rozdział 8

148 10 0
                                    

- Witamy w liceum Kimetsu! - Nagasawa uderzyła w lepkosłodkie tony. Aż mnie zemdliło.
- Jeśli macie jakieś wątpliwości, nie wahajcie się zapytać - uzupełniam. Grupka potencjalnych uczniów naszej szkoły jest zachwycona naszym przywitaniem.
- Do której chodzisz klasy? - pyta mnie jakaś dziewczyna z pofarbowanymi na zielono włosami.
- Nie gadam z alternatywkami - krzywo na nią patrzę, a po chwili przypominam sobie, że przecież mam promować liceum, a jak MówciemiKagaya się o tym dowie, to mi urwie głowę.
- IIIa - odpowiada za mnie Nagasawa. - Wybacz kochana, kolega ma specyficzne poczucie humoru.
- Masz śliczne włosy - dopowiadam na potwierdzenie jej słów. Gdy zielonowłosa odchodzi zmieszana oddycham głęboko. - Uratowałaś mi dupę.
- Nie ma za co, ale skup się i wytrzymaj jeszcze trochę - poprosiła. - Nasza zmiana kończy się za dziesięć minut. Dasz radę.
- Zobaczymy - wzdycham.
Przez następne dziesięć minut z radością (Nagasawa szczerą, ja z udawaną) rozdajemy ulotki i witamy różnych gości.

Po pewnym czasie podchodzi do nas MówciemiKagaya.
- I jak wam idzie? - pyta.
- Świetnie proszę pana. Rozdaliśmy wszystkie ulotki i pokazaliśmy czterdziestu trzem osobom drogę do toalety - zrelacjonowała.
- Świetnie - uśmiecha się nauczyciel. - Czy byłabyś tak miła i zawołała Tanjiro i Nezuko Kamado z klasy Ic? To oni przejmują wasz dyżur.
- Tak jest panie psorze - salutuje i biegnie znaleźć pierwszoroczne rodzeństwo.
- I co? - zwraca się do mnie wychowawca, gdy jednooka znika w tłumie. - Chyba nie było tak strasznie współpracować z Nagasawą.
- Ma Pan rację - odpowiadam. - Było masakrycznie - poprawiam. Pan Ubuyashiki zaczyna się śmiać.
- Dobre z was dzieciaki - wzdycha z dumą.

Nagasawa wraca. Biegnie ostrożnie, bo w rękach trzyma tacki z ciastem. Uśmiecham się do niej pod maseczką, bo jej trucht przypomina biegnącą kaczkę i wygląda to naprawdę zabawnie.
- Aaa widzę o co chodzi - mówi nauczyciel rozbawiony - Masz świetliki w oczach.
- Z całym szacunkiem, panie profesorze, ale czy zechciałby pan się zamknąć?
- Zakochałeś się - droczy się ze mną. To jest nauczyciel czy jakiś swatka?
- Już wróciłam. Rodzeństwo Kamado za chwilę tu będzie - dziewczyna mówi bardzo szybko, na jednym wydechu. - Trzymaj Obanai - wciska mi do rąk jeden talerzyk.
Pan Ubuyashiki podnosi brwi, jakby próbował mi powiedzieć "A nie mówiłem?", a potem odchodzi bez słowa.

- Ej, a wiesz jak utrzymać debila w niepewności? - pyta jednooka gdy już zjedliśmy ciasto.
- No jak? - czekam na jej odpowiedź, ale ona nie nadchodzi. - No jak? - ponawiam pytanie. Ona tylko się uśmiecha i zaczyna uciekać. - Ty smarkulo! - krzyczę za nią i zaczynam ją gonić.
Jest szybka, ale natłok ludzi między którymi musi się przedzierać ją spowalnia. Dopadam ją na boisku, gdzie prawieże nikogo nie ma. Przewracamy się na trawie. Łapię jej ręce, żeby nie mogła mi uciec. Pstrykam ją w czoło.
- Ała!
- Debilko - fukam.
- A wiesz jak się nazywa roześmiany fortepian? - pyta znowu. Ma dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Ani trochę nie przypomina tej oziębłej dziewczyny, którą była jeszcze cztery miesiące temu.
- No jak?
- Yamahaha - odpowiada i wybucha śmiechem.
- To nawet nie było smieszne! - Też zaczynam się śmiać, chociaż żart był strasznie głupi. Chyba to jej radość mnie tak ucieszyła.
- To co się śmiejesz, baranie? - chichra się bez opamiętania.
- Z twojej głupoty. Ty chyba coś brałaś - stwierdzam.
- Ciebie - odpowieda jednooka starając się zachować powagę. Nie wychodzi jej.

Później wstajemy z boiska. Nagasawa zaciąga mnie do umywalek za szkołą.
- Mam brudne ręce od ziemi i trawy - tłumaczy. Myje dłonie a potem, nie posiadając ręcznika, żeby je wytrzeć odwraca się do mnie. - Mam mokre ręce - mówi unosząc je. - Nie mam ręcznika.
- Też nie mam - odpowiadam. Dziewczyna robi krok w przód. - O nie! - sprzeciwiam się. Wiem co ta wiedźma ma zamiar zrobić. Ona tylko się śmieje i podchodzi bliżej. Wzdycham bezsilnie gdy wyciera ręce o moją koszulkę.
- Mój Boże, co za dzieciak - pobłażliwie kręcę głową z niedowierzaniem.

Nagle zza rogu szkoły wychodzi grupka tych naiwnych lśniącowłosych dziewczyn. Natychmiastowo otaczają Nagasawę i sytuacja sprzed kilku tygodni (wtedy gdy oddawaliśmy nasz esej Panu Ubuyashikiemu) się powtarza.
Koleżanki odciągają jednooką ode mnie i oddalającą się w tylko sobie znanym kierunku.

Nie taki diabeł straszny, jak go malują | Obanai Iguro x reader/ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz