Rozdział VII - Gburek, czyli kamień pokryty mchem

20 2 2
                                    

Gwiazdy nigdy nie powiedziały mi w którą stronę podążać, ale Skyler już tak.

Nie potrafię się rozeznać w terenie tak dobrze jak ona i trochę jej tego zazdroszczę.

-Skąd wiesz gdzie iść?

-Ojciec mnie nauczył.

-Od kiedy umiesz?

-Od kilku lat.

-Świetna zabawa z tymi gwiazdami.

-Trudna.

Smuci mnie trochę podejście Skyler do tej umiejętności, ponieważ brzmi trochę jakby ją w ogóle to nie fascynowało. A ja choć umiem wiele rzeczy ta do nauczenia sprawiała mi ogromną trudność, aż w konkluzji wyczerpała mi chęci do dalszej nauki. Doszłyśmy w ciszy do okrągłych drzwi w górze Białej Panny. Moja kompanka machnięciem ręki wskazuje na nie, a ja zaczynam podziwiać zewnętrze domu potencjalnego przestępcy.

Dom wygląda całkiem dostojnie. Obok oceanicznego koloru drzwi ma wgłębienia, które za pewne miało być drobnym tarasem. Na nim zaś stoją różnego rodzaju rośliny i narzędzia do ogródka. Między innymi ciemno-zielona łopata zabrudzona ziemią pomieszaną z dziwnym płynem koloru żółtego mogącego porównać do barwy jesiennego liścia. Nieregularna barierka z ciemnego dębu jest oszlifowana, a nad nią na lince wisi skrzynka pocztowa obklejona wszelakimi przylepkami.

-Dobrze, że Charles pomyślał o zablokowaniu nas w jednej sferze czasowej. - odzywam się, ale Skyler bardziej skupia się na dziwnym machaniu rękami niż na moim gawędzeniu. - Co robisz?

-To już wiemy, że tu jest nasz przestępca.

-Skąd wiesz?

-Wiesz czemu w ministerstwie nie cofa nam pamięci? Bo w ministerstwie ustawili coś takiego jak kulę zatrzymania czasu. Gdy wchodzisz do niej automatycznie wchodzisz na pole, w którym nie mogą zniknąć ci wspomnienia. A ta kula jest również tutaj, Moren.

-Interesujące. - macham ręką przed siebie i widzę, jak dłonią dotykam prawie że przezroczystej bariery, którą później przechodzę. Ona jest taka sama jak mydlana bańka. Niesamowite.

Pukam do drzwi domu tak donośnie, że nie mógłby ktoś tego nie usłyszeć, ale nikt nie otwiera. Zamek jest zamknięty na trzy spusty. Powątpiewam, że Narssisus uciekł ze swojego miejsca zamieszkania.

-Halo! - krzyczę do drzwi, waląc w nie pięścią.

-Co robimy? - pyta Skyler, a ja przestaję dobijać się do mieszkania przestępcy.

-Teleportacja! - wołam pogodnym tonem i podnoszę ramiona na znak szczerego optymizmu jak w bajkach.

-Teraz?

-A jak inaczej? - spoglądam na Skyler z ukosa, natomiast ona marszczy brwi nie do końca przekonana, że jest to dobry pomysł.

Przymykam powieki. Przez moje ciało przepływa chłód spowodowany nagłą zmianą miejsca. Chwieję się chwilę na posadzce, ale szybko odsyskuję równowagę i otwieram wcześniej zamknięte oczy.

-Zły wieczór. - od razu witam się z chłopakiem.

Pomieszczenie jest dość ładnie udekorowane. Nawet ładniej niż mój cały dom. Ściany pokrywa jasne drewno oraz niektóre są co nie co zamalowane białą farbą. Po prawej stronie mała kuchnia, a po lewej przytulny salon. W kuchni porozrzucane są flakoniki, niedojedzone ciepłe kanapki, zawieszone linki, zioła, magnesy. Natomiast w salonie panuje porządek. Biała kanapa ani trochę nie daje po sobie poznać, że jest coś z nią nie tak. Przykryta czarnymi kocami oraz paroma poduszkami w najróżniejsze wzory ze stosem planów i szkiców stoi na niebieskim miękkim dywanie.

Marginesowym Skrzydłem PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz