Rozdział 25

1.6K 83 5
                                    

To co się wydarzyło w samochodzie, na zawodach i u niej w sypialni to było za dużo. Nie mogła dojść do ładu ze swoimi uczuciami.
Na szczęście miała bliźniaków. I ich alkohol z przemytu. Nie pytali. Po prostu podali jej kieliszek. Nawet przypilnowali, by tym razem nie wypiła za dużo i wypuścili ją dopiero wtedy, gdy upewnili się, że stabilnie stoi na nogach.
Pomogło. Przynajmniej tymczasowo. Ale mogła przynajmniej zasnąć bez żadnych problemów.
Bała się momentu spotkania z Kornetem. Ostatnio opuszczała śniadania, przez dyżur w kuchni i jadła właśnie tam. Więc zobaczyła go dopiero na teorii jazdy figurowej.
I ulżyło jej, bo zupełnie nie zwracał na nią uwagi. Nie wypowiedział słowa bezpośrednio do niej i nie zrobił nic, żeby pokazać, że wczoraj coś się wydarzyło.
Reszta dnia minęła błyskawicznie. Obiad, zajęcia sportowe, jazda z Brauchem, nauka, dyżur w kuchni i zaraz po nim musiała iść na dodatkowe zajęcia z Kornetem.
Szepnęła klamkę drzwi od lodowiska i kiedy nie ustąpiły przez chwilę chciała wyjąć klucz i otworzyć sobie sama. Aż przypomniała sobie co robi. W idealnym momencie, bo właśnie pojawił się Kornet.
Na miejscu gdzie zawsze wieszała swoje łyżwy wisiały teraz nowe, te które sam dla niej kupił. Dziwnie się czuła zakładając je na nogi, a jeszcze dziwniej stając obok niego.
  - Ustalmy kilka podstawowych zasad- nawet na nią nie spojrzał, tylko wpatrywał się w lodowisko.- Tylko od ciebie zależy czy te treningi będą trwały. Jeśli nie pojawisz się na jakimś to ja już nie pojawię się na kolejnych. Ćwiczymy codziennie, nie ważne czy jest weekend, nawet w święta. Nie wchodzisz na lód bez mojej zgody i schodzisz kiedy ci powiem. Wykonujesz tylko polecenia. Jeśli nie mówię nic o skokach to ich nie robisz. Nie komentujesz, nie nagrywasz, nie opowiadasz czego cię uczyłem.
  - A mogę...?
  - Nie.
  Wrócił stary Kornet. Jakby to co wydarzyło się wczoraj było tylko wytworem jej wyobraźni.
Była podekscytowana tym, czego mógł ją nauczyć. Ale już wiedziała, że to było bezsensowne.
Kazał jej wyjść na lód i ledwo to zrobiła padł pierwszy rozkaz:
  - Zrób trójkę.
  - Ja... Nie wiem co to.
Oparł się mocniej o bandę a na jego twarzy pojawiła się dziwną miną.
  - Zmień kierunek jazdy z przodu do tyłu i jednocześnie krawędź na której jedziesz. Nie zmieniaj jednak łuku i nogi.
  Że co?
Zamknęła oczy i wyciągnęła rękę przed sobie. Zaczęła powtarzać sobie w myślach słowa Korneta i jednocześnie rysować to co ma wykonać w powietrzu.
  - Panno Leman, nie mamy czasu na stanie w miejscu.
  - Niezbyt wiem o co panu chodzi. Gdyby mi pan pokazał...
  - Nie jeżdżę na łyżwach.
  - To chociaż na sucho.
  - Panno Leman, na ósmym roku chyba już powinna widzieć pani co to jest trójka.
  Nie miała zamiaru się z nim kłócić. Widocznie nie chciał jej uczyć. A nie chciała z nim walczyć. Przejechała te dwa metry, które dzieliły ją od zejścia z tafli i stanęła na gruncie.
  - Co robisz? 
  - Dobrze pan wie, że nie wiem wszystkiego. Jeśli to na tym ma polegać to może pan znaleźć innego chętnego na te zajęcia. Ja wrócę do mojej starej metody uczenia się z poradników w internecie.
  - Wróć na lód.
  Tylko pokręciła głową. Jeśli nie chciał jej uczyć to nie musiał tego robić.
Ruszył szybko w jej stronę i sapneła kiedy chwycił ją w talii
  - Nie!- wrzasnęła w momencie, kiedy postawił ją na tafli.
  Kornet skrzywił się i odsunął krok w tył.
  - Przestań krzyczeć.
  - Nie może mnie pan ciągle nosić!
  - Spróbuj mi zabronić.
Uspokój się Lila. Tylko go nie obraż. Nie możesz mieć więcej dyżuru w kuchni.
Zamknęła oczy i zaczęła odliczać. Doszła zaledwie do dwóch, kiedy usłyszała jego głos, a gdy po ośmiu otworzyła oczy wyglądał na rozbawionego.
  - Lepiej?
Oczywiście, że było lepiej. Liczenie zawsze pomagało.
  - Nie umiem tak. Muszę zobaczyć to co mam wykonać.
  Zacisnął wargi i już zaczynała wierzyć, że nic z tego nie będzie.
  - Niech da mi pan listę tego co będziemy robić jutro. Nauczę się z internetu i wtedy...
  - Zrób zamach prawą nogą, nie odrywając jej od lodu.
Przynajmniej tym razem wiedziała o co mu chodzi. Zrobiła to i skrzywił się. 
  - A teraz delikatniej, a nie jakbyś chciała kogoś kopnąć.
 

Na treningu z Kornetem spędziła godzinę i jak dla niej była to strata czasu. Chciał nauczyć ją elementów, które wogóle nie były przydatne. Zamach, obrót, jazda po krawędzi.
Może to było ważne na zawodach, ale nie zamierzała uczestniczyć już w żadnych. To czego ją uczył po prostu jej się nudziło.
Wolała skakać. Jakoś to podobało jej się o wiele bardziej niż jeżdżenie w kółko na tafli.
Kiedy w końcu dotarła do swojej sypialni była wykończona. Rzuciła się na łóżko, ale nawet nie zdarzyła zamknąć oczy.
Coś różowego wylądowało na jej piersi w towarzystwie słów Kaji:
  - Zbieraj się. Idziemy.
  Podniosła to co spadło na jej ciało i prychneła że śmiechu.
  - Nie noszę sukienek.
  - Dlatego ci pożyczam. Raczej żadnej nie masz.
  Nie było szansy, że założy sukienkę. W dodatku różową, więc w kolorze którego nienawidziła. W dodatku na cienkich ramiączkach, podkreślających jej piersi, z paskiem podkreślającym talię i rozkloszowaną na dole.
  - Rusz się Lila, idziemy na imprezę.
  - Niby gdzie?
  Większość imprez w szkole organizowana była przez bliźniaków, a to, że nic o niej nie wie znaczyło, że tym razem tak nie jest.
  - Piętro wyżej. Kuba ma urodziny.
  Te imię nie łączyło jej się z żadną osobą.
Kaja stanęła obok niej i Lila skrzywiła się na to co miała w ręce.
  - Siadaj. Pomaluje cię.
  Nie wiedziała jak, ale Kaja wyciągnęła ją na tą imprezę. Na dodatek w makijażu i tej głupiej sukience.
Czuła się głupio i musiała zapić to alkoholem. Nie znała tam kompletnie nikogo oprócz Kaji, a większości osób nie kojarzyła nawet z widzenia.
Piwo działało, mimo, że nie wypiła go dużo. Rozluźniła się wystarcząco, żeby usiąść na podłodze i uczestniczyć w rozmowie.
Piła zdecydowanie mniej niż inni, ale nie mogła wyjść stąd pijana. Rano miała dyżur w kuchni, a później lekcje. I o ile innych nauczycieli pewnie byłaby w stanie oszukać bała się reakcji Korneta na to, że znowu piła alkohol.
Kiedy rozmowa przeszła na nauczycieli przestała się odzywać. Zdecydowanie nie chciała wyrażać swojego zdania na ich temat. A szczególnie na jednego z nich.
Było naprawdę fajnie, do czasu aż ktoś wpadł na pomysł. I pamiętając ostatni raz Lila była przekonana, że to źle się skończy. Ale było za późno żeby uciec.
Prawda czy wyzwanie była jeszcze gorsza niż ostatnie pytanie lub picie.
Przynajmniej była na końcu kolejki. Bo w międzyczasie odkryła, że wogóle nie chcę wybierać pytania jak wszyscy pozostali. Były okropnie intymne i mimo, że wszyscy byli pijani i pewnie nie będą nic pamiętać nie chciała zdradzać przed nimi swoich sekretów.
Tylko, że kiedy nadeszła jej kolej i wybrała wyzwanie po jej towarzyszach przeszedł szmer i zaczęła obawiać się, że to zły wybór.
  - Pocałuj kogoś- rzuciła w końcu jedna z dziewczyn.
  - Na korytarzu, na parterze, gdzie chodzi najwięcej osób.
  - I zdecydujemy kogo grając w butelkę.
  Chyba źle wybrała. Bardzo źle.
Pocałunek był najmniejszym problemem. Robiła to już kilkukrotnie z różnymi chłopakami i nigdy nie przywiązywała do tego więcej wagi.
Gorzej, że miała to zrobić na środku korytarza, późnym wieczorem, ale tam zwykle ktoś przechodził. I bała się tego, że tyle osób będzie o tym wiedziało.
To była gra. Wybrała i musiała grać dalej, w tym momencie poddanie się było chyba najgorszą opcją, jaką mogła zrobić. I to nawet gorszą niż pocałowanie chłopaka na środku korytarza.
Gwałtownie zaprotestowała kiedy ktoś zaczął sugerować, że trzeba wysłać tam kogoś, kto to potwierdzi. Im więcej osób tym gorzej.
Niby było jej to bez różnicy, ale kiedy butelka zaczęła się kręcić patrzyła na nią z niepokojem.
Najlepiej by było gdyby pokazała na przykład ścianę albo drzwi. Żeby wybawić ją od niezręcznego momentu, ale trafiło na jubilata.
Był młodszy od niej i zupełnie nie w jej typie. I gdyby miała wybór zdecydowanie nie padałoby na niego.
Dopiero schodząc po schodach uzmysłowiła sobie, że pocałunek to jej najmniejszy problem. Miała to zrobić na samym dole, gdzie chodzi najwięcej osób, a była ubrana w różową sukienkę. I zdecydowanie nie chciała aby ktokolwiek ją w niej zobaczył.
Kiedy zaszła na dół obróciła się do towarzysza i mimowolnie cofnęła, uderzając plecami o ścianę.
To ona miała go pocałować a nie odwrotnie. Ale kiedy chłopak zbliżył zaczęła zastanawiać się czy to na pewno tak zadziała.
Moment kiedy młodszy chłopak miał ją pocałować, jedynie pocałować nie robiła na niej wrażenia. Gorzej z tymi kilkoma osobami które chodziły korytarzem.

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz