NAOMI

76 9 3
                                    

Naomi siedziała na czarnej podłodze domku nr.13 i myślała o wydarzeniach ostatnich dni. Domek Hadesa może nie był najlepszym miejscem do rozmyślań, bo był pomalowany cały na czarno, w oknach wisiały ciężkie kotary i panował w nim chłód, nawet w najgorętszy dzień. Ale ona nie chciała sam siedzieć w domku Posejdona, odkąd dwa dni temu jedyny jej współlokator, Percy Jackson, znikną. Nie była córką Posejdona, ale żaden z jej boskich rodziców się do niej nie przyznał, a w domku Hermesa, gdzie trafiają wszyscy nieuznani, niewytrzymywała nerwowo.

Odkąd Percy znikną przesiadywała cały dzień u Hadesa. Odpowiadała jej ta cisza i spokój. Przy czarnym metalowym stoliku, siedział jedyny jego tymczasowy mieszkaniec, a za razem jego grupowy. Nico di Angelo był jej najlepszym przyjacielem. Pozwalał jej tu przesiadywać, podczas gdy on był zajety studiowaniem jakichś książek. Z tych rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi. Staneła w nich jej przyjaciółka, Annabeth. Rozejrzała się dokładnie po pokoju i kiwneła na Naomi.
- Chodź ze mną
Dziewczyna bez słowa wstała i wyszła. Nie chciała sie kłócić z Annabeth. Wiedziała jak bardzo przeżywa zniknięcie jej chłopaka.

Skierowały sie do centralnego punktu obozu. Naomi odchrząkneła.
-Więc...Co takiego masz mi do powiedzenia?
- Hę?- Annabeth była ostatnio nieobecna i zamyślona- Na razie nie moge Ci powiedzieć. Musi być przy tym Chejron.
Podeszły do ogromnego białego domu, zwanego Wielkim Domem (ze względu na rozmiar i charakter jaki przyją) i weszły na werandę. Siedział już tam w wózku inwalidzkim centaur, dyrektor obozu i najlepszy gracz pokera ever, Chejron. Podsuną Naomi krzesło. To musi być naprawde poważna sprawa skoro siedzi tu razem z Chejronem i Annabeth.
- No wiec...- zaczą speszony centaur- Mamy do Ciebie z Annabeth pewną sprawę, a w zasadzie to dwie...
- Dobra. Słucham. Macie takie miny jakbyście mieli ogłosić, że nasza firma truskawek splajtowała. O co chodzi?
- Przyśniło mi się, że muszę znaleźć faceta w jednym bucie. No wiesz, to normalne. On może wiedzieć gdzie jest Percy.

Chejron spojrzał z zamyśleniem na piękny zachód słońca nad Long Island.
- Muszę wyjechać na parę dni. Mamy zlot rodzinny, i...
- No nie!!! Zostaniemy pod opieką Pana D.?!
Annabeth uśmiechneła sie pod nosem.
-Nel, bogowie nie dają znaku życia. I to jest ta nasza ważna sprawa. TY zajmiesz się obozem.
Naomi zrobiła głupią minę.
- Chejronie! Ja mam czternascie lat!
-To chyba odpowiedni wiek.
Naomi żuciła Annabeth błagalne spojrzenie.
- Spodziewałam sie wszystkiego, tylko nie tego. Nikt mnie tu nie szanuje. Nawet nie zostałam uznana, i...
Chejron spojrzał na nią wzrokiem nie znoszacym sprzeciwu.
- Jeden dzień. Zauważyłem, że wszyscy czują do Ciebie respekt odkąd rok temu razem z Nickiem wrociłaś z Tartaru.
- No i...- wtrąciła Annabeth- Jesteś godna zaufania a ponad to umiesz dowodzić, co pokazałaś już nie raz.

Naomi była jej wdzięczna, że tak w nią wierzy. Córka Ateny była dla niej miła,już od pierwszego momentu gdy trzy lata temu się spotkały. Annabeth była co prawda od niej starsza ale i tak się dogadywały. A po za tym miała tak trudną przeszłość jak ona sama. A teraz straciła chłopaka, jej najbliższą osobę.Jeżeli opieka nad obozem ma jakoś jej pomóc w odnalezieniu Percy'ego, to ona to zrobi. Wreszcie ma szansę pomóc jej. I Percy'emu, który był dla niej prawie jak brat.
- Wchodzę w to!- zawołała- Dla Percy'ego!!!
Gdyby wiedziała jak potoczą się wydarzenia, nie wykrzyknełaby tego z takim entuzjazmem...

544 słowa

Krew ArtemidyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz