Rozdział 28

1.5K 105 5
                                    

Po jego słowach w stołówce zapanowała taka cisza, że słyszał jak ktoś odłożył sztućce kilka stolików dalej.
Jednak dopiero oczy Lili uświadomiły mu, co właśnie zrobił.
Coś czego nigdy nie powinien. I na dodatek na oczach kilkudziesięciu osób i nie mógł tego odwołać.
Lila uciekała ze stołówki i już jej nie zobaczył. A bardzo chciał.
Miny innych uczniów pokazywały zaskoczenie, a nauczyciele byli po prostu wściekli. Jeszcze nigdy żadnego ucznia nie zostawiono w szkole podczas świąt. Ale on dał radę to zrobić.
Dlatego, że nie patrzył gdzie idzie i wpadł na nią. Przecież nie zrobiła tego specjalnie i przeprosiła tak drżącym głosem, że wiedział iż się boi tego konsekwencji.
Zawalił.
Nauczyciele musieli odbyć specjalne spotkanie w tej sprawie. Ktoś musiał zostać w szkole z uczniem. I nawet nie zdarzył się zgłosić, bo zrobiła to Linda.
Wyjechał jak inni, ale czuł się tak jak powinien- fatalnie. Sama mu powiedziała, że jej zależy. Specjalnie chodziła spać w środku nocy, aby móc pojechać do domu na święta, a on to zawalił.
Nie mógł spać bo przypominał sobie jej minę kiedy dał jej dodatkowy dyżur w kuchni. A przecież nie zasłużyła.
Święta w tym roku zupełnie go nie bawiły. Raczej warczał na rodzinę niż z nimi rozmawiał. Bo nie mógł przestać myśleć o dziewczynie, która dzięki niemu musiała zostać w szkole.
Dlatego wieczorem, w drugi dzień świąt spakował się i przyjechał do szkoły. Było niesamowicie pusto i cicho.
Szybko namierzył Lindę, która siedziała w swojej sypialni. Ale gdy spytał o Lilę nie uzyskał odpowiedzi.
Więc zaczął szukać. Zwykle kiedy chciał kogoś znaleźć pytał innych uczniów, ewentualnie polegał na swoim słuchu. Ale tym razem musiał zajrzeć do każdego pokoju. Zaczął oczywiście od pokoju Lili, ale był pusty. A wraz z każdym kolejnym coraz bardziej tracił nadzieję.
Znalazł ją w salce treningowej na czwartym piętrze. Dokładnie po przeciwnej stronie budynku niż miał sypialnię. Miała zamknięte oczy i dokładnie wiedział co robiła. Udawała, że gra w koszykówkę. Poruszała się w taki sposób jakby rzeczywiście to robiła, tylko nie miała piłki.
Odwróciła się gwałtownie do niego kiedy stanął w drzwiach i obserwował jak oczy lekko jej się rozszerzając ze zdziwienia.
Nie przemyślał tego i nie wiedział co powiedzieć aby usprawiedliwić swoją obecność.
Lila po początkowym szoku zupełnie go zignorowała i udała, że rzuca piłkę do kosza.  Skrzywiła się i chyba w jej wyobraźni zupełnie nie trafiła.
Po czym minęła go i szybkim krokiem ruszyłam korytarzem.
  - Lila, jak się czujesz?
  Ruszył za nią, nie chcąc stracić jej z oczu.
  - Pewnie pan nie uwierzy, ale świetnie. Zawsze marzyłam żeby święta spędzić sama w szkole i dzięki panu mogłam to zrobić.
  Mówiła z taką ironią w głosie, że aż się skrzywił. Ale nie dziwił się, że była zła. Miała do tego pełne prawo.
  - Przepraszam.
  - Niby za co? Przecież zasłużyłam na karę. Zagapiłam się i wylałam na pana herbatę.
  To on na nią wszedł. I nigdy nie powinien jej za to karać. A tym bardziej tuż przed świętami.
Doszła do schodów i zaczęła przeskakiwać po dwa stopnie na raz.
  - Proszę wybaczyć, ale muszę udać się na mój dyżur w kuchni.
Była zła. I dał jej czas. Nie poszedł za nią, widząc, że to tylko spotęguje jej złość.
Poczekał te pół godziny, które dzieliło ich od kolacji i udał się do stołówki. Była przeraźliwie pusta. Przy stoliku siedziała jedynie Linda, a na barze stał jedynie talerz kanapek. Był pewien, że to dla niego, bo kobieta miała taki sam przed sobą.
Usiadł obok Lindy i po chwili tego pożałował. Zaczęła mówić o odnalezieniu wewnętrznej wersji siebie i mimo, że tłumaczyła mu to bite pół godziny nie potrafił stwierdzić o co chodzi.
W końcu chyba to zrozumiała bo zabrała swój talerz i wyszła ze stołówki mrucząc pod nosem. Za to on zaczął odstawił puste naczynie na barek i zaczął zastanawiać się gdzie jest Lila.
Tym razem przeczucie go nie myliło. Siedziała w kuchni nad książką i z kanapką w ręce. Wyciągnął spod małego stolika mały taboret i usiadł obok niej.
Tym razem książka nie była z jego przedmiotu. Ale i tak uczyła się. Był drugi dzień świąt a ona siedziała sama w kuchni ucząc się i jedząc kanapkę z serem.
  - Czemu nie jesz w stołówce?
  - Miałam taki plan w wigilię. Chciałam usiąść z Lindą, przygotować jakąś świąteczną potrawę i chociaż poudawać, że tak powinny wyglądać święta. Ale Linda zabroniła mi siedzieć przy stole nauczycielskim, bo nie jestem nauczycielem. A na żadnym innym nie chciała usiąść, bo nie będzie zachowywać się jak uczeń. Głupio się czułam siedząc sama na końcu więc teraz jem tutaj. 
  Czemu wogóle zgodził się aby ta głupia baba została z Lili w szkole.
  - A co do potraw to Linda jest przeciwna świętom i powiedziała, że nie zje nic co się chociaż trochę z nimi kojarzy. A poza tym chyba nikt nie przewidział, że ktokolwiek tu zostanie i nie zrobił zakupów.
Zupełnie nie pomyślał, żeby przywieźć coś do jedzenia z domu. Mieli tego mnóstwo, a ona żywiła się kanapki. Nic dziwnego, że była zła. On też by był.
Patrzył jak Lili zabiera swój pusty talerz i wstawia do zlewu. Zniknęła  na chwilę w stołówce i wyjrzał zza drzwi, aby ją widzieć. Przeszła przez całą salę tylko po to, aby dosunąć jego krzesło do stolika i wracając zabrała jego talerz.
Przyzwyczaił się do odstawienia go w tym miejscu, ale przecież miała dyżur w kuchni. Gotowała i sprzątała, a w ciągu świąt w szkole nie było innych pracowników. Bo nikt miał tu nie zostać.
Miał ochotę uderzyć siebie kiedy zaczęła zmywać. Przecież mógł sam o tym pomyśleć i to zrobić.
Kiedy skończyła po prostu chwyciła swoją książkę i wyszła, więc podążył za nią. Na korytarzu było ciemno. Słońce zaszło, a nikt nie pofatygował się żeby włączyć światło. Paliły się tylko małe, awaryjne światła, mimo, że było jeszcze wcześniej.
  - Co będziesz robić? - krzyknął za nią, kiedy zaczęła wspinać się na schody.
  - Pośpiewam kolędy. Zawsze to robimy po kolacji.
Po jej tonie słyszał że na pewno tego nie zrobi. Chciała to robić, ale w domu, a nie w pustej szkole.
Nie miała ochoty z nim rozmawiać więc zostawił ją samą. Zaszył się w swoim pokoju przynajmniej dopóki nie usłyszał szmerów na korytarzu. Było przed dwudziestą trzecią, więc był pewien, że to Lili.
Miała na sobie kurtkę i zimowe buty i właśnie otwierała drzwi wyjściowe. Które o tej porze już dawno powinny być zamknięte.
  - Gdzie idziesz?
  Widział jak zawachała się w przejściu, po czym zamknęła drzwi spowrotem.
  - Linda mi pozwalała.
Mruknęła to dziwnym tonem i odwróciła się idąc spowrotem w stronę schodów na górę.
  - Ma pan rację. Cisza nocna. Zakaz wychodzenia. Posiedzę na górze i postaram się udawać, że mnie tu nie ma.
  Coś ścisnęło mu się w żołądku kiedy patrzył jak wyprostowana wchodzi po schodach. Mógł się po prostu nie odzywać i podzielić jej wyjść. Przecież i tak nie mogła opuścić ogrodzonego terenu szkoły, a będąc sama na zewnątrz nic nie mogło się jej stać.



Na śniadanie były naleśniki, ale tym razem zamiast jeść z Lindą zabrał swój talerz do kuchni i od razu usadowił się koło Lili.
Już zjadła. Siedziała nad kartką i coś pisała. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to zadania, które zadał jej na ostatnich zajęciach.
Po wypadku z herbatą nie pojawiła się już na żadnych lekcjach. Czekał na nią, aby odbyć trening ale kiedy nie przyszła nie poszedł po nią i to chyba był błąd.
Patrząc na nią zwrócił uwagę na kubek który stał obok jej łokcia.
  - Od kiedy uczniowie mogą pić kawę?
  Wyprostowała się i jej usta zacisnęły się w wąską linię. Chwyciła kubek i wykonała zaledwie dwa kroki, by wylać zawartość do zlewu, po czym wróciła na swoje miejsce.
Regulamin zabraniał picia kawy przez uczniów, ale chyba mógł ustąpić. Powinien udawać, że nic nie widzi. Przecież były święta, a on nawet nie pozwolił jej na to. Nawet Linda pozwala jej wychodzić na zewnątrz.
Skoncentrowała się na zadaniach i zupełnie nie zwracała na niego uwagi. Chociaż był pewien, że jest świadoma jego obecności.
Zadał jej zadania tylko po to aby wieczorem nie zorganizowała imprezy. Ale siedząc przy niej i patrząc jak walczy z każdym kolejnym przykładem dopiero zauważył ile jej to zajmuje czasu.
Za każdym razem kiedy jej telefon wysyłał powiadomienie rzucała wszystko, by na niego zerknąć i za każdym razem wracała do zadań z taką samą smutną miną.
  - Czekasz na coś?- spytał przy kolejnym powiadomieniu
  Znowu zabrała się za pisanie i już myślał, że nie odpowie, kiedy w końcu to zrobiła:
  - Liczę na to, że siostra zadzwoni.
  - Nie zrobiła tego w święta?
Odłożyła długopis z impetem i odchyliła się na krześle by na niego popatrzeć
  -Niech pan sobie wyobrazi, że ma dziesięć lat. I dzwoni do pana siostra z informacją, że przyjedzie na święta i opowiada jak super będzie. Ale dwa dni później znowu odbiera pan telefon i siostra informuje, że jednak nie może przyjechać bo nie umie chodzić i rozlała głupią herbatę na nauczyciela!- Im dalej szła jej wypowiedź tym głośniej krzyczała.- A wszystko przez to, że była durna i pocałowała nauczyciela, który teraz się na niej mści! Przez co musiała zostać sama w szkole w pierdolone święta! Więc chyba nic dziwnego, że jest na mnie wściekła, jak zresztą cała rodzina!
  Podniosła się i niemal biegiem ruszyła do wyjścia z kuchni.
  - Lila!
  Krzyknął za nią, ale nawet się nie odwróciła.Więc za nią pobiegł. Słyszał jej kroki przed sobą i doskonale wiedział gdzie pobiegła kiedy drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
Otworzył drzwi jej sypialni bez wahania i rzucił się na nią, dociskając ją do łóżka. Walczyła, aby się wyrwać, więc uniósł jej ręce i przytrzymał swoimi.
Przytknął usta do jej warg, ale odsunęła od niego głowę, a łzy polały się po policzkach dziewczyny. Więc natychmiast przestał próbować.
  - Wcale się na tobie nie mszczę.
  - Więc niby co robisz?!
  - Zazdrosny jestem o dosłownie każdego chłopaka w tej szkole i robię wszystko, byś nie miała czasu się z nimi spotykać!
Odpowiedziała krzykiem, bo ona też to robiła.
Usta Lili rozszerzyły się kiedy wpatrywała się w niego z napięciem.
  - Co?
  - To co słyszałaś. A to, że zostałaś tutaj na święta to wyłącznie moja wina. Nie zasłużyłaś. Zareagowałem instynktownie i gdy chciałem to cofnąć było za późno. Więc przepraszam.
  Zamrugała, a jej oczy chyba już nie mogły otworzyć się bardziej.
  - Zazdrosny?
  Zwolnił uścisk na jej rękach, aby otrzeć łzy z jej policzków, lecz mimo to nie ruszyła rękoma.
  - Czy to nie ty całowałaś się z szóstoklasistą na korytarzu?
  - Ale...
Ponownie przyłożył usta do jej warg i jedynie musnął w delikatnym pocałunku. Tym razem nie uciekła. Wpatrywał się w niego z dziwną miną.
- Tak, Lila. Jestem zazdrosny o szóstoklasistę i o każdego innego chłopaka który chociaż się o ciebie otrze na korytarzu. Więc zacznij ich unikać.
Widział jak przełknęła i umieścił delikatny pocałunek na jej skroni.
  - Więc te zadania...Były tylko po to abym nie miała czasu na spotkania z chłopakami?
  - Tak.
  Przyznanie tego było zadziwiająco łatwe. Ale nie spodziewał się, że Lili ma tyle siły żeby odepchnąć go by spadł na podłogę. Jęknął kiedy spotkanie z twardą powierzchnią zabolało.
  - Więc nie spałam po nocach przez prawie miesiąc tylko dlatego, że był pan zazdrosny?!

 

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz