnim rodzeństwem ale po prostu...rodzeństwem.

 Dzisiaj nasza gosposia miała wolne o czym zadecydowała, oczywiście Eugenie. Uparła się że sama nam coś ugotuje. Mama zaś zaoferowała swoją pomoc ze względu na to że wraz z tatą wzięli sobie dziś wolne. Ja, mama i Eugenie szykowałyśmy razem posiłek świetnie się przy tym bawiąc. No cóż, wyszło co wyszło. Bardziej się bawiłyśmy niż gotowałyśmy. Zakładam że nasze piski było słychać aż w mieście, a warto przypomnieć że rezydencja Monetów znajduje się w dziczy. Aż ochroniarze zlecieli się jak mrówki do słodkiego aby sprawdzić czy wszystko w porządku. Dzisiaj szczerze się uśmiechałam, i to był pierwszy szczery uśmiech od tamtego wydarzenia.

-Katherine kochanie podasz mi mąkę?-zwróciła się do mnie Eugenie.

-Oczywiście babciu.-Gdy złapałam worek z mąką, który z kolei był wysoko na szafce, wróciły do mnie wspomnienia. Wspomnienia z tamtego dnia. I gdy już myślałam że będą mnie nawiedzać tylko w koszmarach, które miewałam codziennie, zostałam zaskoczona bo wizja z tamtego dnia pokazała mi się nawet przy głupim ściąganiu worka mąki. Jak można się domyślić upuściłam worek i cała jego zawartość wysypała się na mnie.

-Katherine, wszystko w porządku?-Martwiła się, Hailie Monet-Santan mówiła do mnie pełnym imieniem tylko wtedy gdy się martwiła lub była wściekła. Nie chciałam dokładać jej zmartwień. Nie teraz gdy firma Johnsonów dobiera się do naszej. Mama jest zmęczona, powinna odpocząć, to samo tyczy się ojca który zamiast teraz odsypiać woli wykorzystać czas wolny na męskie wyprawy z synami.

-Tak, po prostu źle złapałam worek-odpowiedziałam przerażona, ale by nie dac tego po sobie poznać zaczęłam się sztucznie śmiać.

-W porządku kochanie, idź się przebrać.-Eugenie obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem natomiast mama wciąż świdrowała mnie jakby rentgenowskim spojrzeniem. Daję słowo że pod wpływem tego spojrzenia można się złamać i ulec. Jednak ja tego nie zrobię, bo mam te same geny.

Skinęłam głową i udałam się w stronę swojego pokoju aby zetrzeć z siebie mąkę i...wspomnienia.

Dalej cię nienawidzęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz