Rozdział 15. Współlokatorzy.

715 37 7
                                    

Obudziło mnie słońce, wpadające przez odsłonięte okna w sypialni. Podniosłam się z dużej, miękkiej poduszki, wspierając się na łokciach. Odgarnęłam niesforne kosmyki włosów z twarzy, jednocześnie marszcząc brwi. Dałabym sobie rękę uciąć, że gdy zasypialiśmy, żaluzje były zasłonięte.

Zerknęłam na wciąż śpiącego Felixa. Miał płytki oddech i rozluźnioną twarz. Chyba nigdy wcześniej nie widziałam go aż tak spokojnego i miałam nadzieję, że ten stan potrwa jak najdłużej. W ciągu ostatnich dni przyprawiłam go o wystarczającą ilość stresu i nerwów.

Starając się poruszać jak najciszej, ześlizgnęłam się z łóżka i podeszłam do komody pod ścianą. Nie planowałam zostać tutaj na noc, więc nie miałam ze sobą też żadnych ubrań czy kosmetyków. Może Felix nie pogniewa się na mnie, jeśli pożyczę od niego jakąś koszulkę i spodenki?

Po długim szperaniu w rzeczach mężczyzny, w końcu znalazłam jakiś za duży T-shirt i bokserki, które powinny na mnie w miarę pasować. Z takim zestawem podreptałam do łazienki, z zamiarem wzięcia prysznica. Na moje szczęście udało mi się też znaleźć nową szczoteczkę do zębów w szafce pod zlewem.

Po minimalnym doprowadzeniu się do porządnego stanu (o ile można to było tak nazwać, jeśli brałabym pod uwagę zmycie resztek makijażu wodą z mydłem), chciałam wyjść z łazienki, ale powstrzymał mnie przed tym głośny huk z innej części apartamentu. Przypominał uderzenie garnkiem o kafelki.

Zastygłam w miejscu, nasłuchując czegoś więcej. Nie usłyszałam jednak żadnego dźwięku, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Skarciłam się za to w myślach. Jejku, Charlotte. To na pewno Felix wstał i przygotowuje dla nas śniadanie. Nie mógł to być nikt inny.

Wyszłam z łazienki i skierowałam się korytarzem w stronę (chyba) kuchni. Trafiłam do niewielkiego pomieszczenia, urządzonego w jasnych barwach. Pokój oświetlały duże okna, wbudowane praktycznie w całą ścianę. Po przeciwnej stronie znajdował się szeroki blat i kuchenka, przed którą stał wysoki brunet, ubrany jedynie w bokserki. Szeroki uśmiech wpłynął na moje usta.

- Hej, kochanie – przywitałam się nieśmiało, podchodząc do stojącego do mnie tyłem mężczyzny.

- Przepraszam, że co? – odpowiedział mi zdziwiony, na co zatrzymałam się w półkroku. Rozdziawiłam usta, żeby coś powiedzieć, jednak sekundę później mężczyzna obrócił się w moją stronę z patelnią w ręce.

- Felix! – krzyknęłam, gdy zorientowałam się, że przede mną stoi jakiś obcy człowiek. A ja jestem ubrana w samą dolną część bielizny i męską koszulkę. – Felix!

Przysunęłam jedną dłoń do klatki piersiowej, a drugą starałam się naciągnąć T-shirt. Co za wstyd!

- Jezu, Charlotte! Cholera jasna! – wykrztusił z siebie oniemiały brunet, niemal upuszczając patelnie. Natychmiast zasłonił sobie oczy ścierką, którą miał w swoim zasięgu. – LeBlanc, chodź tu i przynieś szlafrok!

Skąd on znał moje imię? I kim on był?

Jak za dotknięciem magicznej różdżki za moimi plecami pojawił się wołany mężczyzna. Poczułam, jak miękki materiał otulił moje ramiona, a za mną rozległy się ciche przekleństwa. Czerwona na twarzy jak burak odwróciłam się do LeBlanc i spojrzałam na niego zawstydzona.

- Myślałam, że poszedłeś robić śniadanie – pisnęłam. – Byłam pod prysznicem i usłyszałam hałas z kuchni.

- Spałem – odpowiedział, zawiązując szlafrok wokół mojej talii. Bałam się, że będzie na mnie zły. Jednak mężczyzna wydawał się ciut rozbawiony, co starał się ukryć. Objął mnie ramionami i pochylił się, żeby pocałować mnie w czoło. Zrobiło mi się gorąco. – Nic się nie stało, Lottie. Wszystko jest porządku.

Jeden Kierunek Miłości II TOM [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz