Rozdział VIII - Deszczowe popołudnie

18 2 1
                                    

-Miło było. Szczególnie jak...

-Moren, przestań. Przecież nie chciałem.

-Tak, tak...

Stoję w drzwiach, nie zwracając uwagi na coraz bardziej pogarszającą się pogodę. Słyszę grzmoty, ale je ignoruję. Wiatr muska przyjemnie moje włosy, a drzewa szeleszczą w rytm. Skyler zasiadła na altance pod dachem i obserwuje krople wody, spadające na jej dłoń.

-Wydasz mnie? Zrozumiem to. - odzywa się Nass i drapię się po szyi.

-Żartujesz? Nie wydam. Nie ma mowy. Chyba że Skyler...

-No co ty? Też nie wydam.

-Dziekuje wam.

-Będziesz dziękować, jak... - przerywa mi donośny grzmot. Patrzę na niebo.

Gburek, który stał odważnie koło nogi Nass'a zwija się w kłębek kamienia.

-Chcecie iść w tę pogodę? - pyta nagle.

-Ja też się zastanawiam. - mruczy Skyler.

-Ja nie muszę iść. - odpowiadam.

-Ty nie. Ja tak. - stwierdza kompanka.

Zerkam na ciemne zapełnione błyskami niebo. Urwisty wicher łamie niektóre gałęzie, tworząc nieprzyjemną atmosferę, a krople deszczu uderzają ciężko o grunt. Milczę na ten dźwięk.  Zawsze lubiłam burze, bo mogłam wreszcie usłyszeć nieokiełznane prawdziwe szaleństwo na niebie, - tak zawsze to nazywałam - lecz teraz, to kompletnie inna sprawa. Iść w tę pogodę, to jak skazać w późniejszym czasie siebie na chorobą. Chłodne powietrze oraz woda nie sprzyjają nam na pewno, ale ja nie chcę zostawać tu kolejne godziny.

-Może... - odzywa się Nass, lecz przerywam mu.

-Nie ma mowy. Nie zostanę tu ani minuty dłużej.

-Mor, to według mnie jest mokre samobójstwo. Nic ci się nie stanie, jak u mnie zostaniecie na noc. Ja też nie ucierpię.

-Dobra. - przyznaję z złością, po czym siadam na posadzce obok Skyler. - Ale ja tutaj zostanę na chwilę. Muszę o czymś z Skyler się rozmówić.

Przyjaciółka spogląda w moją stronę i mruży oczy ze znakiem zapytania wyrytym na twarzy.

-Jak chcesz.

Narssisus zamyka drzwi i zostawia mnie samą z dziewczyną .Wpatrując się w ciemny las spowity dziwną aurą, poprawiam włosy. Akurat kiedy z rynny wypływa ogromny strumień wody pytam nędznym głosem:

-Namalowałaś kiedyś jakieś obrazy?

-Ta, kilkadziesiąt. - przyznaje z dumą. -  Chodzą po rynku za niezłe pieniądze, a co?

-Widziałam ich parę.

-O, podobały ci się?

-Tak. Najładniejsze te w gabinecie ministra.

-Opowiedział ci kilka historii?

-Dokładnie to... - urywam, gdy na moją dłoń spada duża kropla wody. Myślę, co powiedzieć. - nie.

-Ten czarny w lesie, to Tico. - Skyler zaczyna swoją opowieść. - Dziewczyna w różowej sukience, to Martella. Obok czasami przychodzi Carre. Na co dzień jest niewidzialny i zawsze stoi obok niej, ale czasami woli po prostu spotkać ukochaną. Tico był stworzeniem z Lasu Helfame z południa. Może słyszałaś, że jest tam wiele dziwnych stworzeń. A, i jeszcze, Martella była córką Pana Filla.

-Ministra? - upewniam się.

-Tak.

-Była? To znaczy...

Marginesowym Skrzydłem PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz