Rozdział 13. Fatalna pomyłka Charlotte Legrand.

680 34 9
                                    

Kolejny obrót w powietrzu zakończył się bolesnym upadkiem.

Moje ciało zderzyło się z wypolerowaną podłogą, a z moich ust wydobył się krótki jęk. Dłonie powędrowały od razu do pośladków, na które upadłam już któryś raz z rzędu. Skrzywiłam się okropnie, czując promień bólu ciągnący się od kości ogonowej aż po palce u stóp.

W mojej wyobraźni ta choreografia wyglądała na łatwiejszą.

Położyłam się na plecach, wzdychając z trudem. Wsłuchałam się w dalej lecącą muzykę, nie mając siły, by wstać.

Naprawdę się starałam. Chciałam, żeby w końcu wszystkie kroki mi wyszły, ale ciągle coś szło nie tak. Plątałam się wśród swoich myśli i cały czas coś mi umykało. A czasu na opanowanie układu tanecznego było coraz mniej. Konkurs taneczny zbliżał się wielkimi krokami i zostało zaledwie kilka dni na zapisy. A ja wciąż zwlekałam.

- Charlotte?

Obróciłam głowę w bok, w stronę wejścia na sale. W progu stał Florian. Przez ramię miał zawieszoną torbę podróżną, a na jego twarzy widniał niewielki uśmiech pomieszany z nutą zaniepokojenia na mój widok. Pomachał do mnie dłonią, obserwując mnie z zainteresowaniem.

- Hej, wchodź – zachęciłam go, wciąż znajdując się na podłodze.

Brunet wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Z trudem wstałam, żeby podejść do telefonu, podłączonego do głośnika i wyłączyłam zapętlony kawałek. Jego melodia szumiała mi w głowie, nie dając spokoju.

Usiadłam pod ścianą i sięgnęłam po butelkę napoju. Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie poranek. Gdy Finnley dowiedział się, gdzie zamierzam się wybrać po wykładach, przygotował mi wodę z elektrolitami. Do plecaka włożył też jabłko, które leżało na samym jego dnie i dodatkową kanapkę, żebym miała siłę do trenowania.

- Jak ci idzie? – zapytał Florian, zajmując miejsce obok mnie. Zgiął nogi w kolanach i oparł na nich łokcie. Jego plecy przywarły do ściany za nami. – Jakieś postępy?

- Średnio – mruknęłam pomiędzy łykami wody. - Cały czas mylę kroki i myślę o głupotach.

- Jakich?

- Nieważne.

Nie chciałam opowiadać bratu o swoich zmartwieniach. W dalszym ciągu przejmowałam się sprawą z Felixem i starałam się to usilnie ignorować. Nie byłam w tym jednak taka dobra.

- Potrzebujesz czasu. Na pewno dasz sobie rade.

- Zobaczymy – wzruszyłam ramionami, gapiąc się przed siebie. – Czemu już przyszedłeś? Nie masz samolotu po południu?

Zgodnie z porannymi ustaleniami Florian miał po mnie przyjść do Akademii i razem mieliśmy udać się do metra i pożegnać. Ale to miało być dopiero po siedemnastej, wcześniej miałam poświęcić czas na taniec.

- Jest w pół do piątej, musimy się zaraz zbierać – uświadomił mnie, na co zmarszczyłam brwi. Odłożyłam butelkę i sięgnęłam po telefon. Faktycznie.

- Och, no tak. A więc chodźmy – odpowiedziałam zamyślona, podnosząc się z podłogi.

Szybko się zebraliśmy i pół godziny później staliśmy w metrze. Wyjątkowo nie było tłumów, dzięki czemu mogliśmy na spokojnie porozmawiać i się pożegnać. Mieliśmy jeszcze kilka minut do odjazdu Floriana.

- Przelałam ci brakującą część kwoty na pierścionek – powiedziałam wprost, stojąc naprzeciwko brata.

- Nie musiałaś tego robić – odparł natychmiast, spuszczając zawstydzony wzrok.

Jeden Kierunek Miłości II TOM [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz