Dom Skyler. Może moje moce zrobiły mi niespodziankę? Na razie nie chcę się tego dowiadywać, zamiast tego wolę wspiąć się po tych schodach do drzwi i zapukać. W najgorszym przypadku, gdy nikt nie otworzy spędzę noc przy drzwiach. Tego chyba nikt, by nie chciał. Chociaż ręka wiciąż boli wstaję, rozglądając się po okolicy.
Dom wygląda przepięknie. Mogę nawet rzec, że lepiej od mojego. Jest bardziej zadbany, tymczasem ja przy moim nie robię kompletnie nic. Schody są kręte i prowadzą na mały balkon czy taras? Nie wiem jak obrać mam to w słowa, gdyż jej dom jest przybity do wielkiego i pięknego drzewa. Dach jest ów drewniany, natomiast ściany pomalowane na biało. Sama byłam świadkiem budowy tego pięknego domu. Skyler ma go od kilkunastu miesięcy, a nadal nie może się nacieszyć jego pięknością. Fragmenty domu porośnięte zielonym mechem. Z okna widzę, że w światło jest zapalone, a to znaczy, iż skyler jest jeszcze nie śpi i może jej nie obudzę.
Wstaję z ziemi, otrzepując zdrową ręką moje ubrania. Następnie wspinam się po kręconych schodach prosto do drzwi. Stojąc przed nimi pukam. Po dłuższym czasie nikt nie otwiera, lecz nie zniechęcam się i pukam jeszcze raz. W końcu w drzwiach pojawia się Skyler.
Ubrana nie jest w piżamę, ale w kropkowaty fartuch. Patrzy na mnie chwilę, zastanawiając się najwidoczniej nad tym czemu przychodzę o tak późnej godzinie.
-Cześć. - witam się, głupawo uśmiechając.
-Cześć, co ty tu robisz? - docieka, a ja myślę, co powiedzieć. Zastanawiam się dłuższą chwilę, aż odzywam się:
-Długa historia. - wzdycham. - Mogę przenocować? - zadaję nieśmiało pytanie.
-No jaha, ale koniecznie opowiedz, co się stało. - cofa się o krok, bym swobodnie weszła do środka. Zachęca mnie gestem, gdy do przedpokoju wlatuje powiew chłodnego powietrza. Przechodzi po mnie gęsia skórka.
-Z miłą chęcią. - zgrzytam zębami.
***
Rano, gdy słońce już weszło na odpowiednią wysokość na wstanie turlam się z kanapy z dobrym humorem. Wczoraj dowiedziałam się, że skyler piecze próbne niezwykłe ciasto, które ma podarować Nicollett przed jej wyjazdem. Właśnie, wyjazdem. Kompletnie o tym zapomniałam. To już za dwa dni, a ja nie mam nic dla Nicollett na prezent pożegnalny, lecz chyba coś się wymyśli. Muszę coś wymyślić inaczej będę pruła się o to do końca życia. I tak już za każdym razem, gdy patrzę w lustro przypominam sobie jakim jestem potworem, że zostawiłam własnego brata. Czasami myślę sobie, co by zrobiła Nicollett. Nie potrafię jednak wymyślić odpowiedzi na te dziwne pytanie.
Nigdy nie myślałam, że nadarzy się okazja, by raz jeszcze przyjrzeć się Erin'owi, choć na chwilę. Teraz gdy jednak ona nadeszła nie potrafiłam na niego patrzeć.
W każdym razie opowiadam wszystko, (no prawie) co wiem. Mina Skyler blednie, kiedy słyszy o planie Nass'a. Nie przekonała się jeszcze do tego chłopaka. Zresztą ja też, choć wierzę, że ma dobre intencje. Znam go od dzieciństwa, to niemożliwe byłoby, gdyby chciał mnie skrzywdzić. Jest na to tylko kilka procent.
Rozmowę przerywa nam jeden taki osobnik. Dobija się do drzwi, a Skyler szybko biegnie otworzyć. Gdy do salonu wchodzi Vinco z bombonierką w ręce nie wierzę własnym oczom. Moje przeczucia się nie myliły. Nie tylko jeden raz rozmawiali. Jest szansa, że rozmawiali od spotkania w ministerstwie, a ja głupia tego nie zauważyłam.
-No, to ja wam nie będę przeszkadzać. - mówię i wstaję z kanapy. - Miłego dnia. - odchodzę do wyjścia. - Powiedz jak było. - szepczę do ucha Skyler, a Vinco się uśmiecha szeroko w moją stronę.
CZYTASZ
Marginesowym Skrzydłem Przeszłości
FantasyŻycie jednego mieszkańca okolic Harveetu obróciło się przez jedną prośbę. Czy Moren zdoła zapobiec katastrofie, która być może ją spotka? I czy decyzja wejścia wtedy na ten niebezpieczny skuter przyjaciółki była właściwa? Być może pytania nigdy nie...