Popatrzyłam na niego kpiąco z myślą że żartuje. Jednak on wciąż wpatrywał się we mnie z poważną miną.
-Ty żartujesz no nie?-zapytałam przerażona.
-Czy wyglądam jakbym żartował?-Od nowa zaczęłam analizować jego twarz. I dopiero gdy dotarło do mnie że nie żartował, moje źrenice się rozszerzyły a szczęka mimowolnie opadła.
Kusi, nie powiem że nie, ale...
-Chciałabym ci pomóc, ale nie mogę.
-Co stoi ci na przeszkodzie?-Już miałam odpowiadać jednak Zayden dodał.-Przecież pomagasz również sobie.
-Jak ja niby sobie pomagam?
-Zemsta na Coltonie, na Meredith. Pomyśl...
-Właśnie myślę. Myślę o tych kłopotach jakie będę miała gdy rodzina się o tym dowie.
-Twoi bracia tylko się dowiedzą.
-I Ojciec, i Vincent, i Mama, i Dylan.-Zaczęłam wymieniać, gestykulując przy tym.
-Nie, są teraz zbyt zajęci interesami z moją rodziną.
-Przecież Nick się rozjebie.
-Nie.
-Gówno o tym wiesz.
-Właśnie wiem, nic nie powie.
-Dlaczego jesteś taki pewien siebie?
-Kilka dni temu twój brat kupował od mojego kumpla dość sporą dawkę narkotyków.
-Mam ci niby uwierzyć że mój brat kupował dragi?-Znów zakpiłam.
-Zapytaj go o to.
-Pewnie kłamiesz i chcesz mnie zmanipulować.
-Dzisiaj nie mam na to ochoty.
-Aha?
-Dobra Katherine, krótka piłka: Tak albo Nie.
Nie wiedziałam co zrobić. Z jeden strony bardzo tego chciałam, jednak z drugiej strony ogarniało mnie przerażenie. Bo co jeśli się zakocham? Co jeśli rodzina się dowie o naszej relacji?
-Tak.
Co kurwa? Ja tego nie powiedziałam do cholery!
Uśmiechnięty Zayden pokazał rządek równych, idealnie białych zębów i wystawił w moją stronę dłoń na znak że zawiązujemy swego rodzaju umowę. Bez namysłu uścisnęłam ją.
-W co ja się wpakowałam...-Powiedziałam niby do siebie ale miałam nadzieję że Zayden to usłyszy.
-Nie pożałujesz.-Puścił do mnie oczko, a następnie odpalił silnik i odjechaliśmy.
Przykleiłam twarz do szyby wpatrując się w widoki za nią. Milczałam, dopóki nie zauważyłam że kierujemy się w stronę przeciwną do mojego domu.
-Gdzie jedziemy?
-W pewne miejsce.
-Zay-warknęłam ostrzegawczo.
-Nie
-Jak ja cię kurwa nienawidzę.-Wyrzuciłam ręce w powietrze.
-Kurwa? Widzisz gdzieś tutaj Meredith?-Zaczął teatralnie rozglądać się po samochodzie. Robił to z powagą, ale widziałam jak ledwo hamuje śmiech. Ja nawet się nie powstrzymywałam, tylko głośno i szczerze zaczęłam rechotać.
Samochód zatrzymał się na zapleczu kina znajdującego się na obrzeżach Pensylwanii. Wysiedliśmy z samochodu a ja posłałam chłopakowi umowne spojrzenie. Widziałam jak chłopak wyciąga klucze a następnie włącza zasilanie w budynku. Kino było bardzo luksusowe.
-Skąd masz klucze?-Milczał.
Jak zwykle-wywróciłam oczami
-Rozgość się.-Wskazał na sporą ilość rozkładanych, foteli kinowych.
Zajęłam miejsce po środku i ułożyłam się wygodnie. Chwilę później na ekranie kinowym zawidniał ogromny napis "Avatar istota wody". W spokoju skupiałam się na filmie czekając na Zaydena który wrócił z przekąskami. W kinie było cicho bo byliśmy tam jedynymi osobami.
Gdy film dobiegł końca, zaświeciły się światła a ja i Zayden w tym samym czasie spojrzeliśmy na siebie aby w skupieniu nawzajem świdrować swoje tęczówki. W tej jednej chwili było coś magicznego, takiego niespotykanego. To wszystko było tak niemoralnie idealne że aż chciało się płakać. Wzrok Zaydena skierował się na moje usta a ja w niemalże tej samej chwili oblizałam swoje suche wargi. Chciałam, aby to zrobił. Chciałam znów przepaść. To było jak adrenalina, uzależniało. Gdy objęłam ręką jego kark, a nasze twarze gwałtownie się do siebie zbliżyły, drzwi z hukiem otworzyły się a w nich stanął ochroniarz z bronią w ręku. Moje serce zaczęło wybijać rytm jakiejś okropnie szybkiej piosenki. Grało i bawiło się jak Zayden moimi uczuciami.
Czy powinno tak być?
-Przepraszam Zayden nie wiedziałem że to ty.
-W porządku.-Johnson uśmiechnął się ciepło do ochroniarza.
Moja zdenerwowana mina wcale się nie zmieniła mimo iż ochroniarz poszedł sobie dawno temu. Zayden zaczął się śmiać a mi nie drgnął nawet mięsień na twarzy.
-Wyglądasz jak małe przerażone dziecko któremu z zaskoczenia wyrwano zabawkę.
-Bo poniekąd tak się czuję.
-Tak mówisz?
-Mhm.
Chłopak znów na mnie spojrzał a następnie z zaskoczenia mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek jednak nie na długo ponieważ gwałtownie się odsunęłam.
-Coś nie tak?
-Przecież nic nas nie łączy, to czemu niby się całujemy?
-Nie wiem, lubię cię całować.
-Nasz związek ma być fikcyjny, nie angażujmy się w nic więcej.
-Tak, to prawda-odparł chłodno i momentalnie zabrał rękę z mojego policzka. Przeszyło mnie okropne zimno które uderzyło także w mój humor.
-Wracamy?
-Tak.
Wstaliśmy, chłopak wyłączył zasilanie i odwiózł mnie niedaleko drogi do mojej posiadłości. Patrzyłam na tą ogromną ilość gąszczu i przełknęłam ślinę na samą myśl że będę musiała iść późną nocą przez las. Jednak Zayden bez słowa wysiadł z samochodu i odprowadził mnie aż pod furtkę dla pracowników którą weszłam a następnie z trudem wspięłam się do okna swojego pokoju. Popatrzyłam na Zaydena z góry a on lekko się do mnie uśmiechnął.
-Dziękuję za dziś.
I poszedł.
Wróciłam do pokoju gdzie wzięłam gorący prysznic i około 3 położyłam się do łóżka. Rano czekała mnie rozmowa z rodzicami a jeszcze później z bratem który...ćpał?
CZYTASZ
Dalej cię nienawidzę
FanfictionCzy Hailie i Adrien będą potrafili pomóc swoim dzieciom? Hailie Monet i Adrien Santan mają trójkę dzieci, w tym córkę-Katherine. Katherine i drugi z bliźniaków Nathaniel niegdyś przejmą wszystko to, co stworzyły rodziny zarówno Santanów jak i Monetó...