Rozdział 12. Zazdrość.

672 30 1
                                    

Stukanie długopisem o blat ławki skutecznie odwracało moją uwagę od wykładu profesor Harris. Na początku nawet było mi trochę głupio, że jej nie słucham. Jednak z każdą minutą to uczucie malało, a moje wrzuty sumienia kierowały się w inną stronę.

Moje myśli błądziły wokół słów brata o oświadczynach. Nie mogłam zdusić w sobie tego piekielnego odczucia, które niemal dusiło mnie od środka. Myślałam o reakcje Felicity na widok pierścionka i jak bardzo szczęśliwa będzie. Obsesyjnie wyobrażałam sobie moją przyszłą bratową w sukni ślubnej. Sądziłam, że wybierze taką o kroju syrenki, pasowałaby do niej. Chociaż nieważne w jakiej kreacji i tak będzie wyglądać pięknie.

Oderwałam wzrok od widoku zza okna i przeniosłam go na szkicownik przed sobą. Uchyliłam lekko usta, widząc szkic, który wykonałam. Zarumieniłam się i nie mając co zrobić, chwyciłam za telefon. Otworzyłam wiadomości.

Florian: Pomożesz mi wieczorem wybrać pierścionek? Jutro wyjeżdżam i muszę się w końcu zdecydować.

Niemalże przez łzy uśmiechnęłam się do ekranu, wystukując odpowiedź.

Charlotte: No pewnie, że tak :)

Gdzieś na samym dnie szafy w mieszkaniu był zakopany ślubny album rodziców. To była jedna z nielicznych pamiątek po nich. Przeglądałam go, gdy byłam zdołowana, co w zasadzie przyprawiało mnie o jeszcze większy smutek. Pomimo tego i tak za każdym razem po niego sięgałam. Kochałam oglądać szczęśliwą mamę w sukni ślubnej z koronką i roześmianego tatę, który wpatrywał się w nią jak oczarowany. Marzyłam, żeby mieć okazję do zrobienia właśnie takich zdjęć.

Jednak nie mogłam liczyć na taki obrót spraw i właśnie to sprawiało, że byłam cholernie zazdrosna.

Zazdrosna to mało powiedziane. Chciało mi się płakać na samo słowo „oświadczyny" czy „ślub", a dobrze wiedziałam, że ten temat nie zniknie przez bardzo długi czas z mojego życia. A przynajmniej nie, gdy Florian wciąż ze mną mieszkał i nawijał o tym w każdej wolne chwili.

- Na następne zajęcia proszę przynieść skończone projekty. Będą od nich zależeć wasze oceny końcowe – usłyszałam stłumiony głos profesor Harris.

Podniosłam głowę i spojrzałam rozkojarzona na kobietę, która stała przy swoim biurku i pakowała coś do torby. Rozległ się dźwięk szurania krzeseł i wszyscy studenci zaczęli również się zbierać. Poderwałam się spanikowana i zaczepiłam Anderson.

- Camile, co mamy zadane? – zapytałam, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.

Koleżanka z roku obdarzyła mnie rozbawiony spojrzeniem.

- Nie słuchasz cały dzień. O czym tak rozmyślasz?

O ślubie swojego brata i jak bardzo chciałabym móc planować coś takiego dla siebie.

- O niczym ważnym – machnęłam dłonią lekceważąco. – Więc? Co mamy zrobić?

- Podeślę ci mailem.

- Dziękuję.

Posłałam w jej kierunku wymuszony uśmiech, zbierając wszystkie rzeczy z blatu. Szybko się spakowałam i wyszłam z sali, a następnie z uczelni. Na zewnątrz uderzyło we mnie ciepłe powietrze i hałas przejeżdżających samochodów.

Mogłam wrócić od razu do mieszkania, ale siedziałabym tam sama. Finnley i Greta mieli zajęcia do późna, a Florian odwiedzał dzisiaj jakiegoś znajomego. Pozostawało mi udać się do dobrze znanej kawiarni i posiedzieć choć chwilę nad nauką.

Niedługi czas później wchodziłam do kafejki, w której pracował Logan. Nie rozmawiałam z nim od czasu pokazu, gdy Felix wyraźnie dał mu do zrozumienia, że ma się nie zbliżać. Po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że powinnam przeprosić za jego zachowanie, bo przecież Santos nie chciał zrobić niczego złego.

Jeden Kierunek Miłości II TOM [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz