Pov: Mateo
- Na prawdę? Nic, kompletnie nic nie masz w tej lodówce. - Powiedział Owen trzaskając drzwiami od niej. - Co ty jesz?
- Czasami kupię sobie coś w drodze do szkoły. - Wzruszyłem ramionami.
- Czasami... To dlatego jesteś taki wychudzony. - Odezwał się dam do siebie. - Ile nie ma twoich rodziców? - Spytał, odwracając się w moją stronę.
- Mam być szczery? - Alfa odpowiedziała mi kiwnięciem głowy na tak. - Trzy miesiące. - Odparłem niewzruszony, a w moich oczach pojawiła się osobna łza, którą natychmiast przegnałem.
- O cholera jasna... - Powiedział sam do siebie, podchodząc do mnie.
Głośno wypuścił powietrze z ust.
- Wstawaj, idziemy na zakupy. - Poczochrał moje włosy i skierował się do wyjścia.
- Nigdzie nie idę, nie mam na to pieniędzy! - Krzyknąłem do chłopaka który już był w przedpokoju.
- Ja mam! - Usłyszałem kroki do kuchni.
- Za dużo wydajesz na mnie pieniędzy. - Powiedziałem już normalnym tonem do alfy stojącej w wejściu do kuchni, który miał już na swoich stopach założone buty.
- Nigdy nie będę szczędzić na mojej omedze. - Posłał mi czuły uśmiech. - Zbieraj się. - Popędził mnie gestem ręki.
- Nigdzie nie idę. - Uparłem się.
- To nie. - Wzruszył ramionami. - Powinienem być za niecałą godzinę! - Krzyknął już z korytarza, po czym usłyszałem donośne trzaśnięcie drzwiami.
Przez chwilę przestraszyłem się, że wyrwał je z nawiasów.
Prychnąłem głośno na to.
- Powiedzieć mu?... - Spytałem sam siebie.
Nie powinno się nic zmienić jakby dowiedział się, że moi rodzice nie żyją.
No właśnie, nic by to nie zmieniło, więc nie mam po co mu to mówić...
🍑🫐🍑
- Wróciłem! - Krzyknął Owen, wchodząc do mojego mieszkania.
Do kuchni wszedł brunet z trzema wielkimi siatkami jedzenia i picia...
Położył siatki na blacie, obok zlewu.
- Nie ruszyłeś się o najmniejszy milimetr... - Powiedział zdyszany. - Powinno starczyć ci tego wszystkiego na jakieś trzy tygodnie. Jak się skończy to daj mi znać. - Stanął obok mnie siedzącego przy stole.
- Dziękuję... - Powiedziałem tylko przytulając się do jego torsu, dalej siedząc.
Starałem się tylko, by z oczu nie poleciała mi żadna łza.
Byłem mu wdzięczny... Nie wydałem dzięki niemu przez ostatnie dni ani grosza...
- Jesteś wielki. - Dodałem, odsuwając się od niego.
Ten tylko się cicho zaśmiał i znowu poczochrał dłonią moją brązową, lekko falowaną fryzurę.
- Nie widziałem do końca co lubisz. - Zaczął wypakowywać jedzenie z siatek. - Więc kupiłem jedzenie które ja sam lubię. - Dokończył.
- Nie ma chyba niczego, czego bym specjalnie nie lubił. - Podszedłem do blatu, by pomóc osiemnastolatkowi. - Jedynie rosół, nie potrafię tego jeść. - Skrzywiłem się na samą o tej przezroczystej cieszy, w której czuję sam tłuszcz pływający na powierzchni.
- Dzięki, już wiem czego ci nie gotować. - Wypakowywał kolejne jedzenie i napoje, a ja mu pomagałem.
- Sporo tego. - Siatka nie miała końca, przez chwilę pomyślałem że grzebie właśnie w Narni...
CZYTASZ
•Inni• -ABO- (ZAWIESZONE)
RomanceMateo Roy chodzi do szkoły jako siedemnastoletnia omega bez rodziców. Jednym z problemów nie zbyt lubionego ucznia jest jego przeznaczony, który chodzi z nim do tej samej klasy... Pewnego dnia Owen Miller, dokonując małego śledztwa dowiaduje się o s...